59

341 27 2
                                    

Pov.Karolina.

Cieszy mnie trzecie miejsce Dawida. Cieszy mnie szósta pozycja Stefana. Dobija mnie czwarta lokata Kamila. Jak bardzo cieszyłam się z miejsca lidera po pierwszej serii, byłam smutna z wyniku końcowego. To nie była jego wina i zarówno on nie może się obwiniać o nic, ani nikt tego nie może robić.

Było dobrze i zgodnie z trenerami stwierdziliśmy, że Korea jest nasza. W przenośni oczywiście. Nikt nie może być niczego pewien, bo kraje egzotyczne takie już są. Fajne, ale nie przewidywalne.

Zaraz po wręczeniu razem z Dawidem wróciliśmy do domku. Kamil już tam był i chaotycznie pakował swoje rzeczy. To nie był ten sam człowiek.

- Kamil, chodź tu. – powiedziałam. Na początku mnie po prostu zignorował. Jakby mnie tam nie było. Jednak chyba się opamiętał, bo zostawił wszystko i razem wyszliśmy na zewnątrz.

- Coś się stało? – spytał próbując się opanować. Było mu ciężko, to było widać.

- Ogarnij się kretynie. To nie twoja wina i powinieneś już o tym zapomnieć. Jutro też jest dzień, ale najważniejsza jest olimpiada. Wiesz ile Polaków tobie kibicuje? Jeśli teraz pokażesz, że szybko się derywujesz, możesz być pewien, ze wykorzystają to przeciwko tobie.

- Szkoda, że zawsze masz rację. – mruknął przytulając się do mnie. Nie wiele mu to pomogło, ale na pewno ostudziło jego zapędy. Jeszcze by nas wszystkich w hotelu pozabijał i co w tedy?

Obydwoje mieliśmy już wracać z powrotem, ale zaczepił mnie Wellinger. Kamil uśmiechnął się tylko i wszedł do środka. Jak podejrzewałam, gryzło go sumienie. Miał skruszoną minę jakby kogoś zabił i chcąc czy nie, musiał przyznać się do zbrodni.

- Popatrz jak się dawno nie widzieliśmy. – sarknęłam. Nie będę cieszyć się na jego widok. Nawet jeśli nic by nie zrobił.

- Muszę z tobą porozmawiać i mam nadzieję, że wysłuchasz mnie do końca. – powiedział. Poniekąd trochę mnie to zaciekawiło. Usłyszałam swoje, ale byłam ciekawa jego wersji. Co jak co, ale on nigdy nie kłamał. Przynajmniej tak mówili chłopaki i trochę wiem ze swojego doświadczenia. Ponagliłam go, bo oboje nie mieliśmy za dużo czasu. Na niego pewnie czekały wywiady, a ja musiałam pomóc chłopakom. – Spotkałem się wczoraj z Marie i... I okłamałem ją, ciebie i siebie. Nie powiedziałem jej o tobie, tobie całej prawdy o niej i skłamałem przed sobą co do ciebie. Powiedziała mi kilka miłych słówek i tym samym mnie omotała, ale tylko na moment. Jestem facetem i musisz to zrozumieć. Będąc razem nie okazywaliśmy sobie uczuć, a każdy ich potrzebuje. Wiem, że tobie też to przeszkadzało.

- Przejdź do sedna. – warknęłam. Bałam się, że powie coś co jednak mnie rozklei. Mówił cholerną prawdę.

- Kiedyś między mną, a Marie coś było, ale szybko się skończyło. Zresztą opowiadałem ci jaka jest. Całą noc biłem się z myślami, dlaczego nie zaprzeczyłem, że nie mam nikogo. Ja naprawdę cię przepraszam. To nie miało tak wyjść.

- Ouu... - syknęłam. – Chyba zaraziła się opryszczką. – powiedziałam przyglądając się małej ranie na jego ustach.

- Karolina, nie całowałem się z nią nigdy. – warknął.

- Kochasz mnie? – spytałam nagle. Nie interesowało mnie to co mówił. To nie miało znaczenia. Jeśli powiedziałby to, co chciałabym usłyszeć... Jestem w stanie o wszystkim zapomnieć. Powiedzieć 'nie było tematu'.

- Ja... - zaczął się mieszać. Zamilkł, a ja nie mogłam już czekać.

- Tłumaczysz mi się z czegoś o czym wiedziałam, mówisz mi, że ci na mnie zależy. Wnioskuję to z tego, że mi się tłumaczysz, więc musi ci na mnie zależeć. To dlaczego nie powiesz tych głupich słów, co?

- To nie jest proste i ty doskonale o tym wiesz! – fuknął.

- A jak ci powiem, że oficjalnie z tobą zrywam i od teraz mam w nosie co się z tobą będzie działo, to też nie będzie proste? – zaśmiałam się nerwowo. Poniosło mnie, ale to dobrze. Wcześniej nie miałabym wystarczająco odwagi aby to powiedzieć. Andreas stał z otwartą buzią i patrzył się we mnie jak w obrazek. – Tak Wellinger. Zrywam z tobą. Znajdź sobie kogoś, komu nie będziesz musiał powtarzać tych durnych słówek. – warknęłam odchodząc.

Powinno mi ulżyć, prawda? Nie ulżyło mi, bo Andreas nie był w żadnym wypadku moim problem. Ale przekonał mnie, że jest jeszcze dzieckiem. I to takim wyrośniętym.

Pakując bus nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Sytuacja w jakiej się znalazłam nie była już pierwszą, ale tym pierwszym kształcicielem była praca. Nie mogłeś dać po sobie poznać, że zostałeś bez sił. Po powrocie do hotelu nie miałam ochoty na kolację. Najadłam się już dzisiaj wrażeniami i to mi w zupełności wystarczało.


Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz