Chapter 3

3.4K 341 117
                                    

-Kurde co to jest!? No co to jest ja się pytam!? Czy ty możesz choć raz dać mi wygrać?!-Felix po raz kolejny walnął mnie poduszką. Bo znowu przegrał na konsoli.
-Ej to nie moja wina, że jesteś słaby i nie...
-A masz!!

Chłopak Zamachnął się tak bardzo, że wraz z poduszką sam wylądował centralnie na moim torsie. Śmiejąc się z upadku Lixa przyciągnąłem brunetka bliżej.
Teraz leżał na mnie i patrzył mi głęboko w oczy, a ja gładziłem jego w włosy.

Piękne. Prawie czarne. Błyszczące. Wesołe.

Kocham te oczy.

Piękny. Szeroki. Białe perełki. Zawsze szczery.

Kocham ten uśmiech.

Piękne. Grube. Miękkie. Lśniące. Pachnące pomarańczą.

Kocham te włosy.

Piękne.Gładkie.Delikatne.Blade.

Kocham te ręce.

Piękne. Miękkie. Soczyste. Różowe. Nawilżone pomadką.

Kocham te usta.

Felix patrzył mi w oczy a ja poczułem ucisk w brzuchu.
Chcę go pocałować.
Nie mogę.
Nie teraz.

-Changbiniie dzisiaj podobno gwiazdy spadają-wyszeptał Australijczyk
-Na prawdę? O której?
-Jakoś teraz-powiedział i położył się obok mnie.
-No to chodźmy na dach.

Wyszliśmy przez okno na płaski dach domu. Od zawsze uważam, że to magiczne miejsce z cudownym widokiem.
Siedzimy teraz koło siebie trzymając się za ręce i stykając się kolanami.

Spadając gwiazda

-pomyśl życzenie-szepczę Felixowi do ucha myśląc nad własnym.

Chcę aby był mój.

A ja jego.










Little Talks | changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz