Po zjedzonym śniadaniu, wróciłam do pokoju numer 69. Bez skojarzeń. Dzisiaj mam zamiar cały dzień przesiedzieć sobie w tym, o to, pokoju i mieć na wszystko wyjebane. Ambitne plany, nie powiem. Ale mam dość tych siedem skrzeczących nad uchem kwok. Kendall, no nie obrażaj się... Spierdalaj matole... Natalie, Natalie...
- Natalie!- krzyknął Collins, machając ręką przed oczami. Aha, czyli to jednak nie moja wyobraźnia.
- Umm, sorry... co tam?- wybrnęłam z kłopotliwej sytuacji.
- Huh, chciałbym cię dzisiaj zaprosić na... na... spacer. Potraktuj to jako przeprosiny za... dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj...- wyliczał na palcach.- I za wszystkie lata, w których byłem chamski w stosunku do ciebie. To jak? Zgadzasz się?
- Will.- westchnęłam.- Powiem prosto z mostu... nie chce mi się.- uśmiechnęłam się, lecz chłopak, potraktował moją odmowę inaczej... wydawał się być smutny. Odkaszlnął.
- No, okej. Może innym razem...- zaproponował.-... albo i wcale.- szepnął i znowu, kurwa, jego, zajebana, mać, WYSZEDŁ. O nie, nie, nie. Nie mam zamiaru znosić jego fochów. Dobra, niech stracę. Pójdę z nim na ten spacer. Coś czuję, że będę tego później żałować. Wybiegłam z pokoju i podążyłam w stronę pokoju chłopaków, gdzie jak zauważyłam tam się kierował.
- Will...- zatrzymałam go.- Wiesz, że nie lubię spacerów, prawda?
- Tak, wiem i właśnie, dlatego cię tam zaprosiłem.- zironizował.- Żartuję, chciałem po prostu spędzić z tobą czas, ale ty widocznie tego nie...- postanowiłam lekko tę sytuację obrócić w żart.
- Nie bądź baba, Collins. Jednak pójdę na ten twój spacer.- brunet oblizał usta i pokiwał głową.
- To do zobaczenia o 18, Black.- ominął mnie i cmoknął w policzek. AHA?
##########
Jest 17: 59, a jego nadal nie ma. No po prostu, nie wierzę. Zaprosił mnie na ten zajebany spacer, choć wie, że tego nie lubię i jeszcze się spóźnia. Dno.... Ale... Może się pomyliłam. Tak, na pewno się pomyliłam, jak zobaczyłam Williama w progu z bukietem czerwonych róż.
- To dla mnie?- wskazałam na prześliczne kwiaty.
- Nie. Są dla mnie. Kupiłem je sobie, żeby wstawić w wazon...- powiedział z sarkazmem. Spojrzałam na niego z gniewem.- Przepraszam. Tak, są dla ciebie.- poprawił. Ojojoj, jaki on się teraz miły zrobił.- To, co? Idziemy?- wystawił rękę w moją stronę.
- Idziemy.- potwierdziłam, podając mu dłoń.
Chodzimy, zwiedzając Paryż, już ze dwie godziny. I....trzymamy się za ręce. Staruszkowie siedzący na ławkach posyłają nam promienne uśmiechy i ze wzruszeniem wzdychają. Pff, porzygam się zaraz. Że, ja i on? Nigdy. Nigdy nie mów nigdy.- podpowiada mój umysł. Zamknij się. Muszę jednak przyznać, że bardzo miło spędzamy ten wieczór. Rozmawiamy, wspominamy czasy z dzieciństwa... Aż trudno uwierzyć, że to ten sam William Collins...
William pov.
Zwiedzamy Paryż, trzymając się za ręce. Nie wiem nawet, dlaczego to zrobiłem. Chyba chciałem poprawić nasze kontakty. Tak, to prawda. Mam dosyć tych naszych wszystkich kłótni i awantur. Ja ją naprawdę lubię i czuję jakieś dziwne ukłucie w środku, gdy mówię, że jej nienawidzę. O Boże, mówię, jak jakaś zbuntowana dwunastolatka. Chociaż Natalie też zachowuje się inaczej. Nie wyzywa mnie, nie bije... To chyba jest dobrze. Aż trudno uwierzyć, że to ta sama Natalie Black.... Kłócę się z myślami, bo nie mam pojęcia, co mam robić... Gdy widzę jej tę piękną twarz i pełne usta... to mam ochotę... No właśnie. Na co mam ochotę? Dobra, jebać. Najwyżej pomyśli, że jestem jakiś ułomny, jeśli już tak nie sądzi. Ująłem jej twarz w ręce i... pocałowałem.
Natalie pov.
Nagle William zatrzymał się i obrócił się w moją stronę. Złapał mnie za policzki i musnął moje wargi. Oddać, czy nie oddać? Tak? Nie? Tak? Nie? Chwyciłam za jego koszulkę, aby przysunąć go bliżej siebie i również go pocałowałam. W tym pocałunku William, jakby chciał mi przekazać to, że chciał mnie pocałować już dużo wcześniej, ale chyba mi się wydaje. Przecież on mnie nienawidzi.
- I co teraz?- zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.- 2:2 kochanie. A wiesz, co to oznacza? Remis.- powiedział zdyszany, obrócił się do mnie plecami i odszedł. A spierdalaj, jak najdalej, kretynie!
William pov.
Dlaczego? Dlaczego, kurwa, dlaczego? Dlaczego jestem takim durniem, że muszę wszystko spieprzyć? Jestem aż taki pojebany, żeby powiedzieć coś takiego? Tak, jestem. Ugh, nie wierzę...
CZYTASZ
You are my happy
Teen FictionNie wytrzymałam i wydarłam się na tego dupka. - Nienawidzę cie! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! Dlaczego ty mi to robisz?! - Natalie... - Nie Natalie po prostu zniknij z mojego życia! Póki jeszcze mi go do końca nie spierdoliłeś... - Ale...