Chapter 9

217 23 6
                                        

Ja:
I jak weekendzik?

Obrońca Marcela:
Męczący
Spytalbym się jak twój ale mnie to nie obchodzi

Ja:
Awww jak uroczo
Ale ci powiem ze sobota spędziłem z Niallem a w niedziele pilnowałem jego synka

Obrońca Marcela:
Biedne dziecko
Ale zresztą
Napewno piszesz w innej sprawie niż zapytanie o mój weekend

Ja:
Zastanawiam się jak szybko ci się Marcel poskarży

Obrońca Marcela:
Hmm o tym jak przywaliles jego głowa w szafki czy może tym ze ten twój blond kolega zabrał jego jedzenie

Ja:
Szybki jest drań
W sumie z tego co widzę klika coś na tym swoim telefonie
Ma szczęścia ze stoi koło Liama

Obrońca Marcela:
Masz coś do Liama?

Ja:
Psuje często moja zabawa przez obronę tych pokrak

Obrońca Marcela:
Przynajmiej on jest przyzwoity

Ja:
A co ja niby nie jestem?

Obrońca Marcela:
Robiąc to tym biednym dzieciakom pokazujesz jak zostałeś wychowany
A może poprostu leczysz kompleksy malutkiej osoby

Ja:
Tak naprawdę chuja o mnie wiesz A się wypowiadasz
Czy widziałeś kiedykolwiek jak zachowuje po za szkołą
Jaki jestem dla mamy albo rodzeństwa
A może chowają się gdzieś po kątach kiedy zajmuje się małym Isaiah
Tak naprawdę gówno wiesz A się odzywasz

Obrońca Marcela:
Ja się odzywam a nic nie wiem?!
Dlaczego ty słabszych od siebie gnebisz co?
Może oni w domu sa normalni
Nie wiesz jak maja a traktujesz ich jak gorszych
Skąd wiesz ze taki kujonowaty Marcel nie ma w domu sportowej bryki i lasek na peczki co?
Oceniasz po wyglądzie A nie chcesz ich poznać

Ja:
Po co mam marnować mój cenny czas na nic nie znaczące osoby

Obrońca Marcela:
To dlaczego marnujesz bo na mnie?

Ja:
Bo mnie intrygujesz.

Buziaki💋

Sarcasm Street Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz