34

474 30 1
                                    

Pov.Karolina.

Media ciągle gadają o wygranej Kamila i o tym jak nieznajoma dziewczyna niesie go aż do podium. Hej, czy jestem taka nieznajoma?

Garmisch-Partenkirchen to miasteczko położone u podnóży Alp. Skoczkowie byli już tutaj wiele razy i nie robiło to na nich specjalnego wrażenia, jednak ja byłam zachwycona. Co innego jest być w Zakopanym, a co innego w Bawarii. Dziś wypadał Sylwester. Szczerze, to tak jak każdy miałam ochotę na odrobinę zabawy i szampana. I chociażbym miała go wypić sama, to go kupię. Na kolację przyszłam nieco spóźniona. Sklep był dalej niż mogłam się spodziewać.

- Po co byłaś w sklepie? – spytał zaciekawiony Dawid. Z każdym kolejnym konkursem, czuł się w moim towarzystwie śmielej. To dobrze, bo nie mogłam patrzeć jak się męczy usiłując zmusić się do rozmowy ze mną.

- Zablokowali mi konto i musiałam kupić kartę. – odparłam. To był jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy. Kubacki, ani żaden z chłopaków nie miał czasu tego analizować, ponieważ do naszego stolika podano kolację. Podane różowe mięso z dodatkiem warzyw wyglądało bardzo apetycznie, a więc od razu zaczęłam próbować. Każdy miał jakiś plan na spędzenie resztek starego roku. Kuba, Stefan, Piotrek i Kamil postanowili go spędzić ze swoimi rodzinami za pośrednictwem skype, a Maciek i Dawid po prostu to zignorowali i stwierdzili, że wolą być wypoczęci. A ja spędzę go w swoim towarzystwie i świat się nie zawali.

Po kolacji każdy rozszedł się do swojego pokoju. I ja również o niego zahaczyłam, ale na chwilkę. Wpakowałam pod kurtkę dwa szampany i wyszłam z hotelu. Mieszkaliśmy pod skocznią. Do dyspozycji mieliśmy duży plac, a zaś jego otaczały pojedyncze, jeszcze nie wycięte drzewa bukowe. Było dopiero po dziesiątej. Z jakieś części Ga-Pa słychać było stłumioną muzykę. Byłam przekonana, że w miasteczku również jest obchodzony Sylwester, ale ażeby tam iść musiałabym nieźle się wysilić i być pewna, że dotrę z powrotem do swojego pokoju. Otworzyłam pierwszą butelkę szampana i upiłam mały łyk. Był zimny i cholernie gazowany, ale był bardzo kwaśny i bardzo mi zasmakował. Siedząc oparta o drzewo, patrzyłam ciągle w niebo. I choć gwiazdy były ledwo widoczne, to i tak mogłam je obserwować. Nie byłam astronomem aby wiedzieć jak się układają i co ten układ oznacza, ale będąc małą dziewczynką, zawsze lubiłam je w jakiś sposób łączyć. Wydawało mi się to wtedy takie zabawne.

W pewnym momencie zauważyłam, że przed hotelem zbierają się skoczkowie. Właściwie tylko pięciu, a wśród nich zauważyłam jaskrawą, przypominającą fiolet czapeczkę. Zostawiłam pustą butelkę i postanowiłam do nich pójść. Co jak co, ale jeszcze nie miałam okazji pogadać z Wankiem. Moim najlepszym przyjacielem z grupy.

- Andreas! – pisnęłam, kiedy byłam wystarczająco blisko. Wszyscy się odwrócili, a Wellinger nawet się uśmiechnął. Myślał, że chodzi mi o niego? Niedoczekanie jego. Podbiegłam do Wanka i mocno go przytuliłam.

- Dobrze, że wróciłeś. Nie mogłam się doczekać.

- To miłe, co tutaj robisz sama? – spytał. Dlaczego niby miałam go okłamywać? Ukradkiem pokazałam mu pewną część zamkniętej butelki, a on tylko głośno się zaśmiał. – Ej, to wpadnij do mnie po północy.

- No okej, ale mógłbyś to ode mnie wziąć? Czuję się skrępowana, gdy wbija mi się to w biodra. – zachichotałam. Mężczyzna zastanowił się na chwilę, ale ostatecznie się zgodził. Przybliżyłam się do niego i gdy znów mnie przytulił, wsunęłam mu butelkę do kieszonki, która była w środku kurtki. Nim się obejrzeliśmy, wybiła północ a wraz z nią w niebo poleciało multum fajerwerków, które otaczały nas z każdej strony. Teraz już każdy skoczek był na placu i filmował całe zdarzenie. Forfang puścił nawet piosenkę i porwał mnie do tańca. Bawiłam się znakomicie i nawet nie czułam, że wypiłam całego szampana sama. Po chwili zmieniłam partnera, a nim okazał się we własnej osobie Maciek. Wywijał jak szalony i szczerze, to ledwo za nim nadążałam. Na końcu trafiłam na Wellingera.

- Oj Welliś, Welliś... - zaśmiałam się. – Już nie jestem na ciebie zła i proszę cię przestań strzelać takie miny. Czuję się wtedy jakbym popełniła przestępstwo.

- Masz moje słowo!

Tak jak obiecałam, pojawiłam się w pokoju u Wanka. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam drugiego Andreasa, ale wytłumaczyli mi, że Markus zawsze miał pokój ze Stephanem.

- Masz moje maleństwo? – zapytała, a starszy z chłopaków spod poduszki wyciągnął zieloną butelkę szampana. Blondyn był zdziwiony, ale się nie odezwał. Wank otworzył butelkę, a już po chwili szła pierwsza kolejka. Hej, póki nikt nie widzi, jest idealnie.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz