James
Moim zadaniem było sprawdzenie północnej ćwiartki miasta. Były tam najwyższe bloki i sporo klubów ale tylko raz spotkałem wampiry którym zabawa wymknęła się spod kontroli. Głównie widywałem ludzi imprezujących do późna. Strażnikiem jestem dopiero rok i jestem w tym naprawdę dobry. Zazwyczaj patrol zajmuje mi dwie godziny. Dzisiejszej nocy robiłem już ostatnie kółko i nie zauważyłem nic niepokojącego. Wolałem spokojne patrole. Raporty z nich składały się z jednej kartki stwierdzającej że nie było widać nikogo podejrzanego.
Już miałem kierować się do gniazda gdy zauważyłem start z dachu, lotnik. Co za kretyn! Nie zna prawa? Nie wie co grozi za start w obecności ludzi? I co robi tak daleko od szkoły? Super teraz muszę dopilnować żeby jak najszybciej znalazł się w przed dyrektorem. Trzeba przyznać że jest szybki, ale ja jestem szybszy. Po minucie byłem za nią, to jakaś dziewczyna, a myślałem że tylko chłopcy mają takie durne pomysły, no to teraz musi się wytłumaczyć.
- Hej, nie za późno na takie wycieczki?- odwróciła się w moją stronę z szokiem wymalowanym na twarzy. Nie spodziewała się strażnika w tak dużym mieście? Serio? Była młoda ale na głupią nie wyglądała.- Z którego jesteś okręgu? Jak się nazywa twoje gniazdo? Czemu jesteś tak daleko od szkoły?- Nie odpowie mi tutaj zrobi to przed dyrektorem. Jej wybór. Spojrzała tymi błękitnymi oczami w miejsce z którego wzbiła się w powietrze. Zaczęła odlatywać, ona chyba sądzi że uda jej się uciec. No raczej nie mi.Nina
Zawsze chciałam spotkać kogoś takiego jak ja. Gdy przyzwyczaiłam się do myśli że jestem jedyna pojawia się on. Zaczął zadawać pytania na które nie znałam odpowiedzi. Wiem że to mogła być moją jedyna szansa na dowiedzenie się kim jestem ale spanikowałam. Spojrzałam przez ramię, kurwa leci za mną. Dobra, zostało parę metrów, dam radę. Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach.
- Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczęłam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe. Oba zostały zakleszczone między moimi plecami a jego udami.- Przekręcę cię na plecy, nie szarp się!- Jeden ruch i leżałam na skrzydłach. Facet wie co robi.- Czemu uciekłaś przed strażnikiem?
- Nie wiedziałam kim jesteś.
- Nie kłam!- wkurwił się- W każdy okręgu mamy takie mundury! Z którego pochodzisz?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Dobra, nie chcesz rozmawiać ze mną, porozmawiasz z dyrektorem.- założył mi na nadgarstek metalową bransoletkę z jakimś symbolem.- To nadajnik, więc nie próbuj uciekać. Lecisz maksymalnie dwa metry za mną.- wstał i czekał na mnie.
- Nie.
- Słucham?
- Nigdzie z tobą nie lecę, nie znam cię, wracam do domu.- wstałam i zrobiłam parę kroków do tyłu.
- Nie martw się, oni cię do niego odeślą.- zrobił krok w moją stronę.
- Nie muszą, sama trafię.
- Może cię odprowadzę? Gdzie mieszkasz?- wyczułam sarkazm ale stwierdziłam że najlepsza będzie prawda.
- Tutaj.
- Masz zamiar się jeszcze długo ze mną droczyć? Znam wszystkich z mojego gniazda, a ty do niego nie należysz!- poczułam łzy w oczach. Co mam zrobić żeby mnie puścił wolno?
- Ale ja mieszkam w tym budynku.- powiedziałam tupiąc w dach.
- Nawet jeśli twoi rodzice są odłączeni to nie zmienia faktu że teraz powinnaś być na szkoleniu. Czemu z niego uciekłaś? I czemu nie zostaliśmy poinformowani że mieszkacie na naszym terenie?- Przestał krzyczeć, ale nadal był chłodny.
- Nigdy nie byłam na szkoleniu, a moi rodzice nie poinformowali was o naszej przeprowadzce bo nie wiedzą o was. Oni nie mają skrzydeł. Ja nie wiedziałam że ma je ktoś poza mną.- okej wyrzuciłam to z siebie. Patrzył na mnie jak na wariatkę. Potem złość w jego oczach zamieniła się w smutek?
- Możesz wrócić do domu, ale nadajnik zostanie. Poinformuje o tobie władze a one podejmą decyzję co dalej.
- Co dalej?- spytałam niepewnie.
- Gdzie cię ulokować. Będą musieli dojść jak znalazłaś się wśród ludzi.
- Błagam nie mów nikomu. Nie chcę zostawiać rodziców. Proszę.- byłam gotowa go błagać.
- Muszę.
- Ale przecież nikt nie musi wiedzieć. Odejdę stąd jak tylko skończę osiemnaście lat i już mnie nie zobaczysz.
- Nie chcesz poznać swoich prawdziwych rodziców? Nie chcesz mieszkać wśród swoich? Poznać nas? Naszej historii i kultury?
- Mogę przeczytać jakieś wasze książki. Ale nie zabieraj mi mojego życia.
- Mogę ci jedynie obiecać że najpierw dowiem się kim jesteś i z tobą porozmawiam, a potem udam się do dyrektora.
- Dziękuję.- to może nie rozwiązywało problemu ale dawało mi czas na przemyślenie sprawy.
- Muszę wiedzieć jak się nazywasz, kiedy się urodziłaś i gdzie?
- Nina Scott, dwudziesty ósmy maja dwa tysiące pierwszy rok, szpital w Palm.- potaknął i wyjrzał przez krawędź bloku gdzie wcześniej byli ludzie. Dopiero teraz zauważyłam że do pleców miał przyczepiony cholernie wielki miecz. Idealnie między skrzydłami. Spojrzał na mnie i powiedział
- Bransoletka przy próbie zdjęcia porazi cię prądem. Jutro, tutaj, dwudziesta trzecia.
A sekundę potem był już daleko.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...