|32|

488 75 12
                                    

|Andy|

Jak pokrzywionym trzeba być żeby po spożyciu zbyt dużej ilości napojów wysokoprocentowych pamiętać to, czego nie chciało się pamiętać. Jedyne co doskwiera  mi w tym momencie to mdłości i potworny ból głowy. Gdyby nagle nie zrobiło mi się niedobrze leżałbym w łóżku przez następne trzy dni nie dając znaku życia. Gdy poczułem wczorajsze przekąski sunące w górę mojego przełyku wystrzeliłem jak z procy do łazienki. Padłem na kolana zwracając do klozetu wszystko co siedziało mi na żołądku. Z jednej strony wyrzucając z siebie to wszystko poczułem ogromną ulgę, ale w momencie zrobiło mi się słabo.

- O Andy widzę, że na nogach - wszedł do łazienki po krótkiej chwili dostrzegając mnie siedzącego przy muszli klozetowej. - Kurde. - Podbiegł do mnie w momencie odwracając moją twarz w swoją stronę. - Namieszałeś Andy, jesteś cały blady.

- Co ty nie powiesz - powiedziałem niemiło mrużąc oczy z powodu zbyt mocnego natężenia światła. - Zgaś światło, nic nie widzę,

- Będziesz tu po ciemku siedział? - Zapytał zaskoczony kucając przy mnie.

- Mikey - jęknąłem płaczliwie. - Proszę, głowa mi eksploduje - powiedziałem chwytając się za brzuch.

- Już, już - poddał się wstając do wyłącznika. Oparłem głowę o chłodną ścianę oddychając z ulgą gdy światło zgasło.

- Dzięki - szepnąłem.

- Wiesz, że dzisiaj nie ma mowy o wyjściu z domu - powiedział siadając 'po turecku' naprzeciwko mnie.

- I tak bym nigdzie nigdzie nie wyszedł - szepnąłem zamykając oczy. Poczułem zawroty głowy, więc zamknąłem oczy skazując się na jeszcze większą ciemność.

- Myślałem, że chciałeś jechać do szpitala - mruknął w ciemności splatając dłonie na kolanach.

- Tak jakby zmieniłem zdanie - powiedziałem cicho. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, zrobiło mi się przykro, ale zdecydowałem, że powinienem na jakiś czas dać Ryanowi spokój. Może po prostu powinniśmy od siebie odpocząć, a muszę przestać się narzucać.

- Coś nie tak z Beaumont'em?

- Nic konkretnego - westchnąłem otulając się ramionami. Po moim ciele przebiegła fala dreszczy, w momencie zrobiło mi się zimno.

- Andy. Widzę, że coś jest nie tak - powiedział zmartwiony przybliżając się do mnie.

- Po prostu nie będę się mu już więcej narzucać - szepnąłem czując jak po moim policzku spływa łza. - Dam mu kilka dni spokoju. Tak będzie lepiej.

Mikey cicho westchnął łapiąc moje policzki w dłonie tak, że byłem zmuszony spojrzeć mu w oczy. Wciągnąłem powietrze nosem starając się hamować wypływ kolejnych łez. Przytulił mnie do siebie głaszcząc uspokajająco po plecach. Najlepszy przyjaciel.

- Wpadłeś Andy.

Jakbym o tym nie wiedział.

Mindy time tak na umilenie wieczorku.

Tak btw dziękuję za tak dużą aktywność pod poprzednim rozdziałem! Kocham Was so much!

Bye!

Forget Rye |RANDY| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz