27

476 37 3
                                    

Wczesnego ranka miałam okazję zobaczyć Cristiano w roli ojca trzech niemowlaków. Dwoił się i troił, i choć wiedział, że mogę mu pomóc, wolał zrobić wszystko sam. Taki już był. Jedynie poprosił mnie, abym nakarmiła Mateo. Zabrałam butelkę i trzymając chłopca dawałam mu jeść. Nie była to dla mnie nowość, bo już kiedyś miałam do czynienia z karmieniem dzieci.

- Zostaniesz na obiad? – spytał.

- Dzięki, ale chciałabym poświęcić Dulce trochę czasu. Ma mi za złe, że zaniedbuję naszą pracę. – odparłam.

- Rozumiem. – uśmiechnął się. – Kolejnym razem już mi nie odmówisz.

Po wspólnym śniadaniu, do domu Portugalczyka przyszła opiekunka, a ja mogłam spokojnie wyjść. Cris wybierał się na trening, więc podwiózł mnie pod moje mieszkanie.

Umówiłam się z rudowłosą w jej szkole tańca. Właściwie to naszej, ale to ona przesiaduje tam najwięcej czasu. Ja jestem tylko formalną współwłaścicielką.

Będąc na miejscu, bez zbędnych rozmów przeszłyśmy do ćwiczenia układu. Nie był on skomplikowany, ale ażeby coś nagrać, musiałyśmy najpierw to przećwiczyć. Szło całkiem dobrze i uznałam, że po trzech próbach mogłyśmy zacząć nagrywać. Ustawiłam kamerę na środku lustra w taki sposób aby było nas widać w całości i abyśmy my widziały się w lustrze. To był zdecydowanie dobry filmik.

- Nie zostaniesz chociaż na chwilę? – spytała dziewczyna, kiedy zbierałam się do wyjścia.

- Yy, nie.- odparłam. – Jestem w Madrycie tylko na chwilę, a mam bardzo dużo do zrobienia.

- Jasne, rozumiem.

Pożegnałyśmy się, a ja pognałam do domu. Właściwie to skłamałam. Nie miałam nic do zrobienia, ale nie miałam ochoty w tym momencie na rozmowę z żadną z moich przyjaciółeczek. Wolałam posiedzieć sama. Kiedy właściwie byłam już pod swoim mieszkaniem, zadzwonił do mnie Cris.

-Potrzebujesz czegoś? – spytałam na wstępie, a głos po drugiej stronie cicho się zaśmiał.

- Um... Hej. Z tej strony Marco Asensio. – powiedział. – Rozmawiam z Karoliną Zie-liń-ską?

- Tak, a coś się stało Cristiano, że to ty do mnie dzwonisz z jego telefonu?

- Ronaldo jest teraz obecnie na przedmeczowych badaniach i prosił abym do ciebie zadzwonił i ściągnął cię na nasz trening. Ponoć ma do ciebie sprawę wartą więcej niż życie.- wytłumaczył. Westchnęłam głęboko.

- Dobrze, będę za chwilę. – powiedziałam i się rozłączyłam. Skoro jego koledzy dzwonili, to ta sprawa musi być na serio poważna. Odświeżyłam się i taksówką spod swojego apartamentowca pojechałam pod ośrodek treningowy Realu Madryt. Nie koniecznie było to moje ulubione miejsce, ale czego nie robi się dla przyjaciela, prawda?

Przed stadionem czekał na mnie wysoki, przystojny i urodą przypominający Hiszpana chłopak. Był w koszulce treningowej, więc utwierdził mnie w przekonaniu, że to jeden z 'Królewskich'.

- To ty jesteś Marco, prawda? – spytałam.

- We własnej osobie. – zaśmiał się. – Miło mi poznać najlepszą przyjaciółkę naszego żelusia.

Asensio okazał się bardzo zabawnym facetem. Rzucał sucharami, jak ulotkami. Od razu zyskał moją sympatię, a dodatkowo był bardzo przystojny. Jak się okazało, Ronaldo miał jeszcze badania, więc musiałam na niego trochę poczekać. Usiadłam na ławce i przypatrywałam się ćwiczeniom piłkarzy. Nigdy nie widziałam prawdziwego treningu piłkarzy, a teraz miałam doskonałą okazję.

- Um... Hej. – usłyszałam stosunkowo niski głos po mojej drugiej stronie. Mężczyzna, a raczej chłopak do którego on należał był w mniej więcej w moim wieku. Opalony, blondyn oraz miał niebieskie oczy. I jakby tego było mało, był nieziemsko przystojny.

- Cześć. – odparłam z uśmiechem.

- Jestem Marcos, a ty?

- Karolina. – zaśmiałam się.- Miło mi cię poznać, Marcos. Potrzebujesz czegoś?

- Twojego numeru. – odparł sugestywnie poruszając brwiami.

Był taki uroczy i zabawny, że bez wahania podałam mu rząd dziewięciu cyfr. Rozmawialiśmy chwilę, do momentu kiedy pojawił się trener – Zinedine. Lubiłam wypowiadać jego imię. Było tak specyficzne, że nawet kiedyś chciałam aby mój syn się tak nazywał. Kiedy zauważyłam Portugalczyka, zerwałam się i od razu do niego podeszłam.

- Dlaczego kazałeś swojemu koledze do mnie zadzwonić? – zapytałam. – Coś nie tak?

- Ja kazałem do ciebie zadzwonić? – zdziwił się. – Nic z tych rzeczy!

No cóż. Skoro już tutaj byłam, to postanowiłam do końca czekać na Cristiano. Słyszałam, że do końca treningu zostało nieco ponad pół godziny. Kilka razy swoją obecnością zaszczycił mnie Marco, a za to Marcos ciągle na mnie spoglądał. Czułam się dziwnie.

- Powiesz mi w końcu, dlaczego w perfidny sposób mnie tu ściągnąłeś?

- Powinno być tak, że powinnaś skakać z radości rozmawiając ze mną, a tym czasem jest na odwrót. – zachichotał.

- O ile dziewczyny mogą lubić piłkę i znać się na niej, to powiem ci, że jedynym klubem, do którego mam słabość jest Bayern Monachium. – rzekłam, a jego mina była bezcenna. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie każdy jest wielkim fanem Realu i nie każdy ma mokro kiedy widzi jakiegokolwiek piłkarza królewskich.

Ty za to masz mokro, jak widzisz Andreasa Wellingera.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz