92

309 32 1
                                    

Pov.Karolina.

To co dzieje się w Vikersund, to jakieś żarty. Trener Schuster ciągle mnie wypytuje o ostatnią sytuację z Andreasem. Jedynie co mnie pociesza to, to że mnie o to już nie obwinia. To nie moja wina, że jest psychiczny i widzi jakieś głupoty. Jest mi przykro, że każdy widzi we mnie sprawcę, choć tak naprawdę nikt nic nie wie.

Wpieniało mnie zachowanie Eisenbichlera. Powinienen się cieszyć, że jeszcze z nim rozmawiam, a nie czepiać się moich okularów i tego, że noszę je od rana.

- Biłam się z nartami i mam śliwę pod okiem. - warknęłam. - Zadowolony?

- Jezu... Dziewczyno, to tylko żarty.

Konkurs zbliżał się wielkimi krokami. Nie chciałam być bezużyteczna, więc zgłosiłam się do robienia zdjęć. Właściwie to było oczywiste, że spadnie to na mnie. Mówcie co chcecie, ale chodzenie z aparatem czasami bywa fajnie. Możesz wejść wszędzie!

Wszyscy skoczkowie mieli potencjał, ale warunki nie były zbyt łaskawe. Wiatr był niedokiełznania. Dobrym przykładem był skok Andreasa, a później Geigera. Nie mieli tego noszenia. Zresztą nikt nie miał, prócz Norwegów i pewnych wyjątków.

Powiedzmy sobie szczerze, każdy był zaskoczony skokiem Żyły. Skoczył najdalej z Polaków!

Na drugą serię już nie poszłam. Odpadały mi nogi, a jakby tego było mało, strasznie wiało. Wyprosiłam Hofera, żeby pozwolił mi pójść do wieży. Pozwolił mi iść tylko dlatego, że skoczkowie skarżyli się, że jest strasznie nudno.

Na górze faktycznie było sztywno. Wszyscy siedzieli nieruchomo i spoglądali na telewizor. Każdy obawiał sie warunków. Rozmawiałam z Forfangiem, gdy po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk mojej komórki. Zaniemówiłam, kiedy na wyświetlaczu pokazało mi się zdjęcie Cris'a. Odrzuciłam połączenie, ale kilka chwil później przysłał mi sms'a.

Od: Ronaldo.

Czekam pod twoim hotelem.

Musiała minąć minuta, zanim zrozumiałam, że on tutaj jest. Każdy może go zobaczyć. Każdy może się domyślić, że nie przyjechał tu bez powodu. Zaczną się pytania. Zaczną się wywiady. Artykuły w gazecie... Cholera, Cris! Coś ty narobił!

Wystrzeliłam jak z procy. Nikt nie mógł go zobaczyć. Na drodze spotkałam Maćka, ale kiedy ten chciał mnie zatrzymać, odepchnęłam go od siebie i biegłam jeszcze szybciej. Od skoczni do hotelu był dość spory kawałek, ale pokonałam go bardzo szybko. Czarna kurtka, obcisłe spodnie i okulary... Wszędzie bym go poznała.

- Cris! Ty durniu! - wrzasnęłam.

- Wiem, że nie powinienem tutaj przyjeżdżać, ale wyjechałaś, a ja miałem ci wiele do powiedzenia. - zaczął całkiem łagodnie. To do niego zdecydownie nie podobnie. Kiedy ktoś podnosił na niego głos, był dwa razy gorszy.

- Proszę cię, nie możemy tutaj rozmawiać.

- Nie. - zaprotestował. - Porozmawiamy tutaj, a jeśli będzie trzeba, osobiście znajdę tego twojego Andreasa.

- Roni...- jęknęłam. - Będziemy mieć oboje problemy.

- Trudno.- wzruszył ramionami. - Zależy mi na twoim szczęściu i zrobię wszystko, żeby odkupić swoje winy.

- Dobrze, pogadajmy, ale nie tutaj.

Portugalczyk był uparty jak osioł. Z trudem go namówiłam, żebyśmy pojechali do jego hotelu. Taksówkarz był na tyle natarczywy, że w pewnym momencie zwróciłam mu uwagę, aby patrzył na drogę, a nie oglądał się za siebie.

Cristiano mówił to co ślina mu przyniosła na język. Mówił prawdę o sobie, co nie zawsze mu wychodziło. Cieszyłam się, że mój były narzeczony, najlepszy przyjaciel w końcu zrozumiał swój błąd. Czy jestem w stanie mu wybaczyć? Tak, jeśli to co mówi jest szczere. Uważam, że każdy powinien dostać drugą szansę.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz