James
Obudziłem się po północy, w gnieździe wył alarm. Zerwałem się z łóżka, ubrałem i przypiąłem miecz. Wybiegłem na korytarz z wszystkich pokoi dochodziły dźwięki pośpiesznego przygotowywania się do akcji. Na dole stał już dyrektor i paru lotników.
- Co się dzieje?
- Gniazdo trzydzieści kilometrów na południe od nas włączyło alarm.
- Za minutę wyruszamy, weź srebrne ostrze z wtopioną solą ze zbrojowni. Nadal obstawiamy że to demony.
Przypiąłem dodatkową pochwę i włożyłem do niej sztylet.
Po chwili wszyscy byliśmy już w powietrzu, po przeleceniu paru kilometrów w oddali zobaczyliśmy unoszący się dym. Dolecieliśmy w piętnaście minut, palił się dom główny koło szkoły. Na zewnątrz był spokój, dokładnie rozejrzałem się dookoła. Spóźniliśmy się? Przegrupowaliśmy, pięciu ludzi okrążyło budynek a my weszliśmy do środka. Pożar powoli dogasał, wokół była cisza, wszędzie dym i zgliszcza. To nie wyglądało na robotę demonów. Przeszukaliśmy cały teren, znaleźliśmy ciała porozmieszczane w całym domu. Dziwne było to, że większość ciał wyglądała jakby zemdleli i już nie odzyskali przytomności, tylko kilkanaście miało oznaki walki. Co kurwa zabija w ten sposób?! Zobaczyłem Toma stojącego nad zwłokami jakiegoś chłopaka.
- Znałeś go?
- Tak, poznałem go na szkoleniu a potem spotykaliśmy się od czasu do czasu. Za miesiąc miał wsiąść ślub.
- Przykro mi.
- Kurwa, ona się załamie. Ja pierdole, widzisz te ciała prawie nikt nie walczył.
- Niedługo będą tu mistrzowie, dowiedzą się o co chodzi.
Widziałem dezorientacje w oczach towarzyszy, dyrektor zarządził wykopanie grobów dla tych którzy pochodzili z gniazda. Resztę zwłok spakujemy po wszystkim w czarne torby i odeślemy rodzinom.
Po szóstej wróciliśmy do domu, gdy odlatywaliśmy właśnie lądowali mistrzowie. Pewnie koło południa będziemy znali wyniki ich pracy. Boże chciałbym się położyć koło Niny i w nią wtulić.
Nina
Obudziłam się po pierwszej w nocy. Źle się czułam, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Byłam smutna i wystraszona, ale przecież nie miałam koszmaru. Poszłam napić się wody i wróciłam do łóżka. Moje myśli zaczęły krążyć wokół Jamesa. Wzięłam telefon i chciałam zadzwonić, ale zorientowałam się że jest w pół do drugiej. Wystukałam sms: Wiem że jest środek nocy, ale mam złe przeczucie. Wszystko w porządku?
Przewracałam się z boku na bok przez dwie godziny. Spojrzałam na telefon ale nie miałam żadnej nowej wiadomości. Nina kurwa ogarnij się! Jest środek nocy, on pewnie śpi. Pytanie tylko czemu ja nie śpię. Napisałam kolejnego: Napisz do mnie gdy tylko odczytasz, martwię się.
Nie ma opcji że zasnę, błagam odpisz że mi odbiło i mam iść spać.
James
Prysznic mnie trochę odprężył, zanim zasnąłem spojrzałem na telefon. Dwa SMS od Eleny, odpisałem jej czemu nie miałem telefonu przy sobie i co się stało. Odpowiedz dostałem od razu: Przykro mi, jest coś co mogę dla ciebie zrobić?
Do Niny:
Chciałbym się teraz do ciebie przytulić.
Od Niny:
Wpadnij do mnie. Z chęcią utnę sobie z tobą drzemkę.
Do Niny:
A twoi rodzice?
Od Niny:
Najwyżej położymy się w salonie na kanapie.
Do Niny:
Będę za 10 minut.
Nina
Rodzice będą źli, ale nie zasnę bez niego, a jestem mocno nie wyspana. Czekam na niego koło drzwi, kiedy wreszcie się zjawił uspokoiłam się. Naprawdę nic mu nie było. Położyliśmy się i przykryliśmy kocem. Mimo jego twardych mięśni było mi naprawdę wygodnie. Zasnęłam po paru sekundach.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...