37.

262 13 1
                                    

POV Niall

W niedzielnych porankach najbardziej nienawidzę kaca. Co tydzień to samo, cholerny ból głowy, a w gardle sucho jak na pustyni. Powoli wstałem z łóżka, jak się okazało jestem w pokoju Liama i co dziwne jestem rozebrany do bokserek.

Czy ja.....

-Nie!- wydarłem się i od razu tego pożałowałam. Zerwałem się z miejsca i ruszyłem do salonu. Liam spał na stole i cały się ślinił.- Stary wstawaj, musimy pogadać.- powiedziałem w miarę cicho, aby nie obudzić reszty.

-Co jest kurwa?- wybełkotał.

-Nie pierdol tylko chodź.- ruszyłem w stronę kuchni, a brunet niechętnie za mną.

-Co jest tak ważne, że aż musiałeś mnie obudzić?

-Czy ja wczoraj kogoś zaliczyłem?- pytam, a on unosi do góry brwi.

-Kurwa skąd mam to wiedzieć, nie zaglądam ci do łóżka.

-Pytam poważnie, co jeśli ja zdradziłem Rey?- powiedziałem już nieco ciszej.

-Z tego co wiem już nie jesteście razem.

-To zwykła kłótnia, nic szczególnego. Kto może wiedzieć co się wczoraj działo?

-Piłeś ze Scottem, jego pytaj. Ja idę spać, elo.- powiedział i ruszył w stronę schodów na piętro.

No to pięknie

_____________________

-Laura, wiesz gdzie jest Scott?- zapytałem od razu, gdy odebrała telefon.

-Ze mną, coś się stało?

-Daj mi go do telefonu.- powiedziałem w pośpiechu. Dzwonię do tego debila od godziny, a on nie daje znaku życia.

-Słucham cię mój przyjacielu.

-Spałem z kimś wczoraj?- powiedziałem bez owijania w bawełnę.- Nie pamiętam nic co było po pierwszej w nocy. Możesz mi to opowiedzieć?

-Dosiadłeś się do nas i zacząłeś wręcz płakać, że Rey już cię nie chce i że jak mogłeś pozwolić jej odejść. Zacząłeś pić shota za shotem, a później powiedziałeś, że idziesz do jakiejś rudej, bo była chętna. Stwierdziłem, że skoro jesteś już sam to nie będę cię zatrzymywał, zresztą sam byłem w nie lepszym stanie. Gdy znalazłem cię w pokoju Liama byłeś w samych gaciach. Przypuszczam, że coś mogło się tam dziać.- skończył, a ja zaniemówiłam.

-Kurwa!- wydarłem się.- Dzięki, cześć.- rzuciłem telefonem o ścianę. W tym momencie nie interesowało mnie to, że będę musiał wydać kolejne pieniądze na nowy telefon, tylko to, że prawdopodobnie zdradziłem miłość mojego życia. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Nie znam imienia tej dziewczyny, a ona nawet nie chodzi z nami do szkoły.- Jesteś takim skurwielem Horan!
___________________________

Od trzydziestu minut biję się ze samym sobą, zapukać czy nie? W końcu postanawiam wyjść z samochodu i podejść do drzwi. Zachowuję się jak dzieciak. Przycisnąłem dzwonek, a chwilę później drzwi otworzył mi ojciec Rey.

-Dobry wieczór, ja do Rey.- powiedziałem lekko zestresowany. Co jeśli on wie, że "zerwaliśmy" i da mi w mordę?

-Niestety jej nie ma, wyszła bodajże z jakimś Louisem.- odpowiedział.- Przekazać jej coś?

-Nie, nie trzeba. Dobranoc.- drzwi się zamknęły, a ja z całej siły uderzyłem pięścią w ścianę. Ręką bolała mnie niemiłosierne, ale starałem się nie zwracać na to uwagi i wróciłem do auta. Położyłem głowę na kierownicy, a gdy ją podniosłem i już miałem odjeżdżać, pod dom podjechał czarny Seat, a z niego wyszła niska brunetka. Bez dłuższego myślenia znowu opuściłem samochód i ruszyłem w jej kierunku.

-Parker!- dziewczyna odwróciła się w moją stronę, nie ukrywała zdziwienia, które pojawiło się na jej twarzy.

-Kogo my tu mamy.- prychnęła.- Gdzie twoja koleżanka do towarzystwa?

-Nie przyszedłem się tu kłócić. Wiem, że wszystko zjebałem.- powiedziałem na jednym wydechu.

-Długo pytałeś sumienia?- zakpiła.

-Masz prawo być zła..

-Zła?!- wydarła się, przerywając mi moją wypowiedź.- Niall, ja jestem wkurwiona! Nie masz pojęcia jak bardzo mnie tym zraniłeś. Martwiłam się o ciebie, nie dawałeś znaku życia przez cztery godziny, później nie odzywałeś się przez tydzień, a następnie widzę cię z jakąś dmuchaną, rudą szmatą na imprezie.- mimowolnie się uśmiechnąłem.

-Jesteś zazdrosna?- zapytałem z uśmieszkiem.

-Co ty bredzisz, nie zmieniaj tematu!- dalej krzyczała, ale widziałem jej zakłopotanie.

-Wiem, że jesteś.- podszedłem bliżej niej i położyłem swoją dłoń na jej policzku.- Nie bądź zła, kocham cię. Jeśli chcesz mogę cię przepraszać na kolanach.- zrobiłem to co powiedziałem, a ona się zaśmiała. Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo mi tego brakowało.

-Wstań, ludzie idą.- ciągnęła mnie do góry za rękę.

-Nie dopóki nie powiesz, że mi wybaczasz. Renee Delilah Parker czy dasz mi tą ostatnią szansę?- powiedziałem łapiąc ją jedną ręką za dłoń, a drugą kładąc na swoim sercu.

-Niech ci będzie, ale to ostatnia szansa.- pogroziła mi palcem.- Co ty zrobiłeś w rękę?!- krzyknęła, gdy spojrzała na moje poobijane knykcie.

-Nic takiego.- wzruszyłem ramionami i wstałem na równe nogi.

-Wejdźmy do środka. Pamiętaj, to że ci teraz wybaczyłam nie oznacza, że od razu ufam ci co do wszystkiego.

-Rozumiem.

-Czy mogę się ciebie o coś zapytać?- zapytała nieśmiało i stanęła przed drzwiami od domu.

-Jasne.- odparłem, jednak od razu tego pożałowałem.

-Czy doszło do czegoś między tobą i tą dziewczyną?

No to jestem w dupie...

fuck you || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz