Po śniadaniu od razu wyszłam z hotelu. Miałam w planach złożenie chociaż połowy choreografii. Nie mogę ciągle mówić, że zostało jeszcze sporo czasu. Szybko znalazłam w miarę ustronne miejsce, gdzie mogłam puścić piosenkę i zacząć swoją pracę.
Było cholernie ciężko. Ułożenie kroków do trzech piosenek był lada wyczynem, a podstawienie kroków Jerome do choreografii było po prostu niewykonalne. Nic mi nie pasowało. Byłam zdeterminowana do tego stopnia, że mogłabym tam ślęczeć cały dzień, ale dziś były skoki drużynowe, a ich nie mogłam przegapić.
Chłopaki już dawno się rozgrzewali. Powiedziałabym, że tryskają energią. To dobrze, bo kiedy są szczęśliwi, skoki wychodzą im o niebo lepiej. A teraz, kiedy mają przy sobie swoje drugie połówki medal powinien być ich.
Nikt nie patrzy na serie próbne. Są mało ważne i skoczkowie nawet się do nich specjalnie nie przygotowują. Mimo wszystko chłopakom poszło nie źle.
Po pierwszym skoku byliśmy na czwartej pozycji. Właściwie to po takim skoku Krafta, chłopaki powinni się mocniej skupić. Maciek oddał dobry skok i teraz powinien przygotowywać się do drugiej serii. Mam stu procentową pewność, że będziemy w serii finałowej.
Ciągle biliśmy się z Austriakami, ale po znakomitym skoku Kubackiego odskoczyliśmy im na kilkadziesiąt punktów i w dodatku odrobiliśmy stratę do Niemców, także aby zająć drugie miejsce brakowało nam 0,2punkta. Skok Kamila to był fenomen! Jednak Wellinger pokonał go tylko o 1 metr i oddalili się od nas na 3 punkty.
Byłam zmęczona i w trakcie przerwy musiałam napić się kawy. Idąc w kierunku automatu trafiłam na Michaela i Stefana. Rozmawiali, a gdy tylko mnie zauważyli zamilkli.
- Zabiłam kogoś? – spytałam.
- Trzymaj kawę. – odezwał się Michi podając mi gorący napój. – Wyglądasz jak zombie.
- Dzięki Hayboeck. Właśnie miałam iść po kawę.
Chwilę rozmawialiśmy, ale dosłownie chwilę, gdyż za chwilę miała odbyć się druga seria. Dopiłam napój do końca i znów poszłam na skocznię. Było zimno, ale chciałam być do końca. Wierzyłam do końca. Razem z Małyszem i Piotrkiem staliśmy zdecydowanie najbliżej skoczni. Ewa robiła zdjęcia, a dziewczyny na chwilę zmyły się do domku. Nie do pomyślenia, że tutaj minęła już 23:00, a w Polsce dopiero 15:00.
Końcowy wynik, bądź co bądź był satysfakcjonujący. Mamy brązowy medal! I może pozostał pewien nie dosyt, bo jednak srebrny medal był na wyciągnięcie ręki, to i tak mamy medal i wszyscy mogą być zadowoleni. Jeszcze dziś musiałam złapać trenera Schustera. Bardziej opłacalny był powrót z reprezentacją Niemiec do Monachium. Stwierdziłam, że porozmawiam z nim później, bo teraz jest zbyt duże zamieszanie. Zaraz po ceremonii wręczenia kwiatów go dopadłam.
- Proszę pana, możemy porozmawiać? – spytałam.
- Tak, możesz z nami lecieć. Markus będzie z tobą w kontakcie.
Faktycznie, ten człowiek był przewidywalny. Ale to dobrze, bo jestem tak padnięta, że nie skleciłabym sensownego zdania. Byłam wniebowzięta, kiedy w końcu mogłam położyć się na łóżku.
1/3
CZYTASZ
Ski jumper squad || A.Wellinger
Fanfiction2018© [Są inni, a jednak łączą ich wspólne zainteresowania i wiek. Obydwoje mają świadomość, że ich przyjaźń jest efektem głupiego żartu, ale nie bardzo ma to jakiś wpływ na ich relację. Ale co stanie się gdy jedno się zakocha?Czy to ich przyjaciel...