Obudził mnie trzask rozbijającego się szkła. Spojrzałam na zegarek. 9:20. Naprawdę się boję. Moi rodzice już dawno poszli do pracy, a Scott z tego, co mi mówił wyszedł z samego rana z kolegami. Może napiszę do Will'a? Nie, nie ma sensu. Pewnie coś mi się przesłyszało...Nie, kurwa na pewno nic mi się nie przesłyszało, bo ktoś z całej siły jebnął drzwiami od lodówki. Co ja mam zrobić? Dobra, do odważnych świat należy...
Wyczołgałam się z kołdry i najciszej, jak potrafiłam zeszłam na dół po schodach. Schowałam się za ścianą oddzielającą salon od kuchni i nasłuchiwałam głosów dobiegających z pomieszczenia. Ale jak na złość nikt się nie odzywał, jedynie, co raz słyszałam czyjeś kroki i głośny oddech. Przełknęłam ślinę i nagle mnie olśniło. Na szafce pod telewizorem leżała bezbarwna taśma. Zakleję nią wejście do kuchni, a jeśli ktoś będzie chciał się z niej wydostać troszeczkę się potknie. No dobra, wypierdoli się prosto na ryj. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Odeszłam parę kroków w stronę schodów i czekałam na tego, co buszuje mi po szafkach. Nie będę dzwonić na policję, bo istnieje wielka możliwość, że to ktoś z moich debilnych przyjaciół, a poza tym nie zapłaciłam tego cholernego mandatu. Tak szczerze mówiąc, to dostałam go niesłusznie, bo ja nic takiego nie zrobiłam. To wina William'a, bo to przez niego, tak się spieszyłam, racja? Racja.
Moje rozmyślania przerwał ponownie trzask, ale nie szkła, tylko łamanej kości. A dokładniej to łamanego nosa Toby'ego.
Podbiegłam szybko do blondyna, bo nie chciałam zrobić mu krzywdy.
- Toby?! Co ty tutaj robisz?!- odwrócił się do mnie twarzą, a ja mocno się skrzywiłam. Jego nos wygląda jak rozkwaszone jabłko.- Jedziemy na pogotowie.
Weszłam do kuchni, bo tam wcześniej zostawiłam kluczyki od auta.
- Natalie, uważaj na...- nie dokończył, ponieważ głośno się wydarłam.
Spojrzałam na moją stopę, która była cała upaprana we krwi i niemiłosiernie mnie bolała. Chciałam wyciągnąć kawałek szkła z nogi, ale nie chciałam, żeby wdało się zakażenie, a oprócz tego ból się tylko nasilał. Z wyrzutem popatrzyłam się na mojego przyjaciela i chciałam na niego nawrzeszczeć, ale zauważyłam, że on zaraz na widok tej krwi zejdzie.
Wyjęłam telefon, który miałam w kieszeni i bez wahania wybrałam numer William'a.
- Hej, księż....
- Przyjdź, błagam.
- Zaraz będę.- po chwili usłyszałam pikanie, informujące o zakończeniu połączenia.
Zaraz po tym, brunet z prędkością światła wbiegł do mojego domu i z przerażeniem spojrzał na moją stopą. Od razu do mnie pobiegł i bliżej przypatrzył się ranie.
- Jedziemy do szpitala.- pocałował mnie w czoło, położył ręce w dole moich pleców i w zgięciu kolan i zaprowadził w stronę wyjścia.
- Puść mnie, jestem za ciężka. Dam radę pójść do samochodu.- dla pokazania postawiłam stopę na ziemi, czego bardzo pożałowałam, bo poczułam, że szkło wbiło mi się jeszcze głębiej. Skrzywiłam się, przygryzając wargę.
- Właśnie widzę. Nie jesteś ciężka, a poza tym i tak cię tam zaniosę, księżniczko.- lekko musnął moje usta.
- Ja rozumiem, miłość i te sprawy. ALE DO JASNEJ CHOLERY, JA MAM ZŁAMANY NOS!- przypomniał zbulwersowany Toby.
- A co ty tu robisz?- brunet powtórzył moje pytanie z przed kilkunastu minut.
- Przyszedłem tutaj rano, żeby zrobić Natalie śniadanie, bo dawno nie gadaliśmy i upuściłem szklankę, zapomniałem pozbierać szkło, a ta kretynka zakleiła mi wyjście taśmą. Dlatego wypierdzieliłem się prosto na twarz i złamałem nos.
- Uważaj na słowa, kretynie. Gdyby nie te twoje debilne niespodzianki, ty nie połamałbyś się, a ja nie wbiłabym sobie tego gówna w nogę!- wykrzyknęłam ze zirytowana.
- Aha, czyli to teraz moja wina, tak?! To przez ciebie się wyjebałem i to przez ciebie połamałem nos!
- Nieprawda! Wiesz, co? Z chęcią bym ci go jeszcze raz połamała!
- Weź się zamknij!
- SPOKÓJ!- wydarł się William i bez słowa zaniósł mnie do samochodu.
Siedziałam na przednim siedzeniu, a dosłownie za mną spoczął ten melepeta. Pokazałam mu język we wstecznym lusterku, a on odwdzięczył mi się środkowym palcem. William ze śmiechem obserwował nasze sprzeczki.
- Boże, z wami to jak z dziećmi...
- No chyba z nim. No chyba z nią.- powiedzieliśmy w tym samym czasie, a przyjaciel posłał mi zawistne spojrzenie.
I kto tu się zachowuje jak dziecko....
CZYTASZ
You are my happy
Teen FictionNie wytrzymałam i wydarłam się na tego dupka. - Nienawidzę cie! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! Dlaczego ty mi to robisz?! - Natalie... - Nie Natalie po prostu zniknij z mojego życia! Póki jeszcze mi go do końca nie spierdoliłeś... - Ale...