Dzisiejszy ranek był dla mnie ciężki. Ponieważ nienawidzę,gdy ktoś o szóstej rano budzi mnie tym zasranym, głośnym DZWONKIEM do drzwi! Dzwoni, dzwoni i nie może przestać jakby nie mógł się domyśleć, że jeszcze śpię! Wygramoliłam się z łóżka i zeszłam na dół po schodach.
- IDĘ NO! PALI SIĘ DO JASNEJ CHOLERY CZY CO?- otworzyłam drzwi i nie patrząc kto to warknęłam.- Czego?
-O hej. Przepraszam, że cię obudziłem. Jak chcesz mogę wpaść później.- zaproponował CODY. Ignorując całkowicie jego wcześniejsze słowa, wskoczyłam na niego. Blondyn nie złapał równowagi i obydwoje wylądowaliśmy na podłodze,głośno się śmiejąc.
- Mam coś dla ciebie.- powiedział, opanowując śmiech.
Amber pov.
Siedzę sobie teraz w kawiarni czekając na Kendall i myślę sobie, że zaraz mnie krew jasna zaleje. Przez szyby budynku widzę jak Natalie spaceruje z tą farbowaną pałą. Ekhem... To znaczy się Cody'm. Nie to, że ja coś do niego mam, no ale co z William'em. Nigdy nie pałałam do niego jakąś szczególną sympatią, ale oni z Natalie powinni być razem. Tak po prostu. Bo ja tak twierdzę. Jeszcze ten głupi pomysł Kendall. Żeby wzbudzić zazdrość w Collins'ie. Po co? Do chuja pana, ja się pytam po co? Jeszcze wyjdzie jej na przekór i będzie musiała znosić płacz Natalie, gdy Cody pojedzie, a Will będzie za bardzo wkurwiony żeby z nią rozmawiać.
Odwróciłam się w stronę, gdzie usłyszałam otwieranie drzwi. Do kafejki weszła uśmiechnięta, pełna optymizmu Kend. Racja, trzeba mieć optymistyczne podejście do życia, no ale bez przesady.
- Hej.- odsunęła krzesło i zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, zapytała.- Widzę, że mój plan się spełnia, prawda?- wskazała palcem na szybę.
- Nie, Kendall. Ten bzdurny plan jest do dupy. Kumasz?! Do dupy!- wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Ten wspaniały plan...- poprawiła mnie.-...Jest genialny.
- Taa.- prychnęłam. - I co jeszcze?
- Boże, Amber. Nie udawaj takiej cnotki. Jeszcze zobaczysz, że będziesz mi za to dziękować. Ba. Wszyscy będziecie mi za to dziękować. Zaczynając od ciebie, a kończąc na uroczym państwie Collins.- klasnęła w dłonie.
- To ty zobaczysz, że to twoje przeurocze ' państwo Collins'- zrobiłam cudzysłów palcami.- Nie będą ci wdzięczni. A jak myślisz, co ty powiesz Cody'emu? Sorry chłopczyku, ale byłeś tylko pionkiem w mojej grze, aby spiknąć ze sobą naszych przyjaciół?- sparodiowałam.
- No chociażby.- wzruszyła ramionami, po czym upiła łyk mojej kawy. MOJEJ KAWY!
- Jezu, czy ty możesz choć raz sama kupić sobie kawę?!- wrzasnęłam. Ale to nie moja wina, że bardzo mnie wkurwia jak ta czarna małpa zabiera mi moją kawę.
- Dobra, nie denerwuj się.- uniosła dłonie w uspokajającym geście.- I nie krzycz tak.
- Ja. Się. Nie. Denerwuję.- wysyczałam.-I. Nie. Krzyczę. Tylko. Głośno. Myślę.
- Krzyczysz.- przewróciła oczami.
- NIE!
Zaprzestałyśmy swojej sprzeczki, gdy ujrzałyśmy jak przez próg kawiarni przechodzi Natalie. Szukała wzrokiem wolnego miejsca, ale zauważyła nas i podeszła. Przywitała się, a zaraz po niej brunetka zabrała głos.
- Boże jaka prześliczna bransoletka.- westchnęła, a dopiero teraz mój wzrok przykuł złoty łańcuszek z napisem FOREVER spoczywający na jej dłoni. Jeśli jest od Will'a to zgadzam się z Kendall, jeśli jest od Cody'ego to jest ona tylko malutkim, połyskującym gównem.
- A od kogo dostałaś?- dziewczyna siedząca naprzeciw mnie odezwał się.
- Od Cody'ego.- westchnęła rozmarzonym głosem.
- To taka podróba Svarowski'ego. Tak samo jak Cody jest nędzną podróbką William'a Collins'a.- powiedziałam i zabierając po drodze swoją torbę skierowałam się do wyjścia.
Dlaczego Ona nie może do siebie dopuścić tej myśli, że się w Nim zakochała?
![](https://img.wattpad.com/cover/123810091-288-k332326.jpg)
CZYTASZ
You are my happy
Dla nastolatkówNie wytrzymałam i wydarłam się na tego dupka. - Nienawidzę cie! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! Dlaczego ty mi to robisz?! - Natalie... - Nie Natalie po prostu zniknij z mojego życia! Póki jeszcze mi go do końca nie spierdoliłeś... - Ale...