Obudziło mnie lekkie szturchanie Noah'a. Obróciłam się w jego stronę z chęcią mordu.
-Co jest tak ważnego, żeby mnie budzić? - zapytałam z pretensjami. Przetarłam oczy piąstkami i spojrzałam na niego pół przypomna.
-Mam niespodziankę - pokazał mi swój zajebisty, śnieżnobiały uśmiech.
-Jaką? - spytałam coraz bardziej zaciekawiona. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-To niespodzianka - mrugnął do mnie- Załóż coś eleganckiego, ale żeby nie uściskało brzuszka.
-Na którą mam być gotowa? - zapytałam wstając z łóżka.
-Na dwudziestą- z powrotem wróciłam pod kołdrę.
-A która jest?- spytałam.
-Równa czternasta trzydzieści- spojrzał na godzinę w telefonie
-I co ja mam robić przez ten czas? - zapytałam oburzona.
-Szukać sukienki- powiedział rozbawiony. Wstałam po raz kolejny, tylko tym razem jeszcze leniwiej. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarną bieliznę i białą tunikę.
Ubrana już w to wyszłam z sypialni w poszukiwaniu Mike'a mate.Stojąc pod drzwiami ich pokoju, wahałam się czy zapukać czy nie. Bardzo głupio mi przez tą sytuację.
-Hej, czemu nie pukasz? - przywitała mnie w progu wspomniana wcześniej dziewczyna.
-Hej. Zamyśliłam się - uśmiechnęłam się.
-Co cię do mnie sprowadza? - zaśmiała się Van. Oparła się o framugę drzwi.
-Chciałam cie spytać czy nie poszłabyś ze mną na zakupy.
-Jeszcze się pytasz?! Jasne, że idę!- wykrzyczała to ciężarna.
-Gdzie idziesz? - wtrącił się Mike.
-Na zakupy z Anabell, a ty mi przypisujesz najmilszego ochroniarza- uśmiechnęła się do swojego męża. Ten westchnął z bezradności, bo wie, że z nią nie wygra.
-Móże być Adam?- spytał.
-Tak, jasne - potwierdziła Van.
-To idziemy?- zapytałam się jeszcze raz. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i skierowałyśmy się w stronę drzwi frontowych.
Na podjedżcie czekał już nasz ochroniarz. Jest mega wysoki, ma chyba z ponad dwa metry!
-Hej! Jestem Vanessa, a to jest Anabell. Nasza luna- przedstawiła nas wysokiemu blondynowi. Ten jak usłyszał, że jestem luną to od razu spuścił wzrok.
-Przestań! Mów mi An- uśmiechnęłam się, wyciągając do niego rękę, którą oczywiście uścisnął.
Po krótkim show, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z paskiem opon w stronę najbliższej galerii.~*~
-Ja już nie daje rady! - krzyknęłam obijając się w tyle.
-No chodź! Jesteśmy tutaj dopiero cztery godziny!- odpowiedziała mi dziewczyna, która szukała kolejnych sklepów- Znalazłam!
Niechętnie weszłam do wybranego przez nią miejsca. Rozejrzałam się na Van, która powinna być gdzieś pomiędzy półkami.
-Tutaj! - nakierowała mnie na siebie ciężarna.
-Masz coś? - zapytałam zmęczona.
-Mam! Na pewno Ci się spodoba!- wepchnęła mnie do wolnej przymierzalni i wręczyła sukienkę.
Była biała, przed kolano. Na górze była w kształcie serduszka, a na dole puszczona wolno.-Tadam! - wykrzyczałam wychodząc zza zasłony, równocześnie się im pokazując.
-Wow- powiedział jeden słowem Adam.
-Bierzemy - powiedziała uradowana Vanessa.
Przebrałam sie w moje moralne ciuchy i poszłam do kasy. Zapłaciłam odpowiednią sumę i razem z moim jury wróciliśmy do domu.Będąc już pod drzwiami watahy, każdy rozdzielił się w inną stronę. Adam i Van poszli do swoich bratnich dusz, a ja skierowałam się do łazienki, by wziąć krótki prysznic.
W sypialni zauważyłam, że jest po dziewiętnastej. Podwoiłam swoje ruchy, by wyrobić się na dwudziestą. Wzięłam szybką kąpiel i wysuszyłam włosy. Założyłam białą bieliznę i założyłam nowo nabytą sukienkę. Malować się nie malowałam, bo nie potrzebuje nakładać na siebie tony make-up'u.
Gotowa weszłam do sypialni, gdzie na łóżku zastałam tylko karteczkę."Mike cię zaprowadzi.
Noah"
Zdezorientowana zeszłam na sam dół, gdzie czekał już mate Vanessy.
-Co sie dzieje? - wyszeptałam pytanie w stronę Mike, gdy ten wystawił mi swój łokieć. Niepewnie go złapałam i wyszliśmy w stronę, mam na dzieje, gdzie czekał moja druga połówka.
Mike zaprowadził mnie za tyły domu, gdzie stał już Noah. Chłopak oddał mnie mojemu mate, a ten wprowadził mnie w głąb jakiegoś ogrodu.
Stałam na drodze zrobionej z kamieni, która prowadziła do altanki, udekorowanej różnimy światełkami. Dookoła nas były posadzone różne gatunki krzewów ozdobnych i drzewek.
-Tu jest pięknie- powiedziałam, gdy siedzieliśmy przy stołe. Brunet złapał mnie za rękę i pochwili przyszedł nasz kelner, który podał nam dwie porcje krewetek z sałatką.
-Po co to wszytko? - zapytałam ucieszona.
-Niespodzianka, skarbie - uśmiechnął się do mnie. Nie komentując tego, zabrałam się za moją porcję.
W połowie brunet wstał i uklęknął. O nie! Na prawdę chce mi się oświa... A nie. On wiązał tylko buta. Co za dupek.
Udając, że jestem nie wzruszona jadłam dalej.-Zatańczysz? - wyciągnął w moja stronę dłoń. Wytarłam ręce i buzię z niewidzialnego brudu i chwyciłam jego ciepłą dłoń. Chwilę coś robił przy gramofonie i juz stał przede mną. Zarzuciłam ręce na jego kark, a on swoje na moje biodra, lekko się przy tym kołysząc. Oparłam głowę koło jego obojczyka i westchnęłam głęboko.
-Czy coś się stało? - zapytał nie przerywając tańca.
-Nie- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Dobrze- reszta tańca minęła nam w relaksującej ciszy.
Kiedy taniec się zakończył, podziękowałam mu i chciałam wrócić z powrotem na miejsce, jednak mój mate mnie zatrzymał. Klęknął przede mną na jedno kolano i wyciągnął małe, czarne pudełeczko. Zatkałam usta ręką ze zdziwienia.
-Anabell Black. Czy sprawisz mi tą przyjemność i staniesz się panią Whitford? - zapytał patrząc się na mnie.
-Tak Noah - założył mi srebrny pierścionek zaręczynowy na serdeczny palec. Wstał, a ja złączyłam nasze usta rozpoczynając nowy etap w moim życiu.
~*~
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werewolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...