Tydzień później
James
Egzekutor panoszył się po gnieździe wprowadzając swoje zasady. Dołączyło do nas trzech lotników, by pomóc w patrolach. Dobrą informacją było to że zatrzymałem swoją ćwiartkę do pilnowania, złą to że będę ją patrolował na zmianę z Calesem. Razem z Niną opracowaliśmy zasady dzięki którym nie powinna natrafić na wampiry i Egzekutora. Częściej się widujemy i trenujemy, dzięki temu że zgłosiłem się do przeszukiwania budynków. Nasi naukowcy z twierdzą że nawet najsilniejszy środek usypiający czy narkotyk powalił by wampira na maksymalnie dwadzieścia minut, czyli cała siódemka jest uwięziona gdzieś w mieście.
Nina
Od tygodnia budynki, ulice i godziny dzieliły się na bezpieczne i niebezpieczne. Myślałam że to będzie bardziej męczące ale umiem pogodzić szkołę, treningi i wyjścia ze znajomymi z nowymi zasadami. Niepokoi mnie tylko to że przyłapuje się na patrzeniu za siebie, sprawdzaniu czy ten sam samochód nie jedzie za nami całą drogę, szukaniu u nowo poznanych osób cech półdemonów. Nie mogę się doczekać spotkania z Jamesem, to mnie zawsze uspokaja. Nigdy nie sądziłam że ktoś może zrozumieć moje problemy i lęki. Może to przez to że wychowywałam bez innych lotników. Spojrzałam ostatni raz na słońce chowające się za horyzontem i otworzyłam klapę wyjścia na dach.
Gdy byłam już w łóżku napisał do mojej połówki zwykłe "co u ciebie?". Po kilku chwilach usłyszałam jak mój telefon wibruje na podłodze koło łóżka.
Od Jamesa: Dzisiaj nie mam patrolu, leżę już w swoim łóżku choć wolałbym w twoim.
Do Jamesa: Tak, wiem, mam bardzo wygodne łóżko ;)
Czuje że obojgu nam brakuje bliskości tego drugiego. Nie wiem czy to przez więź połówek czy przez miłość ale chciałbym spędzać z nim większość czasu a nie parę chwil co dwa dni.
Od Jamesa: Ty też jesteś niczego sobie :* śpij piękna, jutro szkoła a po niej trening
Do Jamesa: Nie mogę się doczekać, dobranoc :*Odliczałam minuty do ostatniego dzwonka, jeszcze parę i do domu. Że to się musi tak długo ciągnąć. Nareszcie!!! Spakowałam się i ruszyłam korytarzem do wyjścia. Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.
- Myślałem że cię nie dogonię, ale podzielam twoją niechęć do szkoły.
- A goniłeś mnie ponieważ?- lubię go ale strasznie mi się spieszy.
- W piątek jest impreza w Red Shot, zaprosili świetny zespół, idziemy całą klasą, dołączysz?- Jak mam mu odmówić gdy jest taki cały radosny?
- Spytam mojego chłopaka jak pracuje i może się wybierzemy. Dam ci jutro znać, dobrze?
- Pewnie, do zobaczenia.
Jeszcze winda i będę w domu, Jamesowi nie spodoba się pomysł z imprezą ale jakoś go namówię. Odrobiłam lekcje, posprzątałam swoje rzeczy i spakowałam się na jutro. Było już po dwudziestej, czas się szykować. Włożyłam leginsy, koszulkę i adidasy. Związałam włosy w luźną kitkę i przypięłam pochwę ze sztyletem pod koszulką. Z wodą w ręku dostałam się na dach. Czekał na mnie z tym swoim tajemniczym uśmieszkiem.
- Cześć kochanie, gotowa na trening?
- Zawsze.- powiedziałam całując go.
Rozwiązanie zagadki jego tajemniczego uśmiechu leżało zanim. Wielki brązowy bat wystawał z jego plecaka. Nauka "jak uderzyć batem i się przy tym nie zabić" była ciężka, na szczęście po godzinie dał mi spokój. Skórzany bat z wplecionym srebrem wygrał tą potyczkę. Po części fizycznej przeszliśmy do wiedzy z trzech książek które od niego dostałam. Na następny trening ma mi przynieś dwie nowe. Całość skończyła się jak zwykle całowanie, przytulanie i dotykanie.
- Muszę już lecieć.- powiedział ze smutkiem.
- Mam do ciebie jeszcze malutką sprawę. W piątek jest impreza i bardzo chcę z tobą iść.
- Coś wymyślę.
- Kocham cię najbardziej na świecie.
- Mam nadzieję, daj jeszcze jednego buziaka i uciekam.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...