|38| cz. 2

479 75 22
                                    

- Rozgość się Ryan - mruknął Mikey zamykając za mną drzwi wejściowe. Zaraz po tym, jak zdjąłem buty usłyszałem szum wody co oznaczało, że Andy nadal siedzi w łazience.  - Pójdę go zawołać bo do Wielkanocy nie wyjdzie. 

Pokiwałem twierdząco głową posyłając czarnowłosemu uśmiech. Zauważyłem jak znika za drzwiami jakiegoś pokoju, a zaraz potem usłyszałem słowa:

- Pospiesz się. Masz gościa.

Dalej stojąc w przedpokoju rozglądałem się na boki lustrując wzrokiem ramy ze zdjęciami, które wisiały na jasno brązowych ścianach. Cały przedpokój nie był jakoś bogato urządzony, ale na tyle ładnie żeby cieszył oko. Na wprost siebie miałem wejście do kuchni. Gdy pozwoliłem sobie wejść wgłąb mieszkania po lewej stronie ujrzałem salon, wejście na balkon i niewielką jadalnie.

- Wchodzisz jak do pokoju zabaw Christian'a Grey'a - podskoczyłem przestraszony odwracając się w stronę głosu. Ujrzałem iskrzące z rozbawienia oczy czarnowłosego, który zdążył zmienić górną część garderoby na dość luźny t-shirt z nadrukiem BROOKLYN. 

- Bardzo śmieszne, Cobban - wywróciłem oczami wchodząc do salonu.

- Jesteś głodny? Może coś do picia?  - Obrzucił mnie krótkim spojrzeniem i udał się do kuchni przechodząc przez jadalnie. Usłyszałem dźwięk otwieranej lodówki.

- Nie, dziękuję - uśmiechnąłem się już do siebie siadając na oparciu fotela uważnie obserwowałem każdy szczegół w pomieszczeniu.

W momencie usłyszałem jak drzwi pokoju, w którym wcześniej był Cobban, otwierają się. Zaraz potem do moich uszu doszedł dźwięk bosych stóp ślizgających się po panelach. Do salonu wkroczył Andy z ręcznikiem przepasanym wokół bioder. Z jego bladego, ale lekko umięśnionego torsu spływały kropelki wody, a wilgotne jeszcze włosy przylepiły się do jego czoła. Zlustrowałem blondyna wzrokiem robiąc wszystko, żeby nie zapomnieć jak się oddycha.

Dasz radę Rye.

  |Andy|

- Rye? - Zapytałem zaskoczony widokiem bruneta w salonie. Czułem jego wzrok na swojej skórze, który dosłownie zostawiał na moim ciele rozgrzewające mnie ślady. Miałem wrażenie, że rozpływam się pod jego spojrzeniem. Poczułem się odrobinę speszony, a powodem tego był brak ubrań i ręcznik otulający moje biodra. Skarciłem się w myślach za wyjscie z pokoju w takim stanie.

- H-hej Andy - zająkał się uroczo ukazując delikatne rumieńce na policzkach. Mimo, że byłem speszony uśmiechnąłem się lekko. Zarumieniony i zakłopotany Ryan to najsłodszy i najpiękniejszy widok jaki miałem okazję kiedykolwiek zobaczyć! 

Next?

Forget Rye |RANDY| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz