James
Szedłem korytarzami gniazda szukając Maksa. Została mi do sprawdzenia sala ćwiczeń. Wszedłem do środka i zobaczyłem go koło worka. Po całym pomieszczeniu rozchodził się dźwięk uderzeń. Sala miała świetną akustykę. Zauważył moją obecność gdy byłem parę kroków za nim.
- Rozmawiałeś z Niną?
- Tak, rozmawiałem. Wyciągnęła cię z kłopotów. Prawie.- Mój prawy sierpowy wylądował na jego szczęce.- Teraz jesteśmy kwita, ale jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego nie skończy się na jednym siniaku.
- Zrozumiałem.
- Potrzebuje świadka na ślub, a że to w pewnym sensie twoja zasługa pomyślałem że się zgodzisz.- właściwie miał w to olbrzymi wkład ale nie musi o tym wiedzieć.
- Kiedy?
- Dzisiaj o dwudziestej, zdążysz zmyć krew?
- Tak- powiedział z uśmiechem- mogę jakoś pomóc?
- Nie, sam to załatwię.
Nina
Obudziłam się o szóstej rano i kręciłam z boku na bok. Nie byłam zdenerwowana, raczej podekscytowana. Szybko poszło ale to druga decyzja w moim życiu której nie pożałuje. A teraz stoję w białej sukience przed barem, zerkając co pięć minut na zegarek w telefonie. James znalazł już swojego świadka i załatwił obrączki. Ja miałam z tym problem. Znajomi ze szkoły odpadali bo nie byłam z nikim aż tak związana. Klara była za daleko, chociaż pewnie i tak uznałaby mnie za wariatkę. Został mi Dean, zna moją tajemnice i jest w porządku.
- No ciebie to się nie spodziewałem. Gdzie twój strażnik?
- Pewnie w gnieździe.
- I wie że tu jesteś?- przejechał po mnie wzrokiem- Tak ubrana?
- Mam do ciebie interes. Potrzebuje świadka.
- Oł yyyy trochę mnie zaskoczyłaś. Nasza znajomość nie zaczęła się... normalnie.
- Ale pomogłeś mnie uratować i... lubię cię mimo tego początku.- nadal mam ciarki jak sobie przypomnę.
- Kiedy ten wielki dzień?
- Za godzinę, choć.
- Boję się spytać kiedy się zdecydowaliście.- powiedział śmiejąc się.
- Wczoraj wieczorem.
- Okej- trochę go zmieszała tą informacja- ale jedziemy autem, nigdy więcej lotu pod pachą twojego chłopaka.- powiedział przystając przy audi.
- Oboje wiemy że ci się podobało.
James
Zostało piętnaście minut do mszy a jej nadal nie było.
- Może się rozmyśliła.- powiedział Maks z udawaną powagą.
- Przestał cię już boleć policzek?- od razu zszedł mu uśmiech z twarzy. Czemu się spóźnia? Kurde. Dziesięć metrów od nas zaparkował samochód. Dean i Nina?
- Przepraszam, ale ktoś- spojrzała wymownie na wampira- uparł się żeby jechać autem.- jej usta ułożyły się w literę o gdy dostrzegła kto jest moim świadkiem- Maks masz policzek i szczękę po lewej stronie fioletowe. I rozciętą wargę.
- Pięknie wyglądasz- powiedział mój świadek, przyciągnąłem ją do siebie, a on się zaśmiał.
- Gotowa?
- Tak a ty?
- Na ciebie? Zawsze. Wyglądasz niesamowicie. Chodźmy.
Weszliśmy do małego pomieszczenia w kościele. W środku czekał na nas ksiądz w czarnej sutannie.
- Witajcie dzieci. Twojego narzeczonego już uświadomiłem, teraz twoja kolej. Ciąża nie jest powodem do zawarcia małżeństwa. To sakrament dla dwojga zakochanych ludzi, którzy są pewni swoich uczuć.- A ten znowu swoje, przecież ona ma płaski brzuch. Chociaż wizja tej kobiety z czwórką mich dzieci jest piękna.
- Nie jestem w ciąży, my nawet nie... no wie ksiądz. I jestem pewna że rozdzieli nas dopiero śmierć.
Po tych słowach słowach poszliśmy przed ołtarz.
Nina
Obecność mojej połówki zawsze mnie uspokajała. Teraz było tak samo. Całą ceremonia była spokojna nie licząc momentu gdy Maks pociągnął nosem podczas słuchania pierwszego listu do Koryntian a pozostała dwójka walczyła żeby nie zachichotać. Też mam słabość do tego fragmentu. To było słodkie. Całość zakończył nasz pocałunek.
- Idziemy świętować?- spytał Dean.
- Tak- odpowiedzieliśmy całą trójką.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...