'' Przepraszam...''

5K 189 7
                                    

Dzień minął mi zaskakująco szybko. W szkole czas też nie wlókł się tak bardzo długo jak zawsze. Zaczynam zauważać, że moje życie jest notoryczne i monotonne. Idę do szkoły, kłócę się z Williamem, jestem w szkole tym samym kłócąc się Williamem, wracam ze szkoły po kłótni z Williamem. Dobra, trochę przesadzam, robię jeszcze wiele innych rzeczy, ale większość i tak związana jest z naszymi wrzaskami. Moje myśli przerwał mi dzwonek mojego telefonu.

- Halo?- odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.

- Siema laska, gotowa na imprezę?- usłyszałam w słuchawce głos Amber.

- Tak, jestem już gotowa. Tak szczerze to tylko czekam, aż Cloe po mnie przyjedzie.- oznajmiłam. To była prawda, od prawie dwóch godzin siedziałam ubrana i umalowana, czekając na odgłos klaksonu. Przez wczorajszą rozmowę z moją mamą, moje myśli mimowolnie kierowały się do ostatnich wydarzeń lub wspomnień związanych z brunetem o czekoladowych oczach.

- Ty? Już gotowa? Przecież to na ciebie zawsze się czeka.- powiedziała blondynka z przesadnym zdziwieniem.- A ty?- przerwałam jej.

- No prawie, prawie mam na myśli, że nie mam jakich butów założyć iiiiii......

- Iiiiiii...- powtórzyłam.

- No i właśnie się zastanawiam, czy nie pożyczyłabyś mi tych swoich zajebistych, olśniewających, pięknych szpilek?- zapytała z nadzieją w głosie.

- Nie.- powiedziałam stanowczo.- I nawet nie pytaj się dlaczego, bo każdy o tym wie. Ostatnio, jak pożyczyłam ci moje buty, to wylądowały na śmietniku, bo powyłamywałaś mi szpilki.- warknęłam wspominając zdarzenie sprzed dwóch miesięcy.

-Spieprzaj.- powiedziała, a po chwili usłyszałam pikanie oznaczające zakończenie połączenia.

- Nawzajem.- wymamrotałam pod nosem, chociaż wiedziałam, że Amber raczej tego nie słyszałam. W moich uszach rozbrzmiał dźwięk klaksonu. Zerwałam się na równe nogi. W biegu założyłam klasyczne czarne szpilki i białą kopertówkę, do której włożyłam chusteczki, telefon i na wszelki wypadek, pieniądze na taksówkę, gdybym z powrotem nie odnalazła Cloe.

- Mamo, wychodzę!- krzyknęłam otwierając drzwi.

- Dobrze, uważaj na siebie!- odkrzyknęła rodzicielka.

Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę samochodu mojej przyjaciółki.

- Hej Natalie.- powiedziała Clo, gdy wchodziłam do samochodu.

- Hej Cloe... WOW, wyglądasz jak milion dolców!- przyznałam.

- Tylko?- odpowiedziała sarkastycznie blondynka.- Dzięki, ty nawet lepiej.

Podczas drogi do domu naszego znajomego, pogrążyłyśmy się w rozmowie. Gdy zajechałyśmy pod miejsce, gdzie odbywała się impreza, zobaczyłyśmy wiszące światełka oraz głośniki stojące obok basenu. Powiem wam, że Dominic się postarał. Weszłyśmy do willi i zobaczyłyśmy jak Kendall i Amber piją chyba nie pierwszą kolejkę shotów. W kącie stali Ashton z Toby'm bacznie obserwując dziewczyny. Ale oni tacy już są, bardzo się o nas martwią. Przywitałam się z nimi przytulasem i całusem w policzek oraz chwilę pogadałam. Jedyne, co mnie zdziwiło, to brak Irwina i Collins'a. Oni? Nie przyszliby? Dzisiaj nie jest prima aprilis. 

- Halo, co tak długo? PIJEMY!!!- zawyła mi do ucha już dobrze wstawiona Kendall.

Już miałam iść w stronę barku, gdy poczułam wibracje w mojej torebce. Wyszłam na zewnątrz, aby muzyka nie przeszkadzała mi w rozmowie. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie mojego przyjaciela śliniącego się w poduszkę jednorożca. Uśmiechnęłam się na ten widok.

- Hej Josh.- powiedziałam, starając się przekrzyczeć muzykę.

- Heeej, Nataliiiee.- wybełkotał.

Był pijany. A tam gdzie Irwin, również Collins.

- Przepraszam, przyjedziesz po nas?

Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Rozłączając się, oznajmiłam, że zaraz będę. Ale to nie moja wina, że jednak się o tych debili martwię.

You are my happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz