Ku mojemu zaskoczeniu głosy były podzielone. Z 16 komentarzy osiem było na opcje pierwszą i osiem na drugą. W takiej sytuacji to ja wybieram najbardziej odpowiadającą mi opcje. Z tym że Wy nie macie pojęcia po tytule rozdziału która to opcja. Z tego powodu jest to opcja NN. Prosze zgadywać.
Pamiętajcie też, że w propozycjach nie podaję wszystkich szczegółów rozdziału co znaczy, że mogę dodać coś od siebie, co niekoniecznie może się Wam spodobać.
Taki suprajs ;)
|Andy|
Ze zmarszczonymi brwiami obserwowałem bruneta, który z nadzieją czekał na moją odpowiedź.
Czy chciałem zostać?
Bardzo, ale potrzebowałem chwili na przemyślenie wszystkiego. Nie wiedziałem jak mam go traktować po tym, do czego między nami doszło. Nie żałowałem, ale nie uważałem, że zrobiliśmy dobrze.
- J-ja - zawachałem się zdejmując swoje dłonie z jego ciała. - N-nie mogę. - Moje serce załomotało. Chciałem zostać, ale nie mogłem dawać mu nadziei dopóki sam wszystkiego nie przemyśle.
- Przez to. Przez ten pocałunek - stwierdził smutno próbując wstać. Obwiniał się, miał do siebie żal o to, że mnie pocałował choć ja także tego chciałem. Myślał, że to nic dla mnie nie znaczyło.
- Rye, spójrz na mnie - pomogłem brunetowi wstać i siąść na wózku. Cały czas unikał mojego wzroku, ale nie zniechęciło mnie to. Chwyciłem jego brodę w dwa palce zmuszając tym samym chłopaka do podniesienia głowy. Czułem nieprzyjemny ucisk widząc smutek w oczach Rye'a. - Nie żałuję tego, co się stało. M-musze tylko to wszystko przemyśleć.
Nie chciałem go zranić. To śmieszne, że po tym pocałunku nie potra wyrzucić tego obrazu z głowy. Poczułem coś do chłopaka, którego znałem kilka dni, ale może tak miało być. Może i jest to nieodpowiedzialne i szczeniackie zachowanie. Już po pierwszej wizycie u Rye'a w szpitalu po wypadku wiedziałem, że to nie będzie zwykła relacja.
- Wracajmy już - szepnął odwracając głowę. Westchnąłem ciężko robiąc to, o co prosił Beaumont. Podniosłem się z przykucu stając za wózkiem. Pchnąłem go ponownie wjeżdżając na żwirową ścieżkę prowadzącą do budynku.
Żaden z nas nie odzywał się. Rye podparł brodę na ręce, zamykając oczy wsłuchiwał się w odgłosy miasta. Lustrowałem jego twarz bardzo dokładnie, mając nadzieję, że brunet tego nie zauważy. Myliłem się.
- Gapisz się - w uszach zadzwonił mi jego głos przepełniony chrypką. Uśmiechnął się nie otwierając oczu, a ja spaliłem buraka krztusząc się powietrzem.
- W-wydaje ci się - wjechałem do holu manewrując wózkiem tak, aby w nikogo nie wjechać. Przyspieszyłem chcąc zdążyć do zamykającej się windy. Musiałem tam wejść, znowu.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Odwróciłem wózek samemu stając przy ścianie. Wiedząc co zaraz nastąpi nerwowo chwyciłem się barierki. Zamknąłem oczy starając nie wyobrażać sobie malejącego pomieszczenia i ścian, które niebezpiecznie się do mnie zbliżają. Czułem na czole krople potu, w momencie zacząłem szybciej oddychać.
- Andy - usłyszałem szept chłopaka. - Wszystko w porządku?
- T-tak - nie otwierając oczu uśmiechnąłem się słabo biorąc długi wdech.
Czułem jak jego dłoń splata się z moją. Można powiedzieć, że dzięki temu poczułem się odrobinę lepiej, ale serce nadal łomotało mi w piersi, a z czoła spływał pot.
- Masz lęk przestrzeni - stwierdził, a ja w tym momencie skupiłem się na tym, że coś za mną głośno trzasnęło. Wszystkie moje mięśnie spięły się, były sztywne jak struna.
CZYTASZ
Forget Rye |RANDY| ✔
Fanfiction09.05 #141 in FANFICTION 09. 05 #6 in TEARS 09.05 #47 in ROMANCE 09.05 #815 in HOMO 09.05 #953 in GAY 09.06 #1000 in LOVE 09.06 #215 in HOMO 09.06 #269 in GAY 18.06 #515 in LOVE 18.06 #102 in GAY 18.06 #96 in HOMO 22.10 #5 in ROADTRIP 07.11 #3 im RO...