39

449 27 1
                                    

Nie długo po przyjeździe do hotelu okazało się, że nasz Kamil wygrał 83 Plebiscyt Sportowy. To ogromne wyróżnienie, zważywszy na to, że za jego plecami uplasował się nie kto inny jak Robert Lewandowski. Ogromnym zaskoczeniem była również pozycja Piotrka. 9 miejsce to nie byle co!

Kamil chcąc czy nie chcąc musiał połączyć się za pośrednictwem Internetu ze wszystkimi obecnymi na gali. Każdy wiedział, że to prosty chłopak i takie momenty go stresują. Zresztą sam to podkreślił. Jako jedni z nielicznych zostaliśmy w hotelu. Prócz nas, do jutra zostają Niemcy, Norwegowie i Słoweńcy. Właściwie to wręcz idealnie, aby zrobić huczną imprezę. Nie mogliśmy wbić na restaurację, więc automatycznie wszystko miało odbyć się u mnie. Tak czy siak musiałam posprzątać pokój. Z pokoju Kubackiego cały asortyment przenieśliśmy do mojej szafy.

- Ej, to w takim razie idź po tych Niemców. – wyrwał się nagle Kamil zgniatając w ręce puszkę po austriackim piwie. To nie był dobry pomysł, zważywszy na to, że za karę siedzę bez bluzki.

- Dobra. – prychnęłam. Odłożyłam napój na stolik i pewnym krokiem poszłam na koniec korytarza do pokoju Wellingera. Kot podążał za mną, jakby bał się, że ich oszukam. Jak, skoro zostawiłam telefon? Zapukałam mocno do drzwi, a po chwili zobaczyłam Wanka.

- Andi! – pisnęłam przytulając go. Nie bardzo się kontrolowałam, a przecież nie wypiłam za dużo. Chyba.

- Zielińska? Jakaś ty odważna. – zaśmiał się. – Czego potrzebujesz dziecino?

- Wszyscy jesteście zaproszeni na wielką imprezę u mnie w pokoju. Ty też Wellinger! – wychyliłam się za plecy bruneta i pomachałam do chłopaka, który leżał na łóżku i patrzył otępiało w moją stronę.

- Jasne, wpadniemy.

Dumna wróciłam do swojego pokoju, gdzie znów szła kolejna kolejka. Kilka minut później dołączyli do nas Wellinger, Leyhe, Wank, Geiger, Forfang oraz Tande. Dziwne, bo o nich nawet nie pomyślałam, ale czym więcej tym lepiej. Siedząc pośród jedenastu chłopaków czułam się jak kretynka. Miałam wrażenie, że wszyscy patrzą mi się w biust.

- Wybaczcie, ale ksiądz musi iść po kolędzie. – powiedziałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. Musiałam na chwilę wyjść. Kilka minut później i toaleta była by nie do użycia. Doszłam do recepcji, gdzie usiadłam przy oknie i gorączkowo zaczęłam wdychać świeże powietrze.

- Trzymaj. – usłyszałam, a po chwili na moim ramieniu wylądowała czyjaś koszulka. Nie była moja, bo jak dobrze pamiętam miałam białą, a ta była granatowa.

- Dzięki. – mruknęłam nakładając ją na siebie.

- Skoro jesteśmy tutaj sami, to może mi wyjaśnisz dlaczego mnie dziś unikałaś.

- Widziałam cię z pewną dziewczyną. Nic ważnego. – wytłumaczyłam.

- Hej, dobrze wiesz co do ciebie czuje. Jeśli chodzi o Marie... To po prostu przyjaciółka mojej siostry. Desperatka i tyle. – prychnął. Marie...

- Wracajmy. – powiedziałam.

Bawiłam się chyba najlepiej, bo najwięcej w siebie wlałam. Ten kto znał mnie odrobinę dłużej wiedział, że lubię się bawić. Jednak mimo wszystko nic mi nie było. Cała impreza rozleciała się po północy. Każdy był zmęczony, a w dodatku jutro z samego rana mamy samolot. Zostałam z tym syfem sama.

- Spokojnie, pomogę ci. – powiedział Niemiec, a ja lekko się uśmiechnęłam. Jego pomoc jest mi niezbędna.

- Jedziesz na te kilka dni do Niemiec? – spytał.

- Nie, jadę do Hiszpanii. – odparłam. – A co? Chcesz wiedzieć ile masz czasu?

- Jesteś tak śmieszna, że aż mi cię szkoda. – fuknął.

Szybko uwinęliśmy się z całą robotą. Byłam padnięta i nawet nie zauważyłam kiedy położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz