'' Jestem jednorożcem...''

3.9K 150 9
                                    

A ujrzałam tam... Cody'ego! Cody Besson! Mój przyjaciel, no i....chłopak, ale z przedszkola. No dobra, może mój były przyjaciel. Widzieliśmy się ostatnio chyba z cztery lata temu, bo gdy miał trzynaście lat, jego tata dostał awans i musieli się przeprowadzić... Ale.... Oni mieli przyprowadzić się... do Paryża! Wyglądał prawie tak samo, jak kiedyś. Zmężniał, ale na twarzy dalej malował się ten jego chłopięcy uśmiech. Nabrał mięśni, ale nie wyglądał groźnie. Jego włosy również inaczej wyglądały. Kiedyś jasny brąz, teraz farbowany blond. Nigdy nie podobał mi się taki kolor u chłopaków. Ale przy nim...zmieniam zdanie. On wygląda po prostu bosko! I te jego zielone oczy! Boże, on dopiero jest przystojny. Gdy przyswoiłam do siebie tę wiadomość. Pisnęłam i rzuciłam się w ramiona blondyna.

- No już! Bo mnie udusisz!- zaśmiał się chłopak, więc odsunęłam się od niego z naburmuszoną miną.- Ej, żartowałem!- dźgnął mnie w bok palcem, a ja ponownie wskoczyłam mu na ręce.

- Boże, jak ja cię dawno nie widziałam!

- Ja też... i muszę przyznać, że cholernie się stęskniłem!- podniósł mnie i obkręcił wokół własnej osi. - Zmieniłaś się.- oznajmił.

- Na lepsze czy gorsze?- zapytałam ciekawa.

- Aaaa nie, nie, nie o to mi chodziło...- skrzywiłam twarz w niezrozumieniu.- Chciałem powiedzieć, że cycki ci urosły.- bezwstydnie popatrzył w mój dekolt. Żartobliwie pacnęłam go ręką w ramię. Gdybyś jakiś inny chłopak by tak do mnie powiedział, zarobiłby porządnego kopa w jaja. Ale, nie on. On to taki kochany, uroczy, słodki Cody. 

- Ekhem.- zakaszlał William. Nie udław się.- Nie przedstawisz nam sobie? Wstydzisz się?- zapytał kąśliwie.

- Jedyną osobą, jakiej mogłabym się wstydzić, jesteś ty. Więc, zamknij ryj, Collins.- warknęłam, ale pomimo tego, postanowiłam ich sobie przedstawić. Niech William pozna swój wzór do naśladowania.- Collins, to Cody.- wskazałam na blondyna.- Cody, to William, ale nie zwracaj na niego uwagi.- uśmiechnęłam się słodko w stronę bruneta, a on udawał, że wymiotuje.- A to, Josh, Toby, Ashton... Kendall, Amber i Cloe.- nawet nie zauważyłam jak przyszły. Trudno się mówi. Podali sobie ręce i rozpoczęli rozmowę. Tylko William gdzieś się ulotnił. I bardzo dobrze. Spoglądnęłam w stronę barku, gdzie stali Collins i jakaś następna tleniona blondi. Przewróciłam oczami. No, zdejmij sobie całkowicie tę koszulę, lafiryndo. Prychnęłam pod nosem. Po chwili zobaczyłam, jak ta dziewczyna zapisuje coś na karteczce, chyba swój numer, i wkłada go do kieszeni spodni chłopaka. Pff, jeszcze mu obciągnij przy wszystkich.

- Widzę, jak na niego patrzysz...- szepnął mi do ucha Cody. Skierowałam się w jego stronę z podniesioną brwią.- Oj, no nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi.

- Em, bo nie wiem?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

- Jesteś zazdrosna.- oznajmił, a ja prawie zadławiłam się śliną.- Ale, spoko, mogę ci pomóc, żeby role się odwróciły. On będzie zazdrosny.

- Cody, on nic do mnie nie czuje...- zaśmiałam się.

- Taaa, a ja jestem jednorożcem.- spojrzałam na niego, jak na idiotę.

Mrugnął do mnie i spojrzał w stronę baru. Wychylił się na krześle, złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie na korytarz, gdzie był wspaniały widok na nasz stolik i barek, jednocześnie. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Przyciągnął mnie do siebie i musnął moje wargi. Poruszaliśmy ustami, aż pocałunek przerodził się w bardziej łapczywy. Całował genialnie, ale nie tak jak... Z resztą nieważne. Chciałam go jednak odepchnąć, bo gdy myślami wróciłam do bruneta, czułam lekki uścisk w żołądku, ale zamiast tego, złapałam go za policzki i przyciągnęłam jak najbliżej się dało. Gdy oderwaliśmy się od siebie, spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.

- I dalej sądzisz, że nic do ciebie nie czuje?- wydukał zdyszany i kiwnął głową w stronę, gdzie William trzasnął drzwiami od wyjścia. No i po co wychodziłeś, jak ja chcę go jeszcze raz pocałować?

- Wiesz? Nie interesuje mnie to...- wyszeptałam i ponownie złączyłam nasze usta.

You are my happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz