Pięć lat później
Nina
Boże jak mi ciężko. Jeszcze kwadrans zanim wróci James, zrobiło mi się mokro między nogami. O nie, nie, nie, za wcześnie. Stop. Okej, ogarnij się. Wytarłam się ręcznikiem i zmieniłam sukienkę. Mam torbę, telefon, klucze. Poczekam na niego na dole, zaraz tam będzie. Ta winda specjalnie się dzisiaj ociąga. Nareszcie.
- Nina? Co się...- James był w windzie. Spojrzał na mnie, potem na torbę.
- Zaczęło się. Dzwoń do tego lekarza.
- Ale, za dwa tygodnie.- spojrzał na mój brzuch, na mnie i znów na mój brzuch. Zabrał mi torbę.
- Dziecku to powiedz, bo chyba nie wie.- powiedziałam naciskając guzik na parter.- Gdzie zaparkowałeś?
- Parę metrów od wejścia.
- Kotku, dobrze się czujesz?- zaniepokoiłam się.
- To chyba ja powinienem o to zapytać.
- To nie ja jestem biała jak ściana.
- Stój przy drzwiach, idę po auto.- powiedział gdy doszliśmy do windy.
Jechaliśmy przez zatłoczone ulice, zaczęły się godziny szczytu i wszędzie były korki. Poczułam skurcz, maleńki poczekaj jeszcze trochę. W końcu byliśmy na ostatniej prostej, przed wejściem czekał mężczyzna który pomoże przyjść na świat naszemu synowi i dwie kobiety.
- Nina zrobiłaś nam niespodziankę.- powiedział z uśmiechem.
- Ja chciałam poczekać, ale on nie chciał.- powiedziałam wskazując na brzuch. Zacisnęłam dłoń na ręce mojej połówki gdy przyszedł następny skurcz.
- W porządku? Chcesz wózek?- zapytała jedną z kobiet.
- Nie dziękuję, dojdę.
James
Mój skarb leżał spocony, krzycząc z bólu, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Bezsilność jest do dupy.
- Widać główkę dziecka, jeszcze parę mocnych parć.- powiedział spokojnie lekarz. Widziałem że ma już dość, mimo wszystko parła dalej. Po kilku chwilach po sali rozszedł się płacz dziecka.
- Ostatni raz.- zachęcił lekarz.
Po tym pchnięciu mógł odciąć pępowinę i oddać dziecko kobiecie.
- Wspaniale się spisałaś. Umyją go, z ważą, zmierzą i wróci do ciebie.
- Dziękuję.- tylko tyle udało mi się powiedzieć. Nie wiedziałem co jeszcze mógłbym dodać. Spojrzała mi w oczy. Nachyliłem się i pocałowałem ja w usta. Po sali znów rozniósł się płacz.
- Proszę.- powiedział kobieta podając naszego syna mojej żonie.- Zdrowy, śliczny, trzy tysiące gram wagi, pięćdziesiąt pięć centymetrów długości.
- Spójrz, jaki on piękny.
- Widzę kochanie, ma to po swojej mamie.- Zaśmiała się.
- Z tymi skrzydełkami wygląda ja rzeźba małego aniołka.- zaczął marudzić.
- Daj mi go, a ty idź spać. Poczekamy na ciebie aż się wyśpisz. - powiedziałem przejmując od niej malca. Nie była zadowolona ale oczy same jej się zamykały.
Dwa tygodnie później
Nina
Wszystkie rzeczy były przeniesione do naszego nowego domu. Znajdował się on pod miastem w którym żeśmy się poznali, niedaleko gniazda. Dzięki temu rodzice będą mogli nam pomóc. Na parterze mieliśmy kuchnie, jadalnie z salonem z którego można było wyjść na taras, łazienkę i sypialnie z łazienką. Na piętrze były trzy sypialnie z łazienkami, z korytarza można było wyjść na mały balkon. Na razie urządziliśmy parter bo góra nie będzie nam potrzebna. Robiłam obiad, gdy James z Alexandrem robili setny spacer po domu. Chodzenie bardzo usypiało naszego malca. Moja połówka przyszła bez dziecka, za to z elektroniczną nianią.
- Śpi- powiedział dumny z siebie.
- Już kończę, siadaj.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...