34.

272 13 1
                                    

-Do jasnej cholery odbierz ten pieprzony telefon!- krzyczałam, gdy po raz setny nie mogłam dodzwonić się do Nialla.

Razem z Harrym, Liamem, Scottem i Louisem pojechali do tego całego Matta jakieś dwie godziny temu i żaden nie daje znaku życia. Od godziny chodzę po pokoju jakbymy miała syndrom niespokojnych nóg i nieraz słyszałam krzyk mojego taty z dołu, że zaraz zrobię dziurę w syficie. Co mam poradzić na to, że się martwię? Próbowałam wszystkim zająć swoje myśli, ale nic z tego. Nagle mój telefon zaczął dzwonić, ale z niezadowoleniem stwierdziłam, że to Jake.

-Czego?- warknęłam.

-Miła i kochana jak zawsze.- parsknął śmiechem.

-Nie mam nastroju do żartów.- powiedziałam i głośno westchnęłam. Naprawdę kocham Jake, ale czasami jest taki irytujący.

-Suko stoję pod twoim domem. Chodź tu.- po tych słowach połączenie się zakończyło, a ja ubrałam na nogi białe converse i wyszłam na dwór. Miałam na sobie tylko dresowe szorty i czarną bluzę z Adidasa. Dzisiejszy wieczór jest naprawdę bardzo ciepły i co raz bardziej czuć, że zbliża się wiosna. W końcu mamy już prawie połowę marca.

-Coś się stało?

-Mi nie, ale jej tak.- spojrzałam przez szybę na tylnie siedzenia jego samochodu i zobaczyłam tam śpiąca Sophie.

-Gdzie ją znalazłeś?- zapytałam zmartwiona.

-Siedziała w parku. Zadzwoniła do mnie i coś bredziła o jakimś chłopaku i imprezie. Nic prawie nie zrozumiałem, ale wypiła sama pół litra wódki. Rozumiesz to? Ona! Przecież ma taką słaba głowę.- śmiał się chłopak. Pewnie gdyby wiedział co się stało już by się tak nie śmiał.

-Zanieś ją do mojego pokoju. Wszystko ci opowiem.- powiedziałam i potarłam swoje skronie. Tego jest za wiele jak dla mnie.
________________

Opowiedziałam brunetowi o wszystkim i tak jak myślałam, wkurwił się strasznie.

-Dlaczego nic nie wiedziałem wcześniej?! Sam zabiłbym tego jebanego zboczeńca.- pierwszy raz widziałam tak bardzo zdenerwowanego Jake. Zawsze był opanowany i wesoły.

-Soph nie chciała o tym nikomu mówić, ale obiecała, że jak sama się po tym pozbiera to ci powie. Jake, musimy jej pomóc. Ona nie może się tak stoczyć przez tego śmiecia. Mam nadzieję, że chłopaki nieźle mu dadzą popalić.- minęła trzecia godzina, a Horan nadal się nie odzywa.

Zajebiście.

-Nadal żadnej wiadomości?

-Nadal.- powiedziałam zmartwiona.

-Nic im nie jest. Pewnie rozładował mu się telefon czy coś.- tak, do każdego dzwoniłam po milion razy i dalej nic.

-Oby tak.

Soph ciągle spała, a ja z Jakiem oglądaliśmy jakiś denny film w telewizji. Aż chłopak dostał wiadomość.

-Harry do mnie napisał.- jak opażona podniosłam się do siadu i wyrwałam mu telefon.

Od: Harry
Nic nam nie jest, jesteśmy u Nialla.

-Zostaniesz tu z nią? Muszę tam pojechać.- zapytałam mojego przyjaciela.

-Jasne. Daj znać co i jak.- kiwnęłam tylko głową i wyszłam z pokoju.

Zadzwoniłam po taksówkę i po niecałych 20 minutach byłam pod domem chłopaka. Blondyn stał na werandzie i palił papierosa. O dziwo nie miał żadnych zadrapań na twarzy, tylko zdarte kosti u rąk.

-Boże tak się o ciebie martwiłam!- wydarłam się od razu, gdy wysiadłam z taksówki.

-Nic mi nie jest.- odpowiedział oschle.

Aha.

-To ja dzwonię do ciebie od prawie czterech godzin, a ty mi tylko powiesz nic mi nie jest?!- wydarłam się na tle głośno, że chyba pół osiedla mnie słyszało.

-O co robisz aferę, żyje? Żyje to na chuj drążyć temat.- odparł zezłoszczony.

-Tak, dla ciebie zawsze wszystko jest takie proste.- odparłam ze łzami w oczach. Wszystko się we mnie zebrało, sytuacja Soph i teraz jeszcze ta głupia kłótnia.

-Możesz się po prostu odczepić?- zapytał, a mnie zatkało.

-Tego właśnie chcesz?- pierwsza łza spłynęła mi po policzku. Nie uzyskałam odpowiedzi, ale uznałam to za tak.- W takim razie okej, niech będzie tak jak chcesz. Trzymaj się Niall.- powiedziałam. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego ogrodu.

Nie zatrzymał mnie.

fuck you || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz