|Andy|
Napewno znacie uczucie zagubienia. Coś dopada Cię nagle, a Ty w równie szybkim tempie musisz przyswoić informacje, że coś się zmieniło.
Pomimo zerowej baterii w telefonie i zmęczenia, jakie mnie ogarniało co jakiś czas nie wróciłem do domu. Nie miałem takiego zamiaru. Snułem się bez celu po okolicznych parkach próbując poukładać sobie wszystko, przemyśleć co powiedzieć, gdy będę zmuszony spojrzeć ojcu i matce w oczy. Potrzebowałem na to sporo czasu. Pewnie potrzebowałbym go więcej, gdyby nie krzyki.
Dochodziła godzina ósma rano, a w tej okolicy jakikolwiek ruch o tej godzinie był niecodzienny. Wszystko budziło się tu do życia nie wcześniej jak przed dziesiątą.
Odgłosy dochodziły zza rogu jakiejś ślepej uliczki. Rozróżniłem cztery głosy męskie, ale żeby się upewnić musiałem podejść bliżej. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił.
Obrazek, który ujrzałem w momencie gdy wyjrzałem zza ceglanej ściany sprawił, że na ułamek sekundy moje kolana ugieły się. Chwilę później złość ogarnęła moje ciało, a potem wszystko znalazło swój bieg.
Stanąłem w obronie fioletowookiego bruneta.
|Rye|
Postanowiłem odświeżyć swoje postanowienia. Zdawałem sobie sprawę, że przeszłości nie cofnę, a w tym miejscu zostanę na dłużej, o ile nie na zawsze.
Pierwszym celem było posiadanie jakiegokolwiek celu. Znalazłem ich kilka, począwszy od znalezienia w tym miejscu kogoś, komu w przyszłości będę w stanie zaufać skończywszy na wyrzeźbieniu swojego ciała. Marzyłem o idealnie wyprofilowanej sylwetce, w której dominuje umięśniony brzuch i plecy.
Zerwałem się z łóżka wcześnie rano. Chciałem, aby ten dzień był jak najdłuższy pomimo samopoczucia, które cały czas, mimo postanowień, leżało głęboko pod ziemią. Postanowiłem pobiegać.
Na biodra wciągnąłem spodnie od dresu, a tors otuliłem czarną bluzą z kapturem zakładaną przez głowę. Zgarnąłem jeszcze telefon i słuchawki oraz butelkę z resztką wody mineralnej z podróży. Rodzice jeszcze spali, więc poruszałem się po domu najciszej jak umiałem żeby dać im jeszcze chwilę snu. Pomimo mojej złości na nich nie życzyłem im źle, byłem po prostu zawiedziony ich podejściem.
Zamykając za sobą drzwi frontowe wetknąłem w uszy słuchawki, z których już cicho leciała muzyka. Ustaliłem w telefonie trasę biegu, żeby w najgorszym wypadku wiedzieć którędy wrócić do domu. Skręciłem w lewo ruszając delikatnym truchtem, zwiększyłem głośność grającej w uszach piosenki skupiając się w stu procentach na treningu i sprzyjającej pogodzie.
^^^
Mogłem spokojnie stwierdzić, że dwie godziny biegu po sporej przerwie to stanowczo za dużo. Mimo bólu w łydkach i udach czułem wewnętrzne szczęście, a powietrze docierające do mojego mózgu powodowało przyjemne drżenie dłoni. Dopijając ostatni łyk wody usiadłem na brzegu ławki schylając się raz po raz do prawej i lewej nogi, chcąc rozciągnąć i rozluźnić napięte mięśnie.
Nie minęła chwila jak poczułem na swoim ramieniu mocny uścisk, przez który gwiazdki dosłownie stanęły mi w oczach. Bałem się odwrócić.
- Kogo my tu mamy - do moich uszu doszedł ciężki, męski głos, przez który byłem zmuszony spojrzeć nieznajomemu w oczy. Mężczyzna odrobinę wyłysiały mający na oko trzydzieści lat wlepiał we mnie wzrok z chytrym uśmieszkiem na ustach.
Kilka sekund zajęło mi zorientowanie się, że mężczyzn nie było dwóch tylko czterech. Wszyscy byli wielcy i napakowani, a ich ramiona pokrywał °tribal. Jeden z nich miał bliznę na prawym policzku.
- Nowa twarzyczka w tej okolicy - odezwał się drugi. - Oddasz grzecznie wszystko co masz czy mam ci buźkę ozdobić?
- J-ja n-nic nie mam - wyjąkałem kładąc trzęsącą się dłoń na kieszeni, w której spoczywał mój telefon. Jeden z tych dryblasów dostrzegł ten ruch i w momencie bez najmniejszego oporu wsunął mi rękę do kieszeni.
- Czyżby? - Zanim zdążyłem mrugnąć powieką poczułem rozdzierający ból w prawym boku.
W wyniku kopnięcia upadłem na kolana chwilę później przyjmując cios w twarz. Mężczyzna, który mnie uderzył na palcu lewej dłoni miał sygnet, który rozciął skórę na wardze i policzku. Poczułem w ustach posmak krwi, skrzywiłem się z bólu próbując wstać. Wzamian otrzymałem kolejne uderzenie, tym razem w brzuch.
Potem czułem jak silne ramiona łabią mnie za kaptur od bluzy i wleką moje ciało po bruku. Kątem oka widziałem, że zaciągają mnie w jakąś ślepą uliczkę. Resztkami sił próbowałem się szarpać, ale zostałem ukarany kopnięciem w tył głowy przez co obraz przed oczami stał się zamazany.
Zanim straciłem przytomność jedyne co zapamiętałem to błękitne oczy wpatrujące się z przerażeniem prosto w moje i czwórkę mężczyz uciekających z zakrwawionymi twarzami stamtąd, skąd przyszli.
Miałem stanowczo za mało siły aby cokolwiek powiedzieć.
Po prostu odleciałem.
c.d.n
° Dla tych co nie wiedzą. Tribal to rodzaj tatuażu składający się z agresywnych kontur i wzorów. Bardzo często nazywany tatuażem więziennym.
Dobra moi drodzy! Witam i z góry przepraszam za brak rozdziałów w dniu wczorajszym. Odpokutuje dzisiaj dodając ich troszkę więcej.
Oprócz tego. Dziękuję za 200 vievs. To ff jest krótko na moim profilu, a widząc ilość wyświetleń i porównując ją z ilością rozdziałów to mam się z czego cieszyć.
Oby z każdym dniem było tu więcej czytelników!
Kolejny rozdział pojawi się koło godziny 18:30! Czekajcie cierpliwie.
Bye!
CZYTASZ
Forget Rye |RANDY| ✔
Fanfiction09.05 #141 in FANFICTION 09. 05 #6 in TEARS 09.05 #47 in ROMANCE 09.05 #815 in HOMO 09.05 #953 in GAY 09.06 #1000 in LOVE 09.06 #215 in HOMO 09.06 #269 in GAY 18.06 #515 in LOVE 18.06 #102 in GAY 18.06 #96 in HOMO 22.10 #5 in ROADTRIP 07.11 #3 im RO...