Nina
Wyszłam z domu z ciężką torbą na ramieniu i ruszyłam na tramwaj. Spakowałam za dużo rzeczy na te dwa tygodnie. Niedobrze mi jak pomyślę że od przystanku do gniazda będę musiała z nią iść cztery kilometry. Może ostatnio poprawiła mi się kondycja ale nie aż tak.
Trzydzieści osiem długich minut potem wysiadłam z tej metalowej puszki i wpadłam na jakiegoś biedaka.
- Prze.... James? Co ty tutaj robisz?
- Wyszedłem polatać i zobaczyłem rekruta zmierzającego do nas.- powiedział robiąc palcami cudzysłów- Jak mógłbym nie pomóc?
- Jesteś najlepszy, wiesz?
- Przestań bo moje ego nie zmieści się w ciele.... To takie dziwne nie móc cię pocałować.
- Wiem, ale to tylko tydzień, damy radę.
- Chodźmy, po drodze musimy wymyślić gdzie przez przypadek będziemy na siebie wpadać.
Droga bez torby była o wiele lepsza i szybsza. Na miejscu byliśmy sporo przed czasem. Gniazdo było w rzeczywistości olbrzymim budynkiem, otoczonym lasem.
- Wygląda masywnie.- jak zamek albo twierdza.
- Kiedyś to był budynek w romańskim stylu, potem wstawili duże okna, nowoczesne zabezpieczenia, ozdobne drzwi i schody. No i najważniejsze, centralne ogrzewanie. Wchodzimy?
- Tak- zadrżał mi głos.
- W porządku?
- Mam małą tremę.
- To tylko formalność, wszystko umiesz, dobrze walczysz, będzie okej.
- Dzięki.
James
Czekałem w salonie aż skończy się zbiórka. Ile można gadać o regułach?
Kurde, nie mogą mnie przyłapać na kręceniu się tu. Pora iść, usiadłem na łóżku i wyjąłem telefon.
Do Nina
Co tam skarbie?
Po paru sekundach dostałem odpowiedź.
Od Nina
Właśnie skończyli, zaraz nas oprowadzą i pokażą pokoje.
Do Nina
Na którą macie być w klasie?
Od Nina
Na ósmą.
Do Nina
Zejdź o 7.20 na śniadanie, będę czekać :* kocham cię
Od Nina
Ja ciebie bardziej :*
Nina
Dziewczyny wydają się w porządku, przynajmniej na razie. Po wypakowaniu rzeczy do szafy mogłam się w końcu położyć. Jak dobrze.
- Nareszcie- z mojej prawej dobiegł zmęczony głos Heder- jechałam tu dziesięć godzin.
- Współczuję- czyli to nie ja miałam najgorzej.
- A ty?
- Mieszkam w mieście. Niecała godzina i byłam na miejscu.
- W mieście? W sensie że mieszkasz z ludźmi?
- Tak, tata lotnik, mama człowiek, długa historia.
- Musiała histeryzować gdy zaczęłaś latać? Moja nie pozwalała mi używać skrzydeł puki się w pełni nie rozwinęły. - Lili też się już położyła.
- Bo łatwo wtedy stracić panowanie i spaść.- stwierdziła Heder, dobrze to znałam. Nieraz chodziłam podrapana i posiniaczona.
Plotkowałyśmy jeszcze chyba z dwie godziny, a potem dziewczyny zasnęły. Ja nie mogłam zmrużyć oka. Przypomniała mi się przeszłość, kiedy miałam siedem lat. Nikt o tym nie wie, kiedyś kusiło mnie żeby o tym opowiedzieć mojej połówce ale nie jestem jeszcze na to gotowa.
Od James
Coś się stało?
Skąd... No tak więź.
Do James
Nic, idę spać, dobranoc.
CZYTASZ
Skrzydlaci Wojownicy
Fantasy"Gdy podchodziłam do lądowania poczułam jego dłonie na tali. Po chwili leżałam na brzuch a on siedział na moich plecach. - Złóż skrzydła- poczułam jak zacisnął swoją dłoń na moim karku. Zaczełam głębiej oddychać. Najpierw złożyłam prawe a potem lewe...