Po kłótni z Josh'em jakoś nie bardzo chciało mi się gdziekolwiek wychodzić, nawet z Cody'm. Jeszcze na pewno kiedyś się spotkamy, ale dziś nie mam nastroju. Wiem, że może mu się zrobić przykro, al,e nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Jestem roztrzęsiona tym, jak postrzegają mnie moi przyjaciele.
Do; Cody Besson
Przepraszam Cody, ale dzisiaj nie dam rady się z tobą spotkać. Może innym razem... Naprawdę cię przepraszam...
Od; Cody Besson
No, cóż trudno się mówi... Spotkamy się kiedy indziej.:(
Dobrze, że przynajmniej on mnie rozumie. Chociaż nie wiadomo. Może również myśli o mnie jak o dziwce, która chciałaby, pieprzyć się z William'em. O BOŻE! Czy ja pomyślałam o tym, że chcę uprawiać seks z Collins'em?No, ale z drugiej strony.. Jest przystojny, ma mocne rysy twarzy, ciemne włosy, popadające w czerń i cudowne czekoladowo brązowy oczy... Wygląda jak książę z bajki. W ogóle o czym ja mówię?! Nigdy nie był, nie jest i nie będzie moim księciem z bajki. Dawno nie byłam w związku i brakuje mi bliskości, dlatego wygaduję takie brednie.
To miały być najpiękniejsze wakacje w moim życiu. A są jakie? Są do dupy. Dowiedziałam się, że moja przyjaciółka jest śmiertelnie chora i nic jej nie pomoże... A w dodatku zamiast poprawić moje kontakty z Will'em, jeszcze bardziej je spieprzyliśmy. Tak, my to spieprzyliśmy. To nie jest tylko i wyłącznie jego wina. Moja również. Mogłam darować sobie wiele rzeczy, które powiedziałam i....które zrobiłam. Na przykład mogłam sobie darować pocałunki z nim.Nie w tym sensie, że nie podobały mi się one...bo podobały i to cholernie... ale zawsze później muszę coś odpierdzielić, że nie wiadomo, czy lepiej się kłócić, czy lepiej wcale ze sobą nie rozmawiać. Nigdy więcej tego nie zrobię. Aha, no i największy punkt naszego programu, to ta bezsensowna wymiana zdań z Irwin'em. Po jaką cholerę musiałam się z nim kłócić? Ale, w tym wypadku to nie ja jestem winna. Powiedział, to co myślał i okej. Ale jeśli już tak o mnie myśli, to mógłby to zatrzymać dla siebie, a nie wykrzyczęć mi to prosto w twarz. Odwróciłam głowę w stronę drzwi do pokoju, ponieważ usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Ale....klucz mam tylko ja i....William. Znowu on. Lepiej będzie, jeśli nie będę się do niego odzywać, bo kolejny raz coś powiem, a później.... No właśnie... później zaczną mnie dręczyć tak zwane zjawisko, jak wyrzuty sumienia...
Przeniosłam wzrok na swoje splecione palce u rąk, gdy brunet stanął w progu. Zagryzłam wargę i przymknęłam oczy, bo panowała między nami...taka cisza, ale nie była ona niezręczna i krępująca, była.....inna. Nawet nie mam słów, aby to opisać.
- Mogę?- wskazał na pomieszczenie, pytając o zgodę.
- Tak, to także twój pokój.- posłałam mu wymuszony uśmiech i odwróciłam głowę w przeciwną stronę.
- Przepraszam.- westchnął.- Przepraszam, za to, co powiedziałem. Nie powinienem mówić takich rzeczy o tobie, jeśli obydwoje wiem, że jestem gorszy... Tak, wiem, jestem zjebany po całej linii... Dlatego mój ojciec nas zostawił...
- Nawet nie masz prawa tak mówić.- gwałtownie obkręciłam się, słysząc jego słowa.-Nie pozwolę ci, mówić o sobie takich kłamstw. Dobrze, wiesz, że twój ojciec opuścił was, z powodu rozwodu z twoją mamą. Ale nie była to twoja wina... Twoi rodzice....nie dogadywali się. Twoja mama cały czas pracowała i twój tata też. Stopniowo się od siebie oddalali. Nie potrafili już żyć ze sobą tak jak wcześniej. Tak, twój ojciec nie odwiedzał cię, nie składał życzeń na urodziny, nie wysyłał kartek...ale jeśli by to robił, to nie miałbyś do niego jeszcze większego żalu, jaki masz do niego teraz? Że jest tylko tatą na weekend i na święta? Postaw się też w jego sytuacji. Jakbyś się czuł, gdybyś wiedział, że popełniłeś największy błąd swojego życia, opuszczając rodzinę? William...- westchnęłam.- Rób, co chcesz, ale nie bierz na siebie winy za to, co nie było twoją winą...- podeszłam do niego i owinęłam ręce wokół niego, przytulając chłopaka do siebie. On również przyciągnął mnie do siebie w talii i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Odchylił się i spojrzał mi prosto w oczy,przeskakując wzrokiem z nich na....moje usta. Chyba wolałabym, żeby patrzył mi się w dekolt, niż na nie. Wiedziałabym wtedy, co robić. To takie dziwne uczucie. Odepchnięcie go od siebie jest równie silne jak chęć kolejnego pocałunku.
Położył ręce na moich biodrach i przybliżał twarz do mojej. Kiedy byliśmy już tylko kilka milimetrów, odsunęłam się i ściągnęłam jego ręce ze mnie.
- Nie, William...- wydyszałam.- My....nie...nie powinniśmy, a poza tym, mieliśmy....zasadę...
- Zasady są po to, żeby je łamać...- wyszeptał mi do ucha, przygryzając jego płatek. W podbrzuszu poczułam dziwne mrowienie... To te motylki? Nie. Jestem głodna. To głód. Huh, na pewno. Głód.
- Nie, Will...- próbowałam go od siebie odepchnąć, ale nie miałam wystarczająco siły.
- Powiedz, że tego nie chcesz... a już nigdy więcej cię nie pocałuję...przysięgam.- i co teraz? Okłamać go, czy pokazać swoją słabość?- Po prostu to powiedz...że mam się odsunąć.- otwierałam usta, aby za chwilę je zamknąć. I tak z kilka razy.- No właśnie. Przestań udawać przed samą sobą, że mnie nienawidzisz...- szepnął i złączył nasze usta w pełen pożądania, pocałunek.
![](https://img.wattpad.com/cover/123810091-288-k332326.jpg)
CZYTASZ
You are my happy
Teen FictionNie wytrzymałam i wydarłam się na tego dupka. - Nienawidzę cie! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! Dlaczego ty mi to robisz?! - Natalie... - Nie Natalie po prostu zniknij z mojego życia! Póki jeszcze mi go do końca nie spierdoliłeś... - Ale...