" Nie chcę cię stracić..."

3.1K 139 11
                                    

- Co ty tu robisz?- odwróciłam się ze zdziwieniem w stronę Josh'a.
- To samo, co chciała zrobić twoja przyjaciółka, ale jak zawsze jej nie wyszło.- wysyczał w jej stronę.
- Co ty do mnie masz? Próbuję jej pomóc.
- Do dupy z taką pomocą. Doprowadzasz ją tylko do płaczu, zamiast szukać William'a.
- Aha? I co? Ty masz zamiar to zrobić lepiej ode mnie?- uśmiechnęła się kpiąco.
- Tak, właśnie mam taki zamiar.- złapał mnie za rękę, nie zwracając uwagi na moje próby wyszarpnięcia się. Poprowadził mnie w stronę czerwonego sportowego auta. Ale skąd ona wyttrząsnął samochód? Wsiadł za kierownicę i odpalił pojazd, kierując się na ruchliwe drogi Paryża. Obejrzałam się za brunetką, która próbowała nas dogonić.
- Josh, poczekaj na Kendall.- złapałam za jego dłoń, spoczywającą na dźwigni zmiany biegów.
- Nie, Natalie. Ona sobie sama poradzi, a ja mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż denerwowanie się jak ta wariatka mnie wyzywa. Nie bez powodu przesłałem jej adres psychiatryka.- zaśmiał się i choć nie powinnam ja również to zrobiłam.
- Gdzie my tak właściwie jedziemy?- zapytałam, nie ukrywając ciekawości.
- Do Will'a.- odpowiedział ze stoickim spokojem, a ja głośno wypuściłam powietrze z płuc.
- Mam jeszcze jedno pytanko.- spojrzał na mnie kątem oka, nie odrywając wzroku od jezdni.- Czy on naprawdę pracuje w klubie ze striptizem?
- Jezu Chryste, kobieto, ja nawet nie wiedziałem, że taki klub faktycznie istnieje.- pokręcił głową ze śmiechem.

Nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na drogę przed nami. Po kilku minutach, brunet mocno zwolnił prędkość, aż w końcu zatrzymaliśmy się pod miejscową kawiarnią. Chłopak popatrzył się na mnie ze smutkiem w oczach i chyba chciał mnie pocieszyć, ale już chyba nic mi nie pomoże.
- William tutaj miał się ze mną spotkać. Dasz radę. I pamiętaj, nie rób nic czego ja bym nie zrobił.
- Ty byś zrobił wszystko.
- No właśnie.- poklepał mnie po ramieniu, dodając otuchy i prawie wypchnął mnie z samochodu. On również wyszedł z auta i zamknął go kluczykami. Podniosłam brew, bo zawsze był leniem, a teraz będzie stał i czekał.
- No nie patrz się tak na mnie. Postoję i się upewnię, że nie uciekniesz.- wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Przecież, wiesz, że bym nie...- urwałam, bo nie byłam pewna swojej wypowiedzi.

Odwróciłam się w stronę wejścia do kafejki, a przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Boję się. Cholernie się boję. Chwyciłam ręką za klamkę i otworzyłam drzwi, co sprawiło mi wielki problem, ponieważ dłonie trzęsły mi się jak galaretka. Weszłam do budynku i nawet nie zwracałam uwagi na wystrój pomieszczenia, bo zauważyłam Jego. Siedział do mnie tyłem, a ubrany był w zwykłe czarne spodnie i świetnie opinający jego mięśnie, ciemnoszary podkoszulek. Wyglądał niby tak normalnie, ale dla mnie wyglądał wyjątkowo. Przygryzłam wargę w zdenerwowaniu i podeszłam do bruneta, uprzednio kładąc mu rękę na ramieniu. Wyczuwając mój dotyk, odwrócił się i z niedowierzaniem przyglądał się mojej twarzy. Co chwilę otwierał usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie je zamykał. To ja muszę przejąć inicjatywę, bo ja jestem mu to winna.

- Jak mogłeś tak pomyśleć?- zapytałam, bo nie miałam pomysłu, co innego miałabym mu powiedzieć. Hej? Zdecydowanie nie.
- Co?- potrząsnął głową, jakby chciał pozbyć się szoku.
-Jak mogłeś pomyśleć, że cię nie kocham?
- A kochasz?- upewniał się z nadzieją w głosie.
- Tak, Will. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Zależy mi na tobie. Nie chcę cię stracić. Nie mogę. Nigdy ci nie odpowiedziałam, ale to czułam. Miałam nadzieję, że zapomnę o tym. Nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Ale gdy wyjechałeś, coś we mnie pękło. Może to głupie, ale brakowało mi nawet naszych kłótni. Brakowało mi ciebie...

William wstał od stolika i podszedł do mnie, ja również się podniosłam, aby być z nim na równej wysokości. No może nie na równej, bo jest ode mnie o głowę wyższy. Ujął moją twarz w dłonie i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Z przyjemnością pogłębiłam pieszczotę, wplątując palce w jego gęste włosy. Nasze okazywanie uczuć przerwał głośny aplauz ze strony reszty klientów. Uśmiechnęłam się. Nie na ten widok, ale na świadomość, że William mnie nie oszukiwał. Oplótł mnie rękami w talii i schował szyję w zagłębieniu mojego obojczyka.
- Kocham cię, księżniczko.- wyszeptał wprost do mojego ucha, przygryzając jego płatek, przez co zadrżałam.
- Ja ciebie też, mój książę.- zaśmialiśmy się na to określenie.
- Poczekaj chwilę.- powiedział i wybiegł z impetem z kawiarni.

Mam nadzieję, że nie ucieka ode mnie. Szybko odgoniłam od siebie tę myśl. Usiadłam na krześle i z cierpliwością czekałam, aż wróci. Po kilku minutach, brunet wrócił z pięknym bukietem czerwonych róż. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

- Zamknij oczy.- polecił, więc tak też zrobiłam.

Poczułam gęsią skórkę, gdy jego palce mnie dotknęły. Na nadgarstku zostawił lekki ciężar. Otworzyłam oczy i spojrzałam, co to takiego. Była to srebrna bransoletka z naszymi inicjałami W&N, które się przeplatały.

- Czy....czy zostaniesz...moją dziewczyną?- wydusił skrępowany.
- Tak.- odpowiedziałam i złączyłam nasze usta w gorącym pocałunku. Całowaliśmy się przez kilka sekund, minut. Nie wiem, bo straciłam rachubę czasu. Oderwaliśmy się od siebie, a William wyszeptał mi w usta.

- Mam prośbę. Nie zdejmuj jej. Nigdy.- wzrok przeniósł na biżuterię.
- Ja też. Nie zostawiaj mnie. Nigdy.- powtórzyłam i wtuliłam się z niego z całych sił.
- Cieszę się, że powiedzieliśmy sobie wszystko.
- Prawie wszystko...- poprawiłam.

Bo nie powiedziałam ci jeszcze o naszym dziecku...

You are my happyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz