103

266 28 0
                                    

Pov.Karolina.

Czułam jak moje ciało dygocze. Miałam wrażenie jakby przez moje narządy przechodziły fale magnetyczne, które rozrywały moje narządy. Walczyłam ze swoimi powiekami do momentu gdy odpuściły.

Dookoła mnie nie było nic prócz niebieskich zasłon i kilku aparatów do których byłam podłączona. Nie ciężko było się domyślić, że byłam w szpitalu. Zresztą wszystko na to wskazywało. Nie długo leżałam sama. Dosłownie kilka minut później obok mnie pojawiła się pielęgniarka. Widząc, że otworzyłam oczy, natychmiast wezwała lekarza. Musiało mi być coś poważnego, skoro od razu zabrano mnie na jakieś badania. Cały czas zastanawiałam się gdzie jestem. Nie pamiętałam najistotniejszych rzeczy.

Po badaniu rezonasem i prześwietleniach, wróciłam na salę, gdzie pielęgniarka podała mi w strzykawce jakiś płyn. Jedyną osobą w tym momencie, jaka mogła mi cokolwiek powiedzieć, był lekarz. Jednak zamiast niego, pojawili się policjanci. Mężczyzna był zdziwiony i słyszałam jak mówił do kobiety, że to cud, że jeszcze żyję.

- Skoro już tutaj jesteście, to miło by było jakbyście mi powiedzieli co się stało. - mruknęłam. Oboje spojrzeli na siebie, ale to kobieta przejęła inicjatywę. Kiedy upewniła się, że NIC, ale to NIC nie pamiętam, usiadła obok mnie i zaczęła opowiadać.

Oniemiałam kiedy mówiła, że znaleźli mnie praktycznie martwą w jakieś opuszczonej ruderze za miastem. Nie wiedziałam dlaczego ktoś chciał mnie zabić. Mimo wszystko wydało mi się to śmieszne, że nie użył zwykłej broni tylko bawił się falami dźwiękowymi.

- Przez kilka dni dostawałam listy. - powiedziałam. Tak, okłamałam ich, ale dla mnie moje życie jest bezcenne i to, że faktycznie jeszcze żyje jest cudem. - Głównie były to wyznania wielkiej miłości w kilku językach.

- Czyli jednak coś pamiętasz. - odezwał się facet.

- Spokojnie, ciebie nigdy nie zapomnę.

Co godzinę ktoś gdzieś mnie zabierał. Mimo, że zapewniono mnie, że dygotanie w koncu ustąpi, denerwowało mnie to. Nie mogłam normalnie się poruszać, bo cała się trzęsłam.

Z godziny na godziny czułam się coraz lepiej. Późnym popołudniem przyszli moi znajomi. Wszyscy byli zaskoczeni moim stanem zdrowia, ale nie odezwałam się. Był już piątek, czyli dzień przed wielką imprezą. Wyszło na to, że nie było ze mną kontaktu prawie pięć dni.

Chociaż lekarz powiedział, że muszę się oszczędzać i powinnam zostać tutaj conajmniej kilka dni, to olałam to wszystko i wypisałam się na własne życzenie. Teraz nie mogę zostawić ich samych. Ten konkurs mimo wszystko dla nas wszystkich jest ważny. Może trochę odbiega od codziennego życia, ale jest naszą pasją. A pasje się pielęgnuje.

Dobrze, że mogłam liczyć na pomoc Lorenzo. Zajął się wszystkim. Wszystkie rekwizyty i stroje były już na arenie. Jutro wystarczy dać z siebie wszystko. Kiedy wszyscy poszli na krótki trening, ja zrezygnowałam i położyłam się w swoim pokoju hotelowym. Nie byłam w stanie podjąć się żadnego wysiłku fizycznego. Czułam jak wszystko we mnie jeszcze się trzęsie. Jutro w cale nie będzie lepiej.


Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz