Randka

1.1K 83 3
                                    

Nina
W sobotni poranek jechałam z Jamesem autostradą na wschód. Wskaźnik prędkości ścigacza wskazywał już 160 kilometrów na godzinę. Od celu dzieliło nas jeszcze kilkanaście kilometrów. Parę minut później po naszej lewej stronie pojawił się ocean. Po prawej znajdował się zapełniony parking na szczęście maszyna mojej połowy nie zajmowała dużo miejsca. Wyjęliśmy torbę ze schowka a na jej miejsce włożyliśmy ochraniacze.
- Pójdę nam po zimne piwo i wodę znajdź jakiś wolny kawałek plaży.
- Prowadzisz.
- Przypominam Ci, że obiecałaś mi cały dzień. Ja, ty, woda, słońce, piasek, macanie,....- uderzyłam go w ramie.
- Tu są dzieci- spojrzałam na drugą stronę drogi- jak masz zamiar znaleźć mnie w tym tłumie?
- Więź połówek skarbie.
No tak, dałam mu buziaka zabrałam torbę i skierowałam się na drugą stronę ulicy. Przeszłam spory kawałek zanim znalazłam wolną przestrzeń. Rozłożyłam nasz koc, rozebrałam się do bikini i zaczęłam nakładać nową warstwę kremu do opalania. Po skończeniu zaczęłam się rozglądać za Jamesem ale nigdzie go nie widziałam. Kiedyś wytłumaczył mi jak odnajdują się połowy. "Skupiasz się na osobie która jest częścią ciebie, wyobrażasz sobie że stoi obok ciebie. Na początku możesz zamykać oczy, potem nie będziesz musiała. I słuchasz, to taki dźwięk jak bicie serca, ale ten rytm jest szybszy bo serca lotników biją trochę szybciej. Dosłownie czujesz to serce, jakbyś była z nim połączona jakąś nitką za którą szarpie przy każdym skurczu. Tego nie da się pomylić z niczym innym." No dobrze, zamknęłam oczy i zaczęłam się na nim skupiać. Usłyszałam jego serce, o Boże udało się. Pierwszy raz go znalazłam. Czułam jak jest daleko, to dziwne ale super. Poczułam nawet jak odległość między nami się zmniejsza.
- Co ty taka zadowolona?
- Po prostu mi tu dobrze.
- Jak na ciebie patrzę to też mi dobrze.
James
W południe poszliśmy na obiad by schować się przed słońcem. Wszędzie byli ludzie, otoczyłem talię mojej ukochanej ramieniem gdy przeciskaliśmy się przez tłum. W końcu znaleźliśmy się w jakiejś restauracji.
- Co robimy jak zjemy?
- Odpoczniemy i pójdziemy popływać, mam już dość wylegiwania się na słońcu.- powiedziałem, przesunąłem skórzaną plecioną bransoletkę odsłaniając pasek białej skóry.
- Gdybyśmy spędzili tu tydzień miałbyś opaleniznę jak Maks.-
Prychnąłem gdy wspomniała o nim. Parę razy pytał czy na patrolu spotkałem tą "ślicznotkę z miasta".- Nie możesz go nie lubić tylko dlatego że puścił mi oczko, to nie poważne.
- Jeszcze tydzień i legalnie będę mógł skopać mu dupę.
Bo za tydzień okaże się znalazłem swoją połowę i nikt nie będzie mógł jej podrywać. Już się nie mogę doczekać. Usłyszałem cichy śmiech.
- Jak ty wytrzymasz ten tydzień?
- Myślę że jakoś mi to ułatwisz.- Tym razem głośno się śmiała.
- Jesteś już spakowana? W niedzielę o osiemnastej musisz się stawić w gnieździe.
- Tak, zostało mi tylko parę drobiazgów. Wiesz już z kim będę w pokoju?
- Z dwoma dziewczynami, po tym wszystkim będziecie we trzy na całą grupę. Zresztą w grupie jest tylko piętnaście osób.
- Tylko?
- Normalnie było dwadzieścia do trzydziestu. Moja grupa była miała trzydzieści jeden lotników. Z zewnątrz oprócz ciebie jest jeszcze chłopak.
- Fajnie, nie będę jedyna.
Nina
Szkoda że ten dzień się kończył. Ale od poniedziałku będę widywać Jamesa codziennie.

Skrzydlaci WojownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz