|21| [opcja druga]

604 72 9
                                    

Wymagane włączenie piosenki w trakcie czytania!

Mój oddech był szybki, za szybki. Ze zmarszczonymi brwiami wbijałem wzrok w podłogę nie potrafiąc spojrzeć w oczy brunetowi. Byłem wściekły, znowu dałem się sprowokować. Nie mogłem pozwolić na to, aby stary Andy wrócił. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że mógłbym znowu zrobić komuś krzywdę.

- A-andy? Wszystko w p-porządku? - Zająkał się Rye, a ja spojrzałem w oczy pełne przerażenia i obaw.

- Tak .. Nie ... Nie wiem - plącząc się w słowach złapałem za końcówki swoich potarganych włosów. Moje ciało zaczęło słabnąć, nogi zrobiły się watowate, a oddech uwiązł w gardle. Nie, nie, nie. - M-muszę wyjść - zacząłem się dławić. Z bólem w oczach odwróciłem się na pięcie i dosłownie wbiegłem w drzwi otwierając je z hukiem. Kilku pacjentów popatrzyło się na mnie karcąco, ale w tej chwili było ważne dla mnie to, aby złapać powietrza w płuca.

Biegłem przed siebie jak dziecko we mgle nie wiedząc gdzie i jak. Potrącając pacjenta po pacjencie obijałem się o przypadkowe rzeczy sprawiając sobie lekki ból gdy wbiegłem w nie za mocno. Dobiegłem do schodów, zacząłem zeskakiwać po dwa lub trzy stopnie, aby szybciej znaleźć się na zewnątrz. 

Gdy tak się stało oparłem się całym ciałem o barierki. Krztusząc się haustami łapałem powietrze czując palący ból wewnątrz. Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja nie umiałem ich powstrzymać aż wreszcie wypłynęły ciurkiem mocząc moje policzki, szyje i kołnierz koszulki. Zerwałem się biegnąc w stronę alejki, w której byłem wczoraj z Rye'm. Podbiegłem do fontanny zatrzymując się praktycznie obok niej, gdybym rozpędził się bardziej wpadłbym do wody. Przed oczami zaczęły przelatywać obrazy z ostatnich kilkunastu godzin. 

- Niby jak? - Zapytałe rozbawiony - Jakbyś nie zauważył siedzę na wózku.

- Kto powiedział, że musisz z niego wstawać? - Uniosłem brew, a on prychnął. 

- Mam połamane żebra, a ty chcesz ścigać się na wózku inwalidzkim - stwierdził głośno myśląc. Następnie opanował goniekontrolowany napad śmiechu. - Jesteś kopnięty.

- Nudzi mi się - jęknąłem przeciągle niczym dziecko, Rye gwałtownie złapał się za ramiona zaczynając je pocierać. Uniosłem brew widząc, że w momencie dostał dreszczy choć wieczór był naprawdę ciepły.  - Zimno ci?

- T-trochę - mruknął rozmasowując ramiona. Odwrócił wzrok przyglądając się dwójce dzieci szarżujących na placu zabaw.

***

  - Andy! Uważaj! - Uśmiech zszedł z mojej twarzy, gdy dobiegł do mnie pisk chłopaka.  

***

- A-andy? - Zachrypnięty głos Beaumont'a wywołał u mnie kolejną falę dreszczy.

- Tak?

- To głupie ... - zawachał się, a ja uniosłem jedną brew.

- Na pewno nie - uśmiechnąłem się zachęcająco pocierając kciukami skórę na jego biodrach. - Mów śmiało.

- M-mam ochotę Cię p-pocałować.

***

  - To zrób to - powiedziałem równie cicho co Rye. Zmarszczył brwi nie do końca mając pewność, że to co powiedziałem faktycznie wyszło z moich ust. - No już! - Ponagliłem go.  

Forget Rye |RANDY| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz