Obudziły mnie krzyki dochodzące zza drzwi. Wstałam oburzona z łóżka i otworzyłam mojemu szczęśliwemu przyjacielowi.
-To znowu ty? - spytałam zaspana. Otworzyłam szeroko drzwi i wbiegłam z powrotem do łóżka.
-Oj nie! Najpierw jedzenie dla twojego najlepszego przyjaciela, potem spanie- zrzucił mnie z łóżka. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem i wstałam z podłogi. Poprawiłam za długą bluzkę i dmuchnięciem, odgarnęłam włosy z mojej twarzy.
-Słuchaj, to, że jesteś moim najlepszym przyjacielem nie znaczy, że nie mogę cię zabić - powiedziałam. Jack zaśmiał się krótko i poczochrał moje włosy.
-Nie gadaj głupot, tylko rób mi śniadanie. Jestem bardzo głodny - poszedł do małej kuchni, która była połączona z moim pokojem. Jako jedyna miałam kuchnie, więc Jack codziennie przychodzi do mnie na śniadania.
Weszłam do białej, małej kuchni i związałam gumką włosy. Oparłam się o blat i spojrzałam na szatyna, który siedział na wysokich krzesełkach.
-Co chcesz? - spytałam. Chłopak spojrzałam na mnie znad telefonu, po czym go odstawił.
-Naleśniki - uśmiechnął się szeroko. Przewróciłam oczami i wyjęłam z małej lodówki potrzebne rzeczy na ciasto. Z szafki wyciągałam również krem czekoladowy.
Zrobiłam ciasto i wylałam je na rozgrzaną patelnię. Wyszło mi cztery naleśniki, które posmarowałam czekoladą i postawiłam na białym talerzu przed przyjacielem. Ten spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości i chwycił pierwszego naleśnika. Ja w tym czasie poszłam się ubrać. Z szafy stojącej na przeciw mojego łóżka wyciągłam czarną bluzę i tego samego spodnie. Od razu założyłam ubrania w sypialni.
Weszłam do niewielkiej łazienki, gdzie umyłam zęby i rozczesałam włosy.
Gotowa weszłam do kuchni, gdzie Jack kończył swój posiłek.-Gotowa? - spytał, gdy skończył jeść. Wstał z krzesła i wstawił brudny talerz do zlewu.
-W sumie, na co mam być gotowa? Mamy wolne dwa tygodnie - powiedziałam.
-Idziemy na boisko. Nie będziemy się w budynku kisić- powiedział.
-No dobra - zgodziłam się. Wszytko byle nie siedzenie bezczynnie w pokoju.
Wyszłam na korytarz i zamknęłam swój pokój na klucz, który potem włożyłam do kieszeni spodni.
Spojrzałam na korytarz, na którym świeciły pustki. Każdy pewnie wyjechał do własnych rodzin, albo po prostu wyszedł na dwór. No przecież nie zawsze mamy dni wolne.Wyszłam z budynku i wzięłam głęboki oddech. Spojrzałam na boisko, na którym było może z trzydzieści osób. Zauważyłam już swoją paczkę znajomych. Podeszłam do nich z Jackiem. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok głośnika, z którego leciała muzyka.
-Zagrasz z nami? - spytał się Jack. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się smutno. Gdy wszyscy odeszli, wstałam i odsunęłam się tak, żeby nikt mnie nie usłyszał. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer do taty. Odebrał prawie od razu.
-Cześć tato- przywitałam się z ojcem.
-Witaj córciu. Nie powinnaś być na zajęciach? - spytał zaskoczony. Faktycznie, bardzo rzadko dzwoniłam ze względu na moją matkę.
-Mamy wolne, ponieważ przyjeżdża jakaś wataha i nauczyciele muszą szykować całą szkole, a potem ją sprzątać.
-Rozumiem- powiedział cicho - ciocia chce z tobą porozmawiać.
Dlaczego akurat ciocia? Pewnie matka sie na mnie obraziła.
-Halo? - usłyszałam jej donośny głos.
-Cześć ciociu- powiedziałam w miarę przyjaźnie.
-I co? Masz kogoś na oku? - spytała. Jak zwykle nie owija w bawełnę.
-Nie- przyznałam.
-Mam wziąć sprawy w swoje ręce? - spytała surowo.
-Nie, bogini!- zaprzeczyłam prawie od razu.
-Daje ci dwa tygodnie. Jeśli nie znajdziesz nikogo za ten czas, będę zmuszona wydać cię za Harrego Hisltona- powiedziała. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, rozłączyła się. Wkurzona do granic możliwości rzuciłam telefonem o ziemię, który na szczęście nie rozbił się. Podniosłam go i schowałam urządzenie z powrotem do kieszeni. Wróciłam na bosko, gdzie czekał na mnie zdenerwowany Jack.
-I co mówiła? - spytał.
-Mam dwa tygodnie na znalezienie mate, inaczej idę do Hisltona- powiedziałam. Usiadłam zła na ławce.
-Będzie dobrze - usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
-A co jeśli nie? - spytałam.
-Zaufaj mi- mrugnął do mnie okiem. Wstał z ławki i wciągnął w moją stronę rękę. Uśmiechnęłam się pod nosem i podałam mu swoją dłoń. Wbiegłam na boisko z Jackiem, zaczynając tym samym grę w kosza.
~*~
Bardzo crushuje tą piosenkę, więc znalazła się w tym rozdziale :)~*~
Dzięki że mi to powiedzieliście bo nie zwróciłem na to wgl uwagi xd
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werewolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...