Jeśli chcecie drugą część jeszcze dziś proszę o aktywność!
|Andy|
Czy może być coś gorszego od czekania aż Twój przyjaciel ogarnie dupę i uraczy Cię swoim towarzystwem? Oczywiście! Gorsze może być tylko i wyłącznie siedzenie przez cholerną godzinę w cholernie niewygodnej pozycji pod cholernymi drzwiami Twojego cholernego przyjaciela, który ma Cię w dupie i nie ma najmniejszego zamiaru uraczyć Cię swoją cholerną obecnością.
- Pierdole to – warknąłem niezadowolony podnosząc się z ciemnych paneli z grymasem wypisanym na twarzy. – Jeszcze będziesz się prosić o rozmowę dzbanie – burknąłem sam do siebie obierając sobie za cel swoje cztery ściany. Wlazłem ociężale do pomieszczenia, w którym panował nieład i totalny chaos. Zamknąłem drzwi zdenerwowany tym, że w najbliższej przyszłości będę zmuszony tu posprzątać, bo inaczej nie zrobię tego nigdy.
Nabrałem ochoty na zimny prysznic, dzięki któremu moje samopoczucie może odrobinę by się poprawiło. Nie zabierając ze sobą żadnych ubrań zamknąłem się w małej, ale przytulnej łazience dostosowanej specjalnie do potrzeb każdego faceta. Innymi słowy. Mało, ale przydatnie, co mówiło, że jest tu tylko to, co jest niezbędne do higieny osobistej. Będąc kobietą musiałbym używać dziesięciokrotnie więcej tych wszystkich gówien, co obecnie.
Pospiesznie zrzuciłem z siebie ciuchy wrzucając je do kosza na brudne pranie. O ile dobrze pamiętam ostatni raz brałem prysznic trzy dni temu w szpitalnej łazience bez zmiany ubrań ani bielizny, co oczywiście nie było dla mnie komfortowe. Spędzałem z Ryanem dużo czasu tak, aby nie czuł się przytłoczony samym faktem, że przebywa w szpitalu, miejsca, którego się boi. Rezygnując z popatrzenia w lustro wszedłem pod zimny strumień wody, który okazał się być lodowatym. Podskoczyłem czując zbyt duży chłód na swojej skórze, po czym odrobinę zwiększyłem temperaturę. Chwyciłem w dłoń gąbkę i butelkę z żelem pod prysznic chwilę później będąc już całym w pianie. Zrobiłem to samo z włosami, a w efekcie końcowym zmyłem z siebie całą pianę, która ciążyła na moim ciele.
Po krótkiej chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Czyżby księżniczka się odfochała?
- Andy?
- Tak? – Zapytałem, a mój głos odbił się echem po całej łazience. Z przymkniętymi oczami próbowałem odłożyć żel i gąbkę na swoje pierwotne miejsce.
- Pospiesz się – mruknął obojętnie tak cicho, że ledwo go usłyszałem przez szum wody. – Masz gościa.
- Już wychodzę – odparłem zapewne już do siebie, ponieważ nie otrzymałem odzewu. Wywróciłem oczami uświadamiając sobie, że książę Cobban będzie miał na mnie focha przez najbliższe dwa dni nawet nie wiem, o co.
Odświeżony zaraz po wyjściu z kabiny owinąłem sobie ręcznik wokół bioder. Czułem, że mój mały odpoczynek nie trał tyle ile powinien był trwać, dlatego opuściłem łazienkę z grymasem na twarzy.
Kimkolwiek jest osoba, która zakłóciła mój spokój niech wie, że potrafię być niebezpieczny.
|Rye|
Po wyjściu ze szpitala każda chwila samotności była dla mnie przytłaczająca. Spędziłem kilka tygodnie w towarzystwie Fovsa i Mikey'ego, dlatego teraz miałem problem ze znalezieniem sobie zajęcia. Pobieżnie rozpakowałem swoje rzeczy z kartonów zaczynając tym i kończąc listę rzeczy, które dziś zrobiłem. Mało ambitnie, co?
- Myśl Beaumont – powiedziałem do siebie. Kablówka była jeszcze niepodłączona, z internetem było dokładnie to samo, więc jestem uziemiony.
Z kieszeni spodni wyjąłem telefon po kilkuminutowych rozważaniach wybrałem numer blondyna. Nie odbiera. Super. Pewnie ma mnie już dość. Może jest zajęty. Jest jeszcze Mikey, oni mieszkają razem. Dzwoń do Cobbana.
Rye, idioto. Nie każdy musi być na Twoje zawołanie. Spędziłeś z nimi prawie miesiąc. Daj im spokój.
- Halo? – Odetchnąłem z ulgą, gdy Cobban odebrał po trzecim sygnale. Uśmiechnąłem się lekko, gdy usłyszałem jego lekko zachrypnięty głos.
- Hey Mikey – przywitałem się uprzejmie. – Andy jest w domu?
- A co, stęskniłeś się już? – Zachichotał, a ja wywróciłem oczami rumieniąc się lekko. Prawda była taka, że rzeczywiście brakowało mi jego obecności. – Poszedł wziąć prysznic, a co? Przekazać mu jak bardzo tęsknisz?
- Jak Cię spotkam to oberwiesz Cobban – zaśmiałem się przekładając telefon do drugiej ręki. – Nie będę wam przeszkadzać.
- Gdybyś przyszedł wydaje mi się, że nie miałby z tym problemu – mogłem przysiąc, że w tym momencie na twarzy czarnowłosego pokazał się szeroki uśmiech.- Pewnie kazałby ci zostać na noc – dodał z chichotem, a ja poczułem ciepło na sercu.
- Nie chcę Wam przeszkadzać – powtórzyłem niepewnie.
- Rye, nie gadaj głupot – uśmiechnąłem się lekko wyglądając przez okno w salonie. – Powiedz gdzie dokładnie mieszkasz to po Ciebie przyjdę.
¿Next?
Przepraszam za brak rozdziałów w ostatnim czasie, problemy rodzinne. Mam napisane trochę do przodu, więc mogę dodać dziś jeszcze jeden rozdział. Chcecie?
Bye!
CZYTASZ
Forget Rye |RANDY| ✔
Fanfiction09.05 #141 in FANFICTION 09. 05 #6 in TEARS 09.05 #47 in ROMANCE 09.05 #815 in HOMO 09.05 #953 in GAY 09.06 #1000 in LOVE 09.06 #215 in HOMO 09.06 #269 in GAY 18.06 #515 in LOVE 18.06 #102 in GAY 18.06 #96 in HOMO 22.10 #5 in ROADTRIP 07.11 #3 im RO...