Pov.Karolina.
Media ciągle gadają o wygranej Kamila i o tym jak nieznajoma dziewczyna niesie go aż do podium. Hej, czy jestem taka nieznajoma?
Garmisch-Partenkirchen to miasteczko położone u podnóży Alp. Skoczkowie byli już tutaj wiele razy i nie robiło to na nich specjalnego wrażenia, jednak ja byłam zachwycona. Co innego jest być w Zakopanym, a co innego w Bawarii. Dziś wypadał Sylwester. Szczerze, to tak jak każdy miałam ochotę na odrobinę zabawy i szampana. I chociażbym miała go wypić sama, to go kupię. Na kolację przyszłam nieco spóźniona. Sklep był dalej niż mogłam się spodziewać.
- Po co byłaś w sklepie? – spytał zaciekawiony Dawid. Z każdym kolejnym konkursem, czuł się w moim towarzystwie śmielej. To dobrze, bo nie mogłam patrzeć jak się męczy usiłując zmusić się do rozmowy ze mną.
- Zablokowali mi konto i musiałam kupić kartę. – odparłam. To był jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy. Kubacki, ani żaden z chłopaków nie miał czasu tego analizować, ponieważ do naszego stolika podano kolację. Podane różowe mięso z dodatkiem warzyw wyglądało bardzo apetycznie, a więc od razu zaczęłam próbować. Każdy miał jakiś plan na spędzenie resztek starego roku. Kuba, Stefan, Piotrek i Kamil postanowili go spędzić ze swoimi rodzinami za pośrednictwem skype, a Maciek i Dawid po prostu to zignorowali i stwierdzili, że wolą być wypoczęci. A ja spędzę go w swoim towarzystwie i świat się nie zawali.
Po kolacji każdy rozszedł się do swojego pokoju. I ja również o niego zahaczyłam, ale na chwilkę. Wpakowałam pod kurtkę dwa szampany i wyszłam z hotelu. Mieszkaliśmy pod skocznią. Do dyspozycji mieliśmy duży plac, a zaś jego otaczały pojedyncze, jeszcze nie wycięte drzewa bukowe. Było dopiero po dziesiątej. Z jakieś części Ga-Pa słychać było stłumioną muzykę. Byłam przekonana, że w miasteczku również jest obchodzony Sylwester, ale ażeby tam iść musiałabym nieźle się wysilić i być pewna, że dotrę z powrotem do swojego pokoju. Otworzyłam pierwszą butelkę szampana i upiłam mały łyk. Był zimny i cholernie gazowany, ale był bardzo kwaśny i bardzo mi zasmakował. Siedząc oparta o drzewo, patrzyłam ciągle w niebo. I choć gwiazdy były ledwo widoczne, to i tak mogłam je obserwować. Nie byłam astronomem aby wiedzieć jak się układają i co ten układ oznacza, ale będąc małą dziewczynką, zawsze lubiłam je w jakiś sposób łączyć. Wydawało mi się to wtedy takie zabawne.
W pewnym momencie zauważyłam, że przed hotelem zbierają się skoczkowie. Właściwie tylko pięciu, a wśród nich zauważyłam jaskrawą, przypominającą fiolet czapeczkę. Zostawiłam pustą butelkę i postanowiłam do nich pójść. Co jak co, ale jeszcze nie miałam okazji pogadać z Wankiem. Moim najlepszym przyjacielem z grupy.
- Andreas! – pisnęłam, kiedy byłam wystarczająco blisko. Wszyscy się odwrócili, a Wellinger nawet się uśmiechnął. Myślał, że chodzi mi o niego? Niedoczekanie jego. Podbiegłam do Wanka i mocno go przytuliłam.
- Dobrze, że wróciłeś. Nie mogłam się doczekać.
- To miłe, co tutaj robisz sama? – spytał. Dlaczego niby miałam go okłamywać? Ukradkiem pokazałam mu pewną część zamkniętej butelki, a on tylko głośno się zaśmiał. – Ej, to wpadnij do mnie po północy.
- No okej, ale mógłbyś to ode mnie wziąć? Czuję się skrępowana, gdy wbija mi się to w biodra. – zachichotałam. Mężczyzna zastanowił się na chwilę, ale ostatecznie się zgodził. Przybliżyłam się do niego i gdy znów mnie przytulił, wsunęłam mu butelkę do kieszonki, która była w środku kurtki. Nim się obejrzeliśmy, wybiła północ a wraz z nią w niebo poleciało multum fajerwerków, które otaczały nas z każdej strony. Teraz już każdy skoczek był na placu i filmował całe zdarzenie. Forfang puścił nawet piosenkę i porwał mnie do tańca. Bawiłam się znakomicie i nawet nie czułam, że wypiłam całego szampana sama. Po chwili zmieniłam partnera, a nim okazał się we własnej osobie Maciek. Wywijał jak szalony i szczerze, to ledwo za nim nadążałam. Na końcu trafiłam na Wellingera.
- Oj Welliś, Welliś... - zaśmiałam się. – Już nie jestem na ciebie zła i proszę cię przestań strzelać takie miny. Czuję się wtedy jakbym popełniła przestępstwo.
- Masz moje słowo!
Tak jak obiecałam, pojawiłam się w pokoju u Wanka. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam drugiego Andreasa, ale wytłumaczyli mi, że Markus zawsze miał pokój ze Stephanem.
- Masz moje maleństwo? – zapytała, a starszy z chłopaków spod poduszki wyciągnął zieloną butelkę szampana. Blondyn był zdziwiony, ale się nie odezwał. Wank otworzył butelkę, a już po chwili szła pierwsza kolejka. Hej, póki nikt nie widzi, jest idealnie.
CZYTASZ
Ski jumper squad || A.Wellinger
Fanfiction2018© [Są inni, a jednak łączą ich wspólne zainteresowania i wiek. Obydwoje mają świadomość, że ich przyjaźń jest efektem głupiego żartu, ale nie bardzo ma to jakiś wpływ na ich relację. Ale co stanie się gdy jedno się zakocha?Czy to ich przyjaciel...