Rozdział 2

409 84 101
                                    

12.05.2016, godzina 9.37, Korea Południowa, Daegu

Skulony na łóżku chłopak, odwrócił się na drugą stronę, kiedy światła słoneczne zaczęły tańczyć na jego twarzy i grzały go, co mu przeszkadzało. Mruknął niezadowolony, wybudzony ze snu już trzydzieści minut temu, ale wciąż trzymał przymknięte powieki z nadzieją, że ponownie zaśnie. Tak jednak się nie stało, więc poddając się uchylił powieki i rozejrzał po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Pokój Taehyunga. Był większy od tego jego i posiadał większe umeblowanie. Mianowicie dwie szafy, kredens, kilka półek na ścianach, biurko, łóżko, krzesło obrotowe, regał na książki oraz telewizor pokaźnych rozmiarów. Ściany w sypialni Taehyunga miały kolor szary, a sufit biały; na nim przyklejone były świecące w ciemności ledowe gwiazdki, które dostali od ciotki na Święta. Yoongi miał gdzieś schowane swoje, ale nawet nie śnił o wyciągnięciu ich. Uważał się za zbyt męskiego na takie beznadziejne małe gadżety.

Po chwili dotarło do niego coś, czego nie chciałby zapamiętać. Mianowicie to, że w tym domu straszył duch niejakiego Parka Jimina, martwego ponad dwieście lat temu. Poderwał się z posłania wystraszony i wtedy zobaczył, że na korytarzu oraz w jego pokoju świeciło się światło. No tak, zapomniał zagasić w nocy, ale... Przecież w jego sypialni samo zgasło. Czyżby to Jimin? No tak, chociaż mógłby zostawić zagaszone idiota. To przeszło mu przez myśl. W sumie to nawet nie czuł tak dużego strachu, Park zdawał mu się być tym przyjaznym duchem niczym Kacperek. Również nie wyglądał groźnie, raczej przystojnie, ale w końcu była to istota nadprzyrodzona uwięziona w jego domu, więc powinien się czegoś obawiać. Tylko dlaczego Jimin wcześniej się nie ujawniał? To wszystko było podejrzane zdaniem osiemnastolatka, lecz wiedział jedno... Chciał się dowiedzieć czegoś o tym. Póki nie było Tae. No właśnie, Taehyung! Zapomniał się z nim skontaktować z rana. Spojrzał na swój telefon, ale zrezygnował, wiedząc, że zapewne brat był zajęty albo jeszcze spał. On sam oddzwoni w swoim czasie, wiedział to.

Westchnął cicho i zagasił wszędzie światła, a następnie wszedł do łazienki, gdzie umył zęby, dłonie oraz twarz i wytarł się ręcznikiem, po czym posmarował twarz kremem przed czym wpiął we włosy kolorowe przypinki, aby te nie przetłuściły się przez substancje i opuścił pomieszczenie uprzednio po sobie sprzątając. Następnie zszedł do kuchni i rozejrzał się czy przypadkiem nie ma nigdzie owej zjawy. Kiedy teren był czysty, podszedł do lodówki i zajrzał do niej, aby zobaczyć co miał na zbyciu. Zrezygnowany zatrzasnął ją i pokręcił głową, nie było nic dla niego. Taehyung wyjadł wszystko co najlepsze, a to świnia jedna. To była jego kolejna myśl. Potem otworzył szafkę ze słodyczami i jego oczy praktycznie się zaświeciły ze szczęścia, kiedy zobaczył czekoladę Milkę z oreo. Złapał za nią i otworzył opakowanie, od razu biorąc do ust i gryząc, nawet nie siląc się na łamanie kostek. Potem jednak wpadł na pomysł. Wyciągnął mały garnuszek, do którego wkruszył słodycz i położył go na jednym z palników, podgrzewając na najmniejszym ogniu, jaki mógł być. Po pięciu minutach dało się wyczuć przyjemny aromat, a on wyłączył gaz i wyciągnął trzy bochenki chleba, na których rozsmarował przysmak. Zajadał się nim ze smakiem, co skończyło się u niego bólem brzucha, więc usiadł na krześle i jęknął cicho.

- Taehyung miał racje, żeby nie jeść tak dużo słodyczy – wymamrotał sam do siebie, łapiąc się za bolący brzuszek i pomasował go. Gdy był na siłach wstać to zagotował wodę i zrobił sobie mięty, którą wypił gorącą i popatrzył się w język, ale za to nie miał już problemów z brzuchem. Mruknął pod nosem przekleństwo i posprzątał po sobie kuchnie, a następnie z powrotem schodami poszedł na górę, uważnie się rozglądając czy czasem nie ma obok Jimina, lecz nie dostrzegł go ponownie. Ucieszył się z tego powodu i miał nadzieje, że ten się już nie ukarze. Przeczesał dłonią przez włosy i zamyślony zatrzymał się przed swoim pokojem, ale zaraz spojrzał na drzwi, które prowadziły na strych. Jakoś nigdy nikt z rodziny nie silił się, aby tam iść. Nawet nie mieli klucza. Yoongi zrobił kilka kroków naprzód i stał już niecały metr od nich. Wpatrywał się w złotą klamkę, jak zahipnotyzowany aż w końcu ją złapał i szarpnął mocno. To nic nie dało. Tak, zdecydowanie był idiotą. Chciał się tam dostać, nie mając nawet jak otworzyć drzwi. Po prostu geniusz, cholera. Jednak miał wrażenie, że tam znajdzie przydatne rzeczy na temat Parka Jimina, bo w końcu tu mieszkał przed nimi.

The Mysteries of Ghosts | Yoonmin |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz