'' Nie możesz czy nie chcesz...''

3.4K 145 4
                                    

Siedzę w tym zajebanym samochodzie już godzinę. Ale jestem tak sparaliżowana, że nawet nie mogę podnieść ręki, aby przekręcić klucz w stacyjce. Okej, jestem sama, nikt nie zauważy.

- Bo po prostu cię kocham.

Na to wspomnienie wybuchłam płaczem. Walnęłam rękami o kierownicę. Dlaczego om mi to zrobił?! Dlaczego jeszcze kłamie mi prosto w oczy, że mnie kocha?! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Pieprzony kłamca! 

- Ty jesteś moim szczęściem.

Po moim policzku ponownie kapią łzy. Nawet po pijaku umiał sobie ze mnie kpić. Ale...Mam dalej milion pytań zaczynających się od 'dlaczego'. Dlaczego mnie okłamał?! Dlaczego się o mnie założył?! Dlaczego aż tak mnie nienawidzi?! Dlaczego dalej go kocham, choć nie powinnam?!

Gdy moja huśtawka emocjonalna się unormowała, odpaliłam samochód i pojechałam w stronę domu Kendall. Wiem, że on sama ma wiele swoich problemów, ale również wiem, że tylko ona mnie zrozumie. Zaparkowałam pod jej bramą, wysiadłam i pomaszerowałam do drzwi. Po cichu zapukałam. Otworzyła mi je Kendall. Na szczęście, że jej rodzice wyjechali w delegację. Gdy mnie zobaczyła, wybuchnęła śmiechem.

- O...Boże....wy....wyglądasz jak..pa...panda.- wydusiła, lecz gdy wpuściła mnie do środka jej wyraz twarzy zmienił się w zatroskany.- Natalie, co się stało?

- Ja...ja nie...mogę go....kochać...- wychlipiałam.

- Ale co się stało?- zapytała zaniepokojona.

Opowiedziałam jej w skrócie całe zajście. Nic nie odpowiedziała. Przyniosła wino. Zawsze wie, co w takich sytuacjach robić. Nalała mi czerwoną ciecz do kieliszka i przytuliła.

- Kendall, ja naprawdę nie mogę go kochać...-westchnęłam.

- Nie możesz czy nie chcesz?

- Nie mogę i nie chcę.

- Nie, Natalie. Ty doskonale możesz go kochać. Nic nie stoi ci na przeszkodzie. Równie dobrze chcesz go kochać, ale jesteś za bardzo zraniona, aby myśleć racjonalnie. Tylko proszę cię...Nie schrzań tego. Bo on już to spieprzył i tego nie da się już naprawić, można jedynie o tym zapomnieć...

- Podobno czas leczy rany.- oznajmiłam. Brunetka prychnęła z pogardą.

- Nigdy w życiu nie słyszałam większej bzdury.- spojrzała mi w oczy.- Czas nie leczy ran, on tylko przyzwyczaja... do bólu, cierpienia, straty kogoś na kim ci zależy. Pozostają blizny. I zapamiętaj jedno. Że każda blizna może z powrotem zamienić się w otwartą ranę. Która cię zabije. Słuchaj, nie będę ci mówić, żebyś nie pakowała się w to gówno, bo to Collins. To najgłupsze, co bym mogła powiedzieć. Ale dobrze wiesz, że jednak, gdy się w to pakujesz nie możesz zrobić nic, aby się zawrócić. Bo miłość jest jak narkotyk. Wciąga i uzależnia. Zobaczysz, że z dnia na dzień, będziesz kochać go coraz bardziej. I gdy on zrobi coś źle, ty mu wybaczysz, bo nie będziesz w stanie ot tak, po prostu odejść, bo i tak nie odejdziesz. Za każdym razem, zapomnisz. Pomimo swojego mocnego charakteru, nie będziesz na tyle silna, żeby wygrać z nim. Bo gdy naprawdę kochasz, kochasz przez całe życie. Nie ma czegoś takiego, jak pierwsza miłość. Bo jeśli jest ona prawdziwa, to jest ona także ostatnią. Często widujemy ludzi, którzy może w pośpiechu, roztargnieniu po prostu się mijają, zapominając, że kiedyś kochali się na zawsze. I to jest smutne. To jest tragiczne. I pamiętaj, że jeśli kocha cię naprawdę, to kocha cię na zawsze...

You are my happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz