James
Maks oderwał się od Niny gdy tylko mnie usłyszał. Złapałem z nią kontakt wzrokowy, a ona przybiegła do mnie, skoczyła i oplotła mi nogi wokół pasa. Co tu się właśnie stało? Zobaczyłem jak wzbija się w powietrze, część mnie chciała żeby został i zapłacił za zbliżenie się do niej, z drugiej strony chce żeby był jak najdalej od niej. Złapała moją twarz i złączyła nasze usta. Moje ciało odpowiedziało instynktownie na jej obecność. Mimo złości całowałem ją aż zabrakło mi tchu. Tak dobrze było ją czuć, dzieliło nas tylko kilka warstw materiału, wciąż za dużo, ale przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny było między nami kilkanaście kilometrów. Gdyby tego było mało była z NIM. A teraz tuli się do mnie, jakby przez minioną dobę nie była na mnie wściekła.
- Kotku- powiedziałem cicho- możesz mi powiedzieć co się dzieje?
- Wyjdę za ciebie.- znów mnie pocałowała. Tym razem delikatnie i słodko.
- Czemu zmieniłaś zdanie?
- Choć do mnie, trochę zmarzłam a to długa historia.
Nina usiadła na mnie, nogi miała po obu stronach moich bioder. Od kilku minut opowiadała o jakiejś dziewczynie. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Czułem taką ulgę że mogłem skupić się tylko na tym co widziałem. Analizowanie bodźców słuchowych to już za dużo. Chyba to zauważyła bo przestała mówić i zaczęła bawić się moimi włosami.
- Myślę że już dam radę.- znów zaczęła opowiadać, tym razem to do mnie docierało. Wyciągnąłem trzy wnioski: wyjdzie za mnie, kocha mnie, Maks poznał ją z półaniołami. Nie zabije go, po prostu dam po japie.
- Wyobrażasz sobie, dwadzieścia pięć lat razem a ona gdy o nim mówi, ma taką ekscytację w oczach, jakby właśnie się zakochała. To niesamowite. Ciężko to w ogóle opisać.
- Znamy na to proste określenie.
- Więź połówek.- powiedziała cicho.
- Czyli kiedy powiemy twoim rodzicom o ślubie? Bo chcę cię nazywać Panią Winchester.- zachichotała
- Zawsze jak mówisz swoje nazwisko widzę jak Dean ucieka przed malutkim pieskiem. A tak na poważnie. Powiemy im po fakcie bo zwariują i nam zabronią. I Bóg jeden wie co jeszcze.
- Głupi serial.- spoważniała i się wyprostowała. Zobaczyłem determinacje w jej oczach, poczekałem na rozwój wydarzeń.
- Zróbmy to jutro. Ostatnia msza jest o dwudziestej.
- Co?- naprawdę to spotkanie zmieniło jej poglądy o sto osiemdziesiąt stopni.
- Ty przestaniesz się stresować, a ja będę miała miesiąc wakacji żeby powiedzieć o tym rodzicom.
- Po pierwsze MY będziemy mieli miesiąc. Po drugie mogę trochę poczekać, chce żeby było tak jak sobie wymarzyłaś.- tego jednego na pewno nie zamierzam spieprzyć.
- Będę z kimś kto mnie rozumie i zna moją tajemnice, uwierz w najśmielszych snach nie wymyśliłam tak wspaniałego życia. Jestem zdecydowana.
- Załatwię obrączki i świadków.- czekałem aż powie że żartowała.
- Załatwię sobie białą sukienkę.
- Czyli muszę być w graniaku?- uderzyła mnie w ramię.- Żartowałem
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...