T H I R T Y - F I V E

5.6K 271 1
                                    

Po umyciu dzieci i położeniu ich spać, w trójkę usiedliśmy na łóżku.

-Zakładam, że Wasze wilki skomlą niemiłosiernie za sobą. Nie zmuszajcie ich do długiej rozłąki, bo ucierpicie na tym wy- powiedziałam, poprawiając się.

-Ona mnie chce ze mną porozmawiać- rzucił smutno.

-Po tym jak mnie zaatakowałeś, to nie dziw się, że nie chce - powiedziała agresywnie. Chłopak przetarł dłonią twarz i spojrzał na mnie z bólem.

-Dlatego tutaj jestem! - mówię entuzjastycznie. Dwójka wilkołaków zachichotała.

-Moli - zwrócił się do niej Jack- przepraszam cię za to. Po prostu nie chce, żeby inni samcy patrzyli się na ciebie z porządaniem- skomle żałośnie. Dziewczyna szybko oddzieliła między nimi odległość i delikatnie go pocałowała. Jack od razu złapał ją w pasie i przyparł mocniej do siebie.

-Czyli to znaczy, że ci wybacza - powiedziałam radośnie. Moli zbiegła z kolan jak poparzona.

-Dziękuję Ci- szepnęła, po czym złapała dłoń swojego partnera. Pociągnęła go w kierunku korytarza. Pewnie będą się teraz nieźle bzykać- pomyślałam.

~Też bym chciał- usłyszałam głos mojej bratniej duszy w swojej głowie. Fuknęłam w myślach, ale postanowiłam nie odpowiadać. Przecież nie będzie się z hybrydą kochać.

Wstałam z łóżka i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej majtki oraz bluzę tego dupka i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i wyszłam z pod kabiny. Chwyciłam brązowy ręcznik i dokładnie się nim osuszyłam. Mokre włosy zawinęłam w turban. Założyłam czyste majtki i za dużą bluzę. Spojrzałam w lustro. Blada i sucha skóra wpadała od razu w oczy. Duże wory pod oczami i czerwone białka odstraszały wszystkich. Moja twarz jak i reszta ciała była bardzo wychudzona, co mnie najbardziej przeraziło.

-Zdecydowanie powinnaś więcej jeść i pójść do spa czy coś - usłyszałam za sobą głos. Spojrzałam szybko w lustro, ale nikogo tam nie zastałam. Zaczęłam się odwracać, czując jak adrealina krąży w moich żyłach.

-Co tu robisz wampirze? - spytam ze zdziwieniem.

-Przyszedłem cię zobaczyć, luno- ukłonił się. Zdziwiło mnie to bardzo, ale postanowiłam nie komentować.

-Kim jesteś w pośród wampirów - powiedziałam oschle. Pijawka się podniosła i uśmiechła tajemniczo.

-Ja jestem nie ważny- machnął ręką- Natomiast nasze dzieci są o wiele ważniejsze.

-Nie oddam ci ich- powiedziałam zła. Wampir wybuchnął śmiechem. Wyglądał prze uroczo. Czarne, postawione do góry włosy, troszkę mu oklapły na czarne oczy, zakrywając trochę bladej cery. Był wysoki i umięśniony. Zauważyłam, że w ustach, które swoją drogą są mięsiste, miał kolczyk.

-Nie chcę twoich dzieci- powiedział chichocząc lekko. Włożył ręce do swoich czarnych spodni i uśmiechnął  się przyjaźnie.

-To czego chcesz?

-Ja nic- powiedział poważniejąc- Ale twój mate tak.

-Czego chce? - pytam, wychodząc z łazienki.

-Wojny- stanęłam na środku pokoju jak słup soli.

-Kłamiesz - odwraciłam się w jego stronę.

-A chcesz się przekonać? - spytał rozbawiony- Jutro przyjedziecie do centrali głównej na spotkanie z nami. Alfa wybuchnie i między nami będzie poważny spór. Nasze losy, leżą w rękach młodych- wskazał na moje dzieci. Zacisnęłam ręce w pięści.

-Czego one są winne, hę? - spytałam oschle.

-Dowiesz się w swoim czasie, Anabell- powiedział podchodząc do okna.

-Skąd znasz moje imię...- nie znałam jego imienia. Wampir uśmiechnął się bez cienia humoru.

-Hugo- odwrócił się w moją stronę. Jednak zaraz po tym zaskoczył. Podbiegłam przestraszona do okna i spojrzałam gdzie powinno leżeć martwe ciało.

-Tutaj - Hugo latał. No tak, przecież to wampir. Uśmiechnęłam się przyjaźnie  i zamknęłam okno. Wampir mi pomachał i odleciał.

~Poproś jakąś omegę, żeby mi przyniosła jakieś jedzenie- powiedziałam w myślach Noah'owi.
Po chwili do drzwi ktoś zapukał. Wyczułam, że to był mój przeznaczony. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Wzięłam tace z jedzeniem i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Jednak na czas włożył buta pomiędzy drzwi, a ścianę.
Wszedł do środka i po cichu zamknął drewnianą powłokę.

-Czemu się tu przeniosłaś? -  spytał ze smutkiem w głosie.

-Taka nędza hybryda jak ja nie ma prawa żyć w jednym pokoju z takim jak ty, alfo- powiedziałam z kpinął w głosie. Teatralnie się ukłoniłam i podeszłam do łóżka. Usiadłam na nim i powoli zaczęłam konsumować moje naleśniki z nutellą. Wilkołak cicho wypuścił powietrze i przetarł twarz dłońmi.

Kiedy skończyłam swoje jedzenie, przyszedł czas, żeby nakarmić młode wilki. Chwyciłam za niebieską buteleczkę i podeszłam do łóżeczka Colina. Uśmiechnęłam się szeroko i wzięłam bobaska na rączki. Znów podniosłam butelkę i zbliżyłam do buzi dziecka. Chłopczyk wziął ją łapczywie i włożył gumową część do buzi. Zaśmiałam się cicho, nie przerywając karmienia.

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz