Na moją twarz wkroczył głęboki kolor czerwieni, na co Noah wybuchł śmiechem.
-Zawołam lekarzy - powiedział. Wcisnął guzik koło mnie, a po chwili do sali wbiegł lekarz. Zdziwił się, gdy zobaczył mnie uśmiechnięta.
-Witaj alfo i luno- ukłonił się nam lekarz.
-Czy jest szansa na wypis? - spytał się Noah.
-A gdzie jestem? - spytałam zmieszana. Noah spojrzał na mnie dziwnie.
-Tego się obawiałem - powiedział lekarz- Luna może mieć zanik pamięci, ale krótkotrwały. A co do wpisu, to muszę zbadać lune i wtedy podejmę wnioski.
-Dobrze - powiedział Noah. Lekarz zbliżył się do każdego z monitorów i uważnie się im przyglądał. Co jakiś czas zapisywał coś w swoim notesie. Po pół godziny lekarz wyszedł, zostawiając mnie samą z chłopakiem.
-Pamiętasz mnie?- spytał smutny mężczyzna.
-Masz na imię Noah- powiedziałam niepewnie. Chłopak pokiwał głową i uśmiechnął się słabo- to tyle co pamiętam.
-Masz dwadzieścia jeden lat, a ja dwadzieścia cztery. Jesteśmy zaręczeni i mamy trójkę dzieci. Urodziłaś je niedawno. Masz przyjaciela Jacka, który zajmuje się naszymi bobasami.
-Urodziłam trójkę dzieci? - spytałam zaskoczona. Mój narzeczony zaśmiał się i pokiwał głową.
-A wiesz kim jesteśmy? - spytał, lekko speszony.
-Wilkołakami- uśmiechnęłam się- Tego nie zapomniałam.
-Całe szczęście - wyszczerzył się. Do sali znów wszedł ten sam lekarz.
-A więc tak, mam wypis, jednak luna musi na siebie uważać. Jak najmniej pracy fizycznej. I radzę nie karmić piersią, ponieważ przez całą śpiączkę nic luna nie jadła- ostrzegł mnie doktor - za chwilę przyniosę wózek.
Wyszedł z sali, by wrócić z wózkiem inwalidzkim. Noah wziął wózek od lekarza, który od razu wyszedł. Brunet podjechał wózkiem do łóżka i pomógł mi wstać. Podał mi rękę i delikatnie do siebie pociągnął. Potem pomógł mi usiąść na wózku i wyjechaliśmy z pomieszczenia. Wyszliśmy ze szpitalnego skrzydła i przywołaliśmy windę. Oczywiście przez całą drogę usłyszałam masę kompletów od innych wilkołaków typu "luna jak zwykle pięknie wygląda". Bardzo podniosło mnie to na duchu. W windzie nie mogłam przestać się uśmiechać.
-Gdzie jest ten Jonatan? - spytałam- Z naszymi dziećmi?
-Chyba masz na myśli Jacka i tak. To on zajmował się z jego wybranką naszymi bobasami- powiedział. Pokiwałam głową i w tym czasie wysiedliśmy z windy na nasze piętro. Weszliśmy do jak myślę naszej sypialni. Koło trójki dzieci siedział jakiś mężczyzna. To chyba ten mój przyjaciel Jack. Widząc mnie, podbiegł do mnie i czule mnie przytulił.
-Nawet nie wiesz jak się stęskniłem - wciąż trwałam w jego uścisku. Noah zaczął warczeć, na co Jack się odsunął.
-Przypominam sobie - dotknęłam tatuażu za lewym uchem. Jack spojrzał na mnie zdziwiony i podszedł do Noaha. Ja w tym czasie pojechałam do moich dzieci. Kątem oka dostrzegłam jak Jack wymachuje rękoma. Wiem, że to nie ładnie, ale podsłuchałam ich rozmowę.
-Ona mnie nie pamięta? - spytał Jack.
-Nie wiem. Chyba już powoli cię kojarzy, ale spokojnie, pamięć wróci- poklepał go po ramieniu.
-Jak mam być spokojny? To moja przyjaciółka. Tyle pięknych chwil zmarnowanych? - spytał płaczliwie.
-Obiecuję, że wszystko wróci - powiedział. Jack spojrzał w moją stronę i zaczął powoli do mnie iść. Odwróciłam się w jego kierunku. Kucnął przede mną i wziął moją rękę w swoją.
-Pamiętasz mnie? - spytał.
-Jak mogłabym cię zapomnieć Jack- powiedziałam. Mało co pamiętałam, ale czułam, że tan będzie dla niego lepiej. Szatyn uśmiechnął się i przytulił się do mnie. Wstał jednak po krótkim czasie i wyszedł z pokoju.
Noah podszedł do łóżka i wziął dwójkę dzieci na ręce. Wsadził je do łóżeczek, które kupił zaraz po moim porodzie. Podałam mu ostatniego bobasa, którego również położył do łóżeczka. Potem odwrócił się w moja stronę i pomógł mi wstać z wózka. Położył mnie na łóżku i rozebrał ze szpitalnego ubioru. Założył mi swoją koszulkę i jakieś moje majtki. Przykrył mnie kołdrą i sam się rozebrał. Położył się przy mnie i przytulił się do mnie. Pocałował mnie w czoło, na co się mimowolnie uśmiechnęłam.
-Dobranoc kochanie - powiedział, chowając twarz w moich włosach.
-Dobranoc tato- powiedziałam, po czym zasnęłam.
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werewolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...