Red shot

1.2K 85 1
                                    

Piątek
James
Zgłosiłem dyrektorowi wieczorne wyjście w sprawach rodzinnych. Nie pytał o szczegóły, zazwyczaj to sformułowanie oznaczało że ktoś umarł lub został ciężko ranny. Parę minut oglądałem się przez skrzydło czy ktoś nie leci za mną. Pode mną kończył się las i zaczynało miasto. W oddali widziałem budynek do którego zmierzałem.
Nina
Byłam niesamowicie szczęśliwa, w końcu spotkam się z Jamesem żeby się bawić. Uwielbiam nasze treningi i czułości które są po nich, ale brakuje mi zwykłych wyjść. Usłyszałam dzwonek do drzwi, pobiegłam otworzyć.
- Cześć piękna.
- Cześć- powiedziałam i dałam mu namiętnego całusa.
- Mmmmm za co to?
- Za to że jesteś najlepszy- Dałam krok do tyłu. Miał na sobie czarne jeansowe spodnie, granatową koszule i skórzaną kurtkę.- i gorący- Czegoś mi w jego wyglądzie brakowało.- nie masz miecza?- odciągnął kawałek kurtki na bok i pokazał pasek od pochwy.
- Na plecach mam pochwę z dwoma sztyletami.- tak, mój facet zawsze gotowy do walki.- Idziemy?
James
Dotarliśmy do baru, Nina przedstawiła mi parę osób ale mnie bardziej interesowali ludzie wokół nas. Dyskretnie spoglądałem na każdego z osobna. Usiedliśmy na kanapie w kształcie podkowy ze stolikiem w środku. Piątka jej znajomych przekrzykiwała muzykę opowiadając że ktoś jest chory, a ktoś inny nie mógł. Lokal był średniej wielkości, ze swojego miejsca widziałem prawie cały.
- Idziemy kupić coś do picia?
- Pewnie.
Przepchnęliśmy się do baru przez tłum tańczących ludzi. Nina stanęła na palcach żeby jej usta znalazły się na wysokości mojego ucha.
- Chce piwo.
- Dwa razy piwo.- krzyknąłem do barmana. Gdy odwrócił się w naszą stronę miałem wrażenie że mój największy koszmar właśnie się spełnia. To był on, ten wielki wampir.
Wciągnąłem moją połówkę za mnie i wyprostowałem się.
- No proszę, miałem nadzieję że się jeszcze zobaczymy.- powiedział, zobaczyłem że ma wysunięte kły.
- Znasz zasady.- nie przy ludziach.
- Owszem- podał mi zamówienie- do zobaczenia wkrótce.- powiedział podkreślając ostatnie słowo.
Wróciliśmy do stolika, był pusty. Otworzyłem piwa i pół swojego wypiłem za jednym razem. Kurwa mać!
- Kto to był?
- Wampir o którym ci opowiadałem.
- Myślisz że może nas zaatakować?
- Jeden z nas torturował mu stwórcę, myślę że tak.
- Wychodzimy?
- Musimy, przepraszam za to, wiem jak cię cieszyło to wyjście.
- Będą inne okazje.- powiedziała uśmiechając się blado.
Zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia, na parkiecie było jeszcze więcej ludzi niż przedtem. W połowie drogi spotkaliśmy Niny znajomych.
- Nareszcie dołączacie- krzyknęła jakaś blondynka.
- Musimy już iść.
- Czemu?- spytał brunet kładąc jej rękę na plecach. Spierdalaj. Przyciągnąłem ją do siebie i spojrzałem na niego wilkiem.
- Praca wzywa- odpowiedziałem za nią. Zerknąłem na bar i zobaczyłem że na miejscu wampira pojawił się inny mężczyzna. Kurwa.- musimy iść.- szepnąłem jej do ucha. Z trudem dostaliśmy się do drzwi, uderzyło w nas zimne nocne powietrze. Miałem do wyboru iść na skróty ciemnymi zaułkami, licząc na to że nie zdąży zwołać klanu. Lub głównymi drogami na około mając nadzieję że ukryjemy się w grupie ludzi. Druga opcja wydała się mniej ryzykowna, byłem z Niną, nie mogłem ryzykować. Szybkim marszem ruszyliśmy wyprzedzając ludzi zmierzających w tym samym kierunku. Po minucie może dwóch zdałem sobie sprawę że mężczyzna idący koło Niny i kobieta idącą koło mnie dotrzymują nam kroku. Zerknąłem przez ramię, był tam, zadowolony bo mieli nas w pułapce. Chciałem złapać moją połówkę za dłoń, ale gdy spojrzałem w jej stronę zobaczyłem tylko plecy oddalającego się mężczyzny. Ruszyłem za nim biegiem. Gdy się zatrzymał, zobaczyłem że jedną ręką przyciąga ją do swojej klatki piersiowej a drugą trzyma sztylet na jej szyi. Gdy zauważyłem ruch za moimi plecami puścił ją. Staliśmy w jakiejś małej ciemnej alejce między budynkami, dwóch wampirów i wampirzyca odcięli nam drogę ucieczki lądem. Spojrzałem w górę, wszędzie metalowe pręty, pewni pozostałość po dachu. Dobrze to zaplanowali. 

Skrzydlaci WojownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz