Wróciłam do Monachium, bo tam czekało mnie dużo pracy. Roda Fest zaczyna się już za trzy tygodnie, a ja jestem w kompletnej dziurze. Byłam wdzięczna, że Robertowi udało się sprowadzić mój samochód do Monachium. Już nie pojadę do Hiszpanii bo nie mam po co. Moja rodzina jak na razie nie planuje wrócić do Niemiec, więc teoretycznie zostałam ze wszystkim sama.
Moje mieszkanie wciąż wyglądało jak pobojowisko. Musiałam zacząć coś z nim robić, bo nie mogę siedzieć ciągle u rodziców. To wbrew wszystkim moim zasadom.
Kończyłam sprzątać resztki po meblach, kiedy zjawił się Joshua i zaoferował swoją pomoc. Byli po trudnym meczu z Lepizig i uznał, że gdy mi pomoże, trochę sie zrelaksuje.
Miałam trochę doświadczenia w budownictwie. Gdy byłam małym dzieckiem uwiebiałam bawić się błotem i wszystkim co się lepi. Znałam się na tynkowaniu, jak nie jeden facet. Mimo wszystko skorzystałam z oferty fachowca. Zaszpachlował wszystkie dziury i dzięki temu, już jutro będę mogła malować wszystkie pomieszczenia.
- Właściwie możemy już dziś pojechać po farbę. - powiedział Josh.
- W sumie to nie zły pomysł. Jutro będziemy mieć więcej czasu.
Wybieranie z Kimmichem farb, to jak robienie zakupów z facetem. Ciągle marudził, że ta była za jasna, tamta zbyt ciemna, a ta kolejna będzie się bardzo brudziła. Koniec końców udało się nam coś wybrać. Zawsze chciałam mieć kolorowy dom. Co w tym takiego fajnego, że wszystkie ściany będą albo białe albo szare? To ma być dom z prawdziwego zdarzenia, a nie piwnica.
Salon był przestrzenny i w dodatku miał połączenie z kuchnią. Ciężko było mi dobrać farbę, ale Josh doradził mi, że połączenie beżowego i czerwonego będzie się dobrze komponowało. Nie był dekoratorem, ale u siebie miał podobnie. I faktycznie dobrze to wyglądało.
Do swojej sypialni wybrałam raczej ciemne kolory. Zawsze uważałam, że gdy jest ciemniej, lepiej człowiek wypoczywa.
* * *
Łatwo jest wziąć pędzel do ręki i zacząć maziać ściany. Ciągłe porpawianie jednego pasma nie było na moje nerwy. Zatrudniłam firmę remontową, która w cały dzień uporała się z całym mieszkaniem. Wystraczyło wybrać tylko meble i inne sprzęty.
Długo czekałam aż farba wyschnie i meble w końcu będą mogły wjechać. Ale czekanie pod tym względem było opłacalne. Wszystko wyglądało tak, jak zawsze chciałam.
Mimo całego zamieszania miałam czas dla siebie. Za bardzo nie mogłam liczyć na przyjaciół, ale bawiłam się dobrze. Robert pojechał na zgrupowanie, Josh też... Zawsze mogłam liczyć na Eisenbichlera. Mieszkał w miałym miasteczku pod Monachium i postanowił mnie zaprosić. Na gorącą czekoladę. Póki było wszystko na swoim miejscu, skorzystałam z zaproszenia. Markus był jednym z niewielu Niemców, których lubiłam. Koło Durma, Muellera, Kimmicha i Draxlera, był jedną z najzabawniejszych osób.
Siegsdorf gdzie mieszka Bichler jest całkiem niedaleko od Ruhpolding. Wellinger ma całkiem blisko do rodzinnego domu.
CZYTASZ
Ski jumper squad || A.Wellinger
Fanfiction2018© [Są inni, a jednak łączą ich wspólne zainteresowania i wiek. Obydwoje mają świadomość, że ich przyjaźń jest efektem głupiego żartu, ale nie bardzo ma to jakiś wpływ na ich relację. Ale co stanie się gdy jedno się zakocha?Czy to ich przyjaciel...