|Andy|
- Nudzi ci się? - Zadałem pytanie, gdy w mojej głowie narodził się pomysł wzięcia chłopaka na spacer. Widziałem jak męczy go leżenie w łóżku dlatego postanowiłem urozmaicić mu czas.
- Co? - Uniósł głowę odrywając wzrok od swoich splecionych dłoni. Zmarszczył brwi, a ja zaśmiałem się cicho.
- Chcesz iść na spacer? - Uniosłem brew patrząc się na bruneta zachęcająco. W sumie, nawet nie ma wyjścia. Nawet mnie męczy pobyt w tym miejscu, wolę szpitalny park od tego twardego krzesła.
- Nie wiem czy lekarz pozwoli ... - mruknął spoglądając na okno. Pogoda dopisywało co jeszcze bardziej dało mi do zrozumienia, że Rye chce stąd wyjść.
- Nie gadaj tyle tylko się zbieraj - wywróciłem oczami podsuwając wózek do łóżka. - Grzejesz łóżko prawe prawie dwie doby. Odetchnij przynajmniej normalnym powietrzem.
- Skoro tak mówisz - wzruszył ramionami uśmiechając się uroczo. Pomogłem mu przenieść się na wózek. Wziąłem swoją i jego bluzę na wszelki wypadek.
- Ja już wariuje w tej sali, a nie muszę spędzić tu następnych kilku tygodni - powiedziałem mówiąc tonem jakbym co najmniej odkrył Amerykę.
- Dzięki za przypomnienie - fuknął, a ja wystawiłem język w jego stronę.
- Zawsze do usług - powiedziałem podchodząc do wózka i pchając go w przód. - Mógłbyś mi pomóc.
- Niby jak? - Prychnął a ja wywróciłem oczami.
- Wystarczy, że popchniesz drzwi nogą mistrzu - zaśmiałem się. - Nie będę lokajem i kierowcą jednocześnie.
- Oj, nie szczyć się już tak - westchnął rozdrażniony, a ja po raz kolejny zaśmiałem się gardłowo. - Zamilcz już. Twój śmiech działa mi na nerwy.
- Rozczaruje Cię bo będziesz musiał wytrzymać z nim jeszcze przez dłuższą chwilę - mówiąc to pochyliłem się tak, aby moje usta były tuż przy uchu chłopaka. Beaumon't wzdrygnął się gdy oddech z ust otulił jego skórę, na której sekundę później pojawiły się dreszcze.
- N-nawet nie wiesz jak ubolewam z tego powodu - zająknięcie z jego strony oznaczało, że rozproszyłem go swoim śmiałym gestem. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
- Zaraz zobaczysz, że ze mną nie można się nudzić.
- Żebym przypadkiem z tego powodu nie stracił życia.
|Rye|
Widziałem, że z Andy'm jest coś nie tak. Był blady, zamyślony, jogo oczy były podkrążone, a policzki zapadnięte. Uszanowałem jego milczenie tak jak on uszanował mnie i moją panikę przy pielęgniarce. Nie oczekiwał wyjaśnień, nie dociekał, a ja zamierzałem zrobić to samo. Nie poruszyłem więcej tego tematu.
Powiedział, że dowiem się w swoim czasie.
Ucieszyłem się gdy chłopak zaproponował spacer. To była dobra okazja do lepszego poznania. Coś mi mówiło, że jest ciekawą osobą, z którą nie można się nudzić. Spacerowaliśmy w ciszy jedną z alejek. Powietrze było rześkie, a w okół nas słychać było śpiew ptaków i śmiech dzieci. Trochę mało podobne do aury szpitala, ale rzeczywiście tak było. Nagle blondyn stanął przy jednej z ławek, aby usiąść. Obrócił wózek tak, abym widział jego twarz. Sam usiadł na niej skupiając się na wypatrywaniu czegoś na horyzoncie.
- Masz rodzeństwo? - Zapytał.
- Hmm? - Mruknął jakby odebrało mu mowę.
- Masz rodzeństwo? - Powtórzyłem spoglądając na niego w oczekiwaniu.
- Nie, jestem jedynakiem. Jakoś nigdy nie ciągnęło do tego moich rodziców - wzruszył ramionami wlepiając wzrok w okno. - Rozumiem, że gramy w pytania - stwierdził na co energicznie pokiwałem głową. Uśmiechnął się i zamyślił zapewne zastanawiając nad pytaniem dla mnie. - Ulubiony kolor, liczba i przekąska.
- Niebieski, 22 i chipsy o smaku cebulki - wyrzuciłem od razu. - Ulubiony kolor?
- Różowy - powstrzymałem się od śmiechu, ale blondyn wyczuł moje rozbawienie i uniósł brew. - Oh poważnie? Ty też? Co w tym takiego śmiesznego?
- Czy ja coś mówię? - Uniosłem dłonie w obronnym geście, ale mimo to poczułem lekkie szturchnięcie w ramie. Nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem, a echo rozniosło się po pomieszczeniu. - Fakt, to jest trochę zabawne.
- Spadaj - wywrócił oczami, a ja zakryłem usta dłonią. - Skok na bungee czy ekstremalny spływ kajakiem?
- Hmm, zdecydowanie bungee - uśmiechnąłem się szeroko. Byłem miłośnikiem adrenaliny, kochałem zabawę na wysokości, ekstremalną wspinaczkę. Czułem wtedy, że naprawdę żyję. - Jara mnie to. - Wypaliłem bez zastanowienia, a usta blondyna wykrzywiły się w uśmiechu. - Farbujesz włosy - stwierdziłem między złotymi pasmami dostrzegając brązowe odrosty. - Zrobiłeś z nimi kiedyś coś, czego żałujesz?
- Tak, nawet dużo razy - na wspomnienie Andy znowu spojrzał za szybę uśmiechając się z zażenowaniem. - Raz przefarbowałem je na zielono. To była zwykła pianka, która miała zejść po jednym myciu. Okazało się, że zeszła całkowicie dopiero po trzech miesiącach. W szkole każdy miał ze mnie wtedy niezły ubaw.
Z głupiej zabawy w pytania nawiązała się rozmowa, która zdawała się nie mieć końca. Co jakiś czas ciepły podmuch wiatru rozwiewał nam włosy przez co jeden nabijał się z drugiego z powodu zabawnej czupryny. Rozmawialiśmy żywiołowo przekrzykując się jeden przez drugiego, non stop śmialiśmy się tak naprawdę z niczego i oglądaliśmy filmiki na YouTube z telefonu Andy'ego. Niewiarygodne jak dobry kontakt złapaliśmy w ciągu zaledwie kilku godzin, które nawet nie wiem kiedy zleciały. Cieszyłem się jak dziecko widząc jego uśmiech, iskrzące z ekscytacji oczy i energiczne ruchy rękoma, kiedy opowiadał historie z dzieciństwa.
Przy blondynie czułem się inaczej niż zwykle. Miałem wrażenie, że znam go od dawna, że mogę powiedzieć mu o wszystkim, że mogę bardziej się otworzyć. W jego towarzystwie uśmiechałem się niemal cały czas do tego stopnia, że mięśnie twarzy zaczynały mnie boleć, płakałem ze śmiechu. Charyzma jaką emanuje daje się we znaki, potrafi zagadać każdego, zawsze jest miły i nie przestaje się uśmiechać. Dzięki temu trudno jest się na niego nie patrzyć i doszukiwać się kolejnych zalet.
Bo wychodzi na to, że żadnych wad w nim nie znalazłem.
- Rye - wyrwał mnie z letargu. - Rye? Słuchasz mnie?
- Tak, tak. Słucham - mruknąłem kilkakrotnie mrugając powiekami.
- Czyżby? - Uniósł brew rozbawiony. - To co powiedziałem mistrzu?
- No dobra - westchnąłem teatralnie. - Zacząłeś przynudzać.
- Ja? Przynudzać? - Prychnął zdzielając mnie w tył głowy, a ja zaśmiałem się głośno.
- Jestem poszkodowany!
- Zaraz będziesz bardziej.
- Co? Czemu - zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ścigamy się?
»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»
Next
Opcja 1: Rye nie zgadza się na propozycje Andy'ego, który przez chwilę udaje obrażonego. Dzwoni do niego Mikey mówiąc, że w mieszkaniu wywaliło korki i nie może znaleźć bezpiecznika. Andy żegna się z Rye'm i jedzie do Mikey'ego. W nocy Rye pisze mu, że nie może spać. Andy śpiewa mu, aby szybciej zasnął.
Opcja 2 : Rye się zgadza. Biegną na czas wzdłuż alejki. Koło wózka zahacza o wystający korzeń przez co zarówno Rye jak i Andy upadają. Andy upada jako pierwszy, a zaraz potem Rye. Dochodzi między nimi do (..). Rye prosi Andy'ego żeby został na noc.
CZYTASZ
Forget Rye |RANDY| ✔
Fanfiction09.05 #141 in FANFICTION 09. 05 #6 in TEARS 09.05 #47 in ROMANCE 09.05 #815 in HOMO 09.05 #953 in GAY 09.06 #1000 in LOVE 09.06 #215 in HOMO 09.06 #269 in GAY 18.06 #515 in LOVE 18.06 #102 in GAY 18.06 #96 in HOMO 22.10 #5 in ROADTRIP 07.11 #3 im RO...