'' Ale ty już jesteś...''

3.4K 134 14
                                    

Natalie pov. 

Wracam sobie właśnie z baru, w którym wypiłam lampkę wina, może dwie, no ewentualnie trzy. Zostawiłam swoje auto pod budynkiem i wracam sobie spacerkiem do domu. Po alkoholu mam chcicę. Na seks. Seks z William'em. Tak, tak, tak. Zranił mnie, oszukał. Ba. Założył się o mnie, ale...Jestem już pod domem i zauważam jak ten przystojny drań siedzi pod domem.

- Collins? A co ty tu do chuja pana robisz?

- Przepraszam...- spojrzał mi w oczy. Pff, on też pił. Jesteśmy na wyrównanej pozycji.- Przepraszam,przepraszam, przepraszam. Wiem, jestem nikim i nie powinienem się teraz kompromitować, ale błagam cię, wybacz mi. Ja...ja cię kocham. Tak, kocham. I nie wstydzę się do tego przyznać. Nawet jeśli ty nic do mnie czujesz. Zjebałem po całej linii. Z tym zakładem...Był pijany i zjarany w ciul. To nie jest wytłumaczenie, ale tamten idiota na tym skorzystał. Nie wiem, co mu to dało, ale jest w tym jeden plus. Przynajmniej przyznałem, że zakochałem się w tobie, bo nie wiem, czy kiedykolwiek bym to powiedział. Chciałem ci już wcześniej o tym powiedzieć, ale bałem się. Bałem się twojej reakcji. Mam do ciebie tylko jedno pytanie...Czy jest szansa, że kiedykolwiek mi wybaczysz?- po mojej twarzy płynęły kolejne hektolitry łez. Nigdy w życiu nie słyszałam takich pięknych słów. Chcę mu wybaczyć, ale czuję, że robię to za szybko...Nie wiem, czy to przez alkohol buzujący w moich żyłach, czy po prostu pragnienie, ale podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta. On bardzo tym zachęcony pogłębił pieszczotę. Przyparł mnie do ściany domu, podpowiadając mi tym samym, abym oplotła go nogami w pasie. Tak też zrobiłam.

- William, ja...ja chcę tego...- powiedziałam zdyszana.

- U mnie czy u ciebie?

- Rodzice w domu.- wskazałam na zapalone światło.

- Czyli u mnie.- wychrypiał i ze mną na rękach, skierował się w stronę swojego mieszkania, nie przerywając pocałunku. Na ślepo otworzył drzwi i zamknął je mocnym kopnięciem.

- Ekhem.-oderwaliśmy się od siebie.- Na górę i z dala od mojej sypialni.- powiedziała ciocia Melissa.- Myślałam, że już się uspokoiłeś.-przyjrzała się mojej twarzy.- Natalie?! O Boże dziecko nie poznałam cię, chodź musimy koniecznie porozmawiać.

- Może później, mamo.

William zaniósł mnie do swojego pokoju i rzucił na łóżku. Zaczęliśmy się namiętnie całować, powoli zdejmując z siebie resztki garderoby. Gdy zostaliśmy już w samej bieliźnie, brunet przyssał się do moje szyi. Jęknęłam. Robił mi malinkę. Pozbyliśmy się reszty materiałów z naszych ciał, a William powolnymi ruchami, praktycznie bez żadnej gry wstępnej, wszedł we mnie. Zaczął przyspieszać swoje ruchy, całując moją szyją. Ja natomiast pozostawiałam znaki paznokci na skórze jego pleców. Przyciągnęłam go do siebie za jego włosy, na co warknął i złączyłam nasze usta. Gdy osiągnęłam szczyt, jęknęłam mu w usta, a on zaraz po mnie zrobił to samo. Opadliśmy zmęczeni na łóżko.

- Kocham cię, Natalie.- wyszeptał i zapadł w sen.

A ja sobie właśnie teraz przypomniałam. Od prawie tygodnia nie brałam tabletek antykoncepcyjnych! Nie! Wyszłam z łózka, nie budząc przy tym chłopaka. Szybko zbiegłam po schodach i wybiegłam z domu. Skierowałam się pędem pod dom Cloe. Ona jest w ciąży więc ona mi pomoże. Zmachana dotarłam do przyjaciółki i głośno zapukałam. Drzwi otworzyła mi blondynka w samym szlafroku.

- Clo, mamy problem.

- Wiem.- pokiwała głową.

- A ty, co? W samym szlafroku?

- To w tej chwili jest najmniej ważne.

- Clo, ja...ja mogę być  w ciąży.

- Co? Jak to?

- No, bo właśnie przed chwilą przespałam się z William'em i przypomniałam sobie, że od jakiegoś czasu nie brałam tabletek.- powiedziałam zaniepokojona.

- Natalie, ale ty już jesteś w ciąży...- przygryzła wargę.

- Co?! O czym ty do cholery mówisz?!- krzyknęłam.

- Kendall znalazła na sofie ten test! Pozytywny test! Nie wiem, jak to się stało! Widocznie odczekałaś za mało czasu, a on pokazał jedną kreskę!- wyjaśniła ze zdenerwowanie.

- Nie, Cloe. Powiedz, że mścisz się teraz za ten żart w gimnazjum, jak dosypałam ci proszków przeczyszczających do żarcia...

- TO TY MI JE DOSYPAŁAŚ?!- wrzasnęła zdziwiona. Przymknęłam oczy.

- Aj tam. Taki niewinny żarcik...

- Niewinny żarcik?! Kobieto, spędziłam na kiblu cały tydzień!

- Clo, czy...czy to oznacza, że ja mogę być w....ciąży?- wyjąkałam. Było to dla mnie za trudne. Ona tylko pokiwała twierdząco głową.

I co ja mam teraz zrobić?

You are my happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz