27.05.2016, godzina 12.21, Korea Południowa, Gumi.
Jackson wyglądał przez okno taksówki, nie mogąc się już doczekać, aż w końcu dojedzie na miejsce i zobaczy się ze swoimi rodzicami, których nie widział już tak bardzo dawno; a dawno miał na myśli kilka miesięcy. Jednakże każdy dobrze wie, że dla nastolatka rozłąka z rodziną to bardzo trudne przeżycie... Zwłaszcza, gdy się kocha i szanuje swoich bliskich. Jackson Wang kochał swoich najbardziej na świecie; zawdzięczał im to wszystko, co osiągnął w swoim życiu i to jakim człowiekiem dzięki nim był. Oni dali mu opiekę, dach nad głową, nauczyli kultury i pokazali, że warto mieć marzenia i one się spełniają. Teraz nie potrafiłby żyć bez tych ludzi. Niestety do tej pory musiał się posilić jedynie krótkimi rozmowami telefonicznymi z nimi, gdy miał trochę wolnego czasu.
Obecnie na szczęście jego zespół miał przerwę od koncertowania i wszelkich rzeczy; to był czas ich wypoczynku. Niby kilka dni ale to wciąż coś. Długo i ciężko pracowali na ten urlop i w końcu go otrzymali. Kiedy dowiedzieli się o tej nowinie to cieszyli się niczym małe dzieciaki, które dostały na Święta swój wymarzony prezent.
W końcu taksówka zatrzymała się na podjeździe dobrze znanego mu budynku. Jednopiętrowy czerwony dom z tarasem i nisko zawieszonym dachem. Jackson uśmiechnął się szeroko, wysiadając i wziął swoją walizkę po czym zapłacił mężczyźnie za podwózkę i podziękował mu serdecznie.
Podszedł do drewnianych mosiężnych drzwi i wcisnął dzwonek. Czekał cierpliwie, aż ktoś mu otworzy i po chwili drzwi lekko zaskrzypiały, otwierając się, a on ujrzał swoją matkę. Piękną kobietę, azjatycko-brytyjskiej urody, która uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach zalśniły łzy.
— Mój mały Jackie wrócił do domu! — krzyknęła — John, chodź tu szybko! Nasz Jackie wrócił! — krzyknęła w głąb mieszkania i dopiero później przytuliła swojego jedynego syna do piersi. Jackson zaśmiał się natomiast, lecz po chwili mocny uścisk matki sprawił, iż zaczął się dusić.
Odsunęła się od niego, ocierając łzy, a chwilę później zjawił się obok jego ojciec. To właśnie po nim odziedziczył większość genów, w tym urodę. Po matce natomiast miał silną wolę i cierpliwość i władczość, która przydawała mu się w byciu liderem zespołu najbardziej. Potrafił postawić każdego kolegę do pionu w kilka sekund.
— No, no... Mój gwiazdor wrócił w skromne progi — zażartował John Wang, obejmując syna ramieniem i poczochrał go po nażelowanych włosach. Nastolatek zmarszczył nos, patrząc na niego niezadowolony. Nigdy nie lubił, gdy ten tak mu robił.
Potem stało się coś, czego on i jego matka się nie spodziewali. Obie dłonie Jonha spoczęły na jego szyi i tam się zacisnęły. Jackson spojrzał szeroko otwartymi oczami na matkę, a ona przerażona zaczęła uderzać męża po głowie i próbowała go odepchnąć, lecz beznadziejnie jej to szło. Kobieta zaczęła płakać i krzyczeć na męża, a ich dziecko czuło, że za chwile całkowicie przestanie oddychać.
— Puść go! — wydarła się w końcu pół-Brytyjka i kopnęła mężczyznę mocno w brzuch. To dopiero przyniosło rezultaty. Odsunął się i zamrugał powiekami kilka razy pod rząd, widząc jak Jackson trzyma się za szyje przerażony i cofa się, a jego rodzicielka płacze.
— Co się stało? — zapytał niespokojnie, patrząc na swoje dłonie.
W jego oczach dało się dostrzec przerażenie, to samo w tych pozostałej części jego rodziny. Żona i Syn wyjaśnili mu wszystko, trzymając się od niego na bezpieczną odległość, a następnie poszli gdzieś, zostawiając go samego sobie, aby mógł się zastanowić. Niestety nic do niego nie docierało.
CZYTASZ
The Mysteries of Ghosts | Yoonmin |
Fanfic"Postać powoli zbliżyła się do łóżka i usiadła na nim, przyglądając się uważnie Yoongiemu - Też tu mieszkam... Od wielu wielu lat - wyjaśnił mu w końcu, lecz tym razem jego usta się poruszyły i rzeczywiście mówił - Dawniej nazywano mnie Park Jimin...