58

338 28 2
                                    

Pov.Andreas.

Za mną ciężka noc. Ciężka i długa. Zastanawiałem się co tak właściwie widzą we mnie wszystkie dziewczyny. Przyciąga ich mój charakter? To, że tak łatwo się nie poddaję? Sposób w jakie je traktuje? Nie, one lecą na mój wygląd.

Wczorajsze spotkanie z Marie było błędem. Okłamałem siebie, Karolinę i wszystkich, którzy co nie co już wiedzą o tej kretynce. I może kiedyś kręciliśmy, ale na tym się skończyło. Pamiętałem każde słowo, które wczoraj powiedziałem. Mam wyrzuty sumienia, że nie powiedziałem jej o tym, że już z kimś się spotykam. Że nie zareagowałem kiedy wyznawała mi miłość. Jednak ciągle myślałem O NIEJ. O jej kasztanowych włosach, zielonych oczach i malinowych ustach.

Co jest z tobą nie tak? Za kogo ty się w ogóle uważasz? Od tygodnia z nią nie rozmawiałeś, bo jedna łatwa laska powiedziała ci kilka durnowatych słówek i poczułeś się wielce kochany? Twoja prawdziwa miłość właśnie odjeżdża czerwonym ferrari z Forfangiem, a ty użalasz się nad sobą zamiast działać.

Czekaj. Co? Spojrzałem jeszcze raz, ale tym razem dokładniej. Do czerwonego ferrari jako kierowca wsiadła Karolina, a zaraz za nią na miejscu pasażera ulokował się Johann. Odjechali, a ja śledziłem ich wzrokiem. Raz, że nie mogłem uwierzyć w to, że to jest samochód Polki, a dwa, skąd do cholery wziął się tam ten kretyn?! Samochód na monachijskich blachach szybko zniknął z mojego pola widzenia.

- Twoja miłość właśnie porwała mi przyjaciela. – usłyszałem tuż nad uchem.

- Tak. – mruknąłem.

Wczorajsze kwalifikacje nie poszły mi tak super, ale miałem nadzieję, że lepiej będę sobie radził w Pjongczang. Willingen to ostatni przystanek przed olimpiadą. To ostatni test, który muszę zaliczyć. Wszyscy bardzo się stresowaliśmy. Byliśmy u siebie, każdy bił się o jak najlepszą pozycję w kadrze i każdy miał swoje problemu osobiste. Jak ja.

Nowy turniej 'Willingen Five' to dobre urozmaicenie przed Igrzyskami. Po mojemu liczą się wszystkie skoki. Do pierwszego konkursu nie pozostało za wiele czasu. Idealny moment na ostatnie przygotowania. Miejsce dla skoczków wyglądało jak ścieżka w lesie, a po bokach stały różnorakie kontenery na śmieci. Może mi się wydawać, ale w ubiegłych latach wyglądało to o wiele lepiej. Część skoczków albo była już tam na górze, albo czekała na swoją kolej. Jedynie pierwsza dziesiątka, a w tym ja szwędała się wśród domków. Było całkiem pusto i na spokojnie mogliśmy trochę się porozciągać i pobiegać. O ile ja lubiłem gimnastykę i faktycznie się rozciągałem, to Richi miał to w nosie i jedynie skakał w górę i w dół, w górę i w dół. W pewnym momencie usłyszałem głośny śmiech. Nie ciężko było się domyślić, że to śmiech Karoliny. Przemknęła obok mnie z prędkością światła, a za raz za nią biegł Tande. Tandeta, was*? Było ślisko, a brunetka miała zwykłe adidasy, więc nie zdziwiłem się gdy się poślizgnęła, ale na szczęście zdołała podtrzymać się rękami i nie upadła.

- Jesteś głupi! – znów zachichotała, kiedy Daniel pomógł jej wstać.

- To ty obraziłaś mój wąs.

Nie ciężko było zauważyć u Norwega zmianę. Freitag w żartach uznał, że blondyn po prostu chciał osiągnąć takie wyniki jak on i również zapuścił 'magiczny wąs'. Właściwie to nie wiem co w tym fajnego. Ani to nie wygląda fajnie, ani nic. Jednak nie to mnie bolało. Bolało mnie to, że nawet na mnie nie zwróciła uwagi. Była tak zajęta Danielem, że nawet mnie nie zauważyła. Wiem, że sam sobie na to zapracowałem. Nawet nie jestem już pewien co jest między nami. Jedynie wiem, że jest źle. Porozmawiam z nią i to zaraz po turnieju.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz