*Anabell*
Stałam w rogu łazienki. Patrzyłam się na moje zimne ciało. Widziałam jak każdy z pokoju panikuje, kiedy nie słychać mojego oddechu. Moja mama zaczęła się rozglądać po pomiesz-czeniu. Podskoczyła kiedy zobaczyła mnie pod postacią ducha. Spojrzałam w jej oczy, które były przepełnione bólem. Czyli tak zakończę swoje życie?
Powolnym korkiem podeszłam do wanny. Moje ciało było białe jak śnieg. Włosy choć były w wodzie, nie mokły. Były suche i wyblakłe. Duże, pełne usta, które zawsze były malinowe tym razem były sine i lekko otwarte.Nagle drzwi od łazienki upadły z hukiem. Spojrzałam w tamtym kierunku. W progu stał zdyszany Noah. Szybkim krokiem podszedł do mojego ciała. Wziął mnie na ręce i wyrwał omedze jeden ręczniki, którym zasłonił moje pośladki. Prychnęłam na jego gest.
~Najpierw traktuje mnie jak szmate, a teraz jeszcze mnie zakrywa przed innymi samcami- pomyślałam.
Przytulił mnie do swojego torsu i wybiegł z pomieszczenia. Pobiegłam za swoim ciałem i za moim mate. Zbiegliśmy pod schodach i weszliśmy do szpitala dla całej watahy. Mijaliśmy ludzi, którzy kłaniali się i schodzili nam z drogi. Uśmiechnęłam się pod nosem na ich reakcje. Noah otworzył drzwi prowadzące na jakiś oddział. Weszliśmy do sali numer czterysta siedemdziesiąt dwa, która była pełna lekarzy. Mój mate położył mnie delikatnie na łóżku i odszedł na kilka korków. Spojrzał na drzwi od sali i zmarszczył brwi. Zaczął się do mnie powoli zbliżać. Kiedy zauważył, że zaczęłam się cofać przyspieszył. Przyparł mnie do ściany. Położył dłonie koło mojej głowie, uniemożliwiając mi drogę ucieczki.
-Widzę cię- wyszeptał w moją stronę. Zatkałam ręka usta z niedowierzania. Czy to przez więź mate?
-Jak to możliwe? - powiedziałam poprawiając się.
-Najprawdopodobniej stoisz jedną stopą w świecie żywych, a drugą w krainie umarłych- wytłumaczył krzywiąc się.
-Czy mam jeszcze szansę wrócić? - spytałam.
-Masz. Tylko musisz wybrać gdzie chcesz być- powiedział oddychając się od ściany. Pociągnęłam za swoje włosy ze zdenerwowania.
-Czemu kazałaś mi wyjść? - spytał smutny po chwili. Spojrzałam na jego zmęczoną twarz. Zaśmiałam się gorzko.
-Słucham? To ty nie wiesz?- wybuchłam jeszcze gorszym śmiechem- Nie zareagowałeś jak płakałam z zimna. Nawet dziecka nie chciałeś wziąć. Myślisz, że nie widziałam twojego gardzącego wzorku jak na mnie patrzyłeś? Albo nie słyszałam twojego tonu głosu? Masz mnie za kretynkę?
-To co miałem niby zrobić?!
-Zebrać włosy z czoła, które miałam na całej twarzy. A nie grać na telefonie
Dolać trochę ciepłej wody. Czułeś pewnie jak temperatura mojego ciała spada, prawda? Nawet gdybyś mi podał swoją dłoń dodałbyś mi otuchy- wykrzyczałam. Spojrzałam na swoje przeźroczyste ciało i wybuchłam płaczem. Osunęłam się po ścianie i przysunęłam nogi do klatki piersiowej. Oparłam głowę o kolana i zaczęłam cicho szlochać. Nagle jeden z lekarzy wybiegł na korytarz. Spojrzałam na niego i wstałam z podłogi opierając ostanie łzy.-Wyjdzie z tego? - spytał Noah. Lekarz spojrzał na niego z przykrością.
-Wszystko jest opanowane- zaczął.
-To co z nią jest nie tak? - przerwał zdenerwowany brunet.
-Jest w śpiączce- wyszeptał. Szarooki spojrzał na mnie i nie odkrywając ode mnie wzroku zapytał.
-Czy można wejść do jej sali?
-Lekarze robią jeszcze badania. Przekażę im, że jak skończą to żeby alfę powiadomili, dobrze? - zaproponował. Noah tylko pokiwał głową, a lekarz wszedł do sali, gdzie leżałam.
-Jak mam wrócić? - spytałam po chwili.
-Musisz wybrać - powiedział i przysunął zielone, plastikowe krzesło na którym usiadł.
-A jeśli już wybrałam?
-Musi to być z serca An. Nie możesz powiedzieć, że chcesz zostać. Musisz poczuć chęć do życia- powiedział.
Patrzyłam się tępo przed siebie. Jak mam to poczuć?
Kiedy z sali wyszło chyba z piętnaście lekarzy zbliżyłam się do drzwi. Przez szybkę widziałam jak trzech pozostałych doktorów zapisywali coś w swoich notesach i sprawdzali coś na monitorach, które mnie otaczały. Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam przechodzić przez drzwi. W połowie przenikania rozłożyłam lekko ręce bym mogła przejść szybciej. Kiedy byłam w już w pomieszczeniu spojrzałam na drzwi, które gdzie nie gdzie były ubrudzone przeźroczystym śluzem. Po chwili kropelki mazi spadały na podłogę i wchłaniały się w białe kafelki. Wzrokiem wróciłam do swojego ciała. Z daleka było można zauważyć, że policzki stają się już trochę różowe. Podeszłam bliżej mnie i skrzywiłam się na widok siniaków na twarzy. Dotknęłam ręką palców u prawej dłoni. Były ciepłe. Uśmiech sam wpłynął mi na twarz.
Chwyciłam za swoją dłoń i delikatnie zaczęłam głaskać knykcie.Jeden z medyków podszedł do monitora. Zaczął coś mówić pod nosem i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z moim ciałem.
~*~
Hejka!
Publikuję dzisiaj, ponieważ w sobotę nie będzie rozdziału.A teraz (jest 4:13)juz nie zabieram wam cennego snu. Dobranoc ❣️
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Hombres Lobo~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...