Nina
Treningi i wykłady zajmowały mi większość dnia, a wieczory spędzałam z moją połówką. Do dzisiaj ukrywaliśmy nasze spotkania, ale ten wieczór miał to zmienić. James poszedł porozmawiać z dyrektorem. Gdyby nie Max i to że jestem teraz uczniem, nie było by problemu. Usłyszałam za sobą skrzypienie drzwi.
- No nareszcie i co?
- Spokojnie, najpierw mnie poinformował że oficjalnie o tym nie wie, bo nie ma zamiaru robić dokumentacji. A potem mi pogratulował i zapewnił że poinformuje strażników.
- To dobrze, zaraz po co strażników?
- Żeby trzymali łapy z daleka od ciebie teraz i po zakończeniu szkolenia. Szczególnie jeden z nich.- no nie wierzę co za zazdrośnik. Chyba Maks miał rację, naprawdę będę musiała mu uświadomić że nie jest moim obrońcom.
- Przecież on nic...
- Non stop na ciebie zerka, zbliży się to mu przywalę.- on to mówi serio, czeka mnie trochę pracy z tym.
- Spokojnie, jeszcze trzy dni i wracam do domu.
- Nie wierzę że tak długo wytrzymałem jego zachowanie.- Ehhh zmieńmy temat bo nie wytrzymam.
- Trochę będę za tym miejscem tęsknić.- powiedziałam wyglądając za okno, jutro rano nie ma zajęć z powodu popołudniowego zaliczenia i wszyscy kręcą się jeszcze na zewnątrz.
- Za wczesnym wstawaniem? Krzykiem trenerów? Siedzeniem na trzy godzinnych wykładach? Czy dzieleniem się małym pokojem?
- Pierwszy raz jestem taka sama jak reszta. Były takie momenty w moim życiu że oddała bym wszystko by niedaleko była choć jadana osoba podobna do mnie.- widziałam jak z każdym moim słowem wyraz jego twarzy zmieniał się z radosnej na "czuje twój ból." W końcu otoczył mnie mocno ramionami.
- Powiesz mi?
- Tak, ale nie teraz.
- W porządku rozumiem.
Trzy dni później
Te dwa tygodnie minęły szybciej niż się spodziewałam. Dobrze było wrócić do domu i nawet ciężar tajemnicy nie mógł tego popsuć. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi od pokoju rodziców.
- Skarbie jest po szóstej a ty masz wakacje.- powiedział tata przecierając oczy.
- Wiem, idę pobiegać.- zapięłam nerkę i otworzyłam drzwi.
- Co to był za obóz?- spytał z uśmiechem.
- Sportowy
Nie cierpię biegać rano, jeszcze zanim się tak naprawdę obudzę. Ale dzisiaj spotykam się z Jamesem na randkę łamaną na poważna rozmowa o tym co mnie boli. Więc muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Zatrzymywanie się na światłach było denerwujące ale po chwili dobiegłam do parku. Zrobiłam sobie przerwę przy fontannie, gdyby nie ci ludzie wokoło poczuła bym się jak w lesie o tej godzinie było tak cicho. Mocno zaciągnęłam się chłodnym powietrzem i poczułam w nim słaby zapach. Nie była to woń spalin jaka unosiła się w mieście tylko coś dziwnego. Wilkołak? Przecież one trzymają się głębi lasu. Chociaż my też się tam ukrywamy a jednak tu jestem. W drodze powrotnej zatrzymałam się jeszcze parę razy ale nie wyczułam go ponownie. Usiadłam w kuchni z wodą i telefonem.
- Długo cię nie było.- tata?!
- Jest po dziewiątej, czemu nie jesteś w pracy?
- Razem z mamą mamy miesięczny urlop.
- Wy wzięliście wolne? Kim jesteście i gdzie są moi rodzice?
- Nie przesadzaj, ostatnie cztery lata były pracowite ale daliśmy radę.
- Tak, daliśmy.
- Co powiesz na wycieczkę nad ocean?
- Dzisiaj jestem umówiona z Jamesem.
- Może jechać z nami.
- Dobrze, ale nie dzisiaj. Lecę się szykować.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...