|47|

513 64 10
                                    

💬 + ⭐ = kolejny rozdział!

|Andy|

- Zamieszkaj ze mną - szepnąłem w usta bruneta, który zdążył się już uspokoić. Nie mogłem patrzeć jak płacze, to był najgorszy widok na świecie. Kochałem go, chciałem żeby był szczęśliwy. Chciałem mieć go blisko siebie.

Mam świadomość, że ta propozycja wyszła z mojej strony za szybko, być może nie przemyślałem tego tak jak powinienem, ale czułem potrzebę bycia przy nim. Tak na prawdę. Brunet oderwał się ode mnie, ale nie zszedł z moich kolan pozostał blisko co dało mi nadzieje, że chociaż to przemyśli. Nie chciałem wyjść na nachalnego, nie chciałem go do niczego zmuszać.

- C-co? - Jego oczy zrobiły się odrobinę większe. Westchnąłem tracąc resztki nadziei. - Ja ... Ja ...

- Jeśli nie chcesz to nic nie szkodzi - uśmiechnąłem się krzywo kładąc dłonie na jego biodrach. - Zapomnij że w ogóle zapytałem - spuściłem wzrok zrezygnowany.

- Andy - złapał mój podbródek w dwa oalce unosząc całą głowę. - Nie powiedziałem, że nie chcę.

- N-na p-rawdę? - Nie mogłem ukryć uśmiechu, a moje serce zabiło szybciej.

- Jestem pełnoletni, więc pod względem prawnym nie mogą mnie do niczego zmusić - uśmiechnął się gładząc kciukiem mój policzek.

- Ale? - Musnąłem swoimi wargami jego w wyniku czego westchnął w moje usta przyciągając mnie bliżej siebie. Nie byłem głupi, wiedziałem, że coś jest nie tak, miał wątpliwości.

- Nie chce żeby coś ci się stało - spojrzał w moje oczy gładząc mój policzek. Po chwili mocno wtulił się we mnie cicho wzdychając. Zmarszczyłem brwi zdziwiony. Co mogłoby się stać?

- Nie rozumiem - spojrzałem na niego ostrożnie. - Rye - uniosłem jego ramiona aby móc spojrzeć mu w oczy. Widziałem w nich jedynie obawę. - Co miałoby się stać? O co chodzi?

- Chciałbym ci powiedzieć ... - jego oczy zaszły łzami. Zaczęło mnie to martwić, nie płakałby bez powodu. Musiało się coś stać. - Ale nie umiem ...

- Shhh - przytuliłem go mocno zanim na dobre zdążył się rozpłakać. - Nie płacz słońce, prosze.

W jego ramionach czułem się najbezpieczniej i miałem wrażenie, że on przy mnie także. Opierając brodę na ramieniu chłopaka zamknąłem oczy głaszcząc go po plecach. Był dla mnie najważniejszy, był wszystkim.

- Rye? - Zapytałem cicho całując bruneta w policzek. - Może coś zjesz, zrobię nam śniadanie.

- Pomogę ci - wychrypiał ocierając policzki schodząc z moich kolan. Wstał z łóżka całkowicie nagi odrzucając kołdrę na bok.

- Może najpierw się ubierz - zaproponowałem obserwując jego dobrze zbudowane ciało. Stawiając każdy krok napinał się każdy jego mięsień co niemiłosiernie mnie pobudzało. To był cholerny ideał! Pieprzony Bóg od którego nie dało się oderwać wzroku jak i samego siebie. Mając kontakt z jego ciałem nie chciało się oddalać nawet na milimetr.

- A co jeśli nie chcę? - Uniósł brew zerkając na mnie z uśmiechem. Podparł dłonią biodro czekając na odpowiedź.

- To sam je na Ciebie założę - stanąłem dokładnie w tej samej pozycji przez co chłopak zacisnął żeby na swojej dolnej wardzę. Nie mogłem się powstrzymać by przynajmniej raz nie spojrzeć na NIEGO.

- Nie chcesz tego - podszedł bliżej znajdując miejsce dla dłoni na moich biodrach, w wyniku czego przysunąłem się do niego. - Nie byłbyś wtedy tak blisko mnie słońce - zsunął dłonie na moje plecy, a następnie na pośladki ściskajac je.

- Rye - jęknąłem cichutko splatając dłonie na jego karku. Usta bruneta znaczyły drogę z pocałunków na mojej szyi, w wyniku czego westchnąłem zamykając oczy.

- Nie opieraj się Andy - docisnął moje biodra do swoich przez co nasze erekcje otarły się o siebie. Jęknąłem głośniej odchylając głowę do tyłu. - Dobrze wiesz co czujesz. Nie powstrzymuj tego - wsunął dłoń pod moje bokserki zdejmując je. Nie opierałem się bo po prostu tego chciałem. Chciałem jego. W całości.

- A ś-śniadanie? - Wysapałem kiedy z powrotem pchnął mnie na łóżko. Sam usiadł zaraz potem na moich udach nie dając szansy wstać.

- Może zaczekać - wymruczał pieszcząc moje usta, z których raz po raz uciekały ciche jęki i westchnięcia. - Mam ochotę na coś zupełnie innego. - Jęknąłem gdy zsunął się z pocałunkami na mój tors. Otworzyłem usta gdy zaczął lizać i przygryzać na zmianę sutki, które od pieszczot zrobiły się twarde.

- Anduś - cmoknął moje opuchnięte od pocałunków usta. - Masz gumki? Albo żel? - Wypowiadając każde słowo w moją skórę miałem wrażenie, że kładzie na moim ciele kawałek rozżarzonego węgla.

- Ugh ... n-nie m-mam - wyszeptałem sunąc dłonią po jego brzuchu.

- No nic - pogłaskał mój policzek składając na nim czuły pocałunek. - Trzeba iść do sklepu i spróbujemy jeszcze raz.

- Prze-praszam Rye - spuściłem głowę ukrywając zarumienione policzki. - Zepsułem wszystko.

- Andy, kochanie - uniósł moją głowę patrząc mi w oczy. - Nic się nie stało. Nic nie zepsułeś. Wole poczekać, ale żeby było bezpiecznie. Nie chce sprawić ci bólu - przytulił się do mnie gładząc po plecach.

- Kocham Cię - schowałem zarumienioną twarz w ramieniu chłopaka obejmując go w pasie. - Tak mi głupio.

- Zależało ci na tym? - Z jego tonu głosu mogłem wyczuć, że się uśmiecha zawstydzając mnie jeszcze bardziej.

- Tak - mruknąłem zgodnie z prawdą. - Bo w n-nocy chciałeś i ja m-myślałem ... Kurde! Czemu to takie trudne?!

- Już dobrze - zachichotał cicho całując czubek mojej głowy. - Jesteś uroczy jak się wstydzisz krasnalu.

- Nie jestem krasnalem! - Burknąłem obrzucając go groźnym spojrzeniem.

- Jesteś niższy, więc jesteś krasnalem.

- Ty za to jesteś głupi - prychnąłem krzyżując ręce na piersi.

- Ale mam swojego krasnala - wyszczerzył się w moją stronę.

- Spadaj - fuknąłem.

- I tak mnie kochasz.

- Chyba śnisz.

- Śnie. O Tobie.

Jednak udało mi się coś przepisać w szkole! Brawa dla mnie bo to dosłownie sukces!

A teraz uciekam na korki!

Bye!

Forget Rye |RANDY| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz