W środku nocy budzą mnie wykrzykiwane imiona mojego taty, przez co cały czas się wiercę.
-Skarbie, kocham cię, ale się nie wierć- mamrotał coś pod nosem.
Wdrapałam się na jego umięśniony tors. Położyłam głowę tam gdzie jest serce i zaczęłam słuchać jego bicia.-Moje serce bije dla ciebie, skarbie - powiedział zachrypnietym głosem. Boże jak ja go kocham- Ja ciebie też.
A no tak, czytanie w myślach. Zapomniałam.
-Też nie możesz spać? - odezwał się znowu.
-Tak. Tych jęków nigdy nie zapomnę.
-Tak samo będziesz jęczeć, skarbie - pocałował mnie w czubek głowy. Zarumieniłam się na jego słowa.
-I to za kilka dni - dodałam- Możemy już jechać?
Noah ucieszył się na moje słowa. Szybko wstał, wcześniej zarzucając mnie na drugi bok łóżka. Ubrał się w dresy zestawione przez mojego tatę i czekał, aż ja wydostane się z pod kołdry. Z wielkim żalem ściągam pierzynę, przy okazji zaplątujac się w jej poszewke. Brunet zaśmiał się kiedy wkońcu udało mi się wstać na zimną posadzkę. Ściągnęłam bluzkę, która dostałam po mamie i stałam w samej bieliźnie przez moim chłopakiem. Ten na mój widok zatrzymał powietrze w płucach.
-Aż tak źle?- posmutniałam na jego reakcje.
-Oszalałaś?! Masz super figurę! - podszedł do mnie figlarnie i obiął mnie w talii.
-Nie tutaj. Już mam dosyć tamtych jęków- zaśmiał się na moje słowa.
Odsunął się ode mnie i rzucił we mnie kompletem dresów mojej mamy- Zapakuj wszystko, okej?- chłopak posłusznie zaczął zbierać nasze rzeczy. Kiedy byliśmy gotowi do drogi to ostrożnie zeszliśmy ze schodów i delikatnie zamknęliśmy drzwi frontowe. Noah szybko wpakował walizki do bagażnika i wsiadliśmy do auta. Mój mate odpalił samochód i ostrożnie wyjechał z posesji.-Ile będziemy jechać? - zapytałam bruneta.
-Od dwóch do trzech godzin- uśmiechnął się do mnie- Jak chcesz to śpij, skarbie.
-Nie, nie chce mi się spać - po tym żadne z nas się nie odzywało.
-A co sądzisz o nowej mate swojego ojca? - zapytał po krótkiej chwili.
-Wydaje się... Sztuczna? Nie wiem, ale jest zbyt cicha. Przy stole w ogóle się nie odzywała- przypomniałam sobie wieczór.
-Za to w nocy była bardzo głośna- przerwał mi Noah. Zaśmiałam się na jego słowa.
-Głupi jesteś, wiesz? - odwróciłam się w jego stronę.
-Najważniejsze, że twój. Chcesz na kolana? - on chyba oszalał! - Nie. Nie oszalałem, skarbie.
-Spowoduje wypadek- powiedziałam z powagą.
-Tutaj jest dużo miejsca- zachęcał chłopak. Nie mogłam się oprzeć, wiec usiadłam na jego nogach. Jego wilk zaczął mruczeć. Przytuliłam się do jego torsu, słuchając bicia jego serca.
-Kocham cię - szepnęłam bawiąc się jego koszulką. Chłopak nagle zatrzymał samochód.
-Co?! Powtórz jeszcze raz- rozkazał.
-Kocham Cię Noah- powiedziałam to znacznie głośniej niż przedtem. Spojrzałam w jego szczęśliwe oczy.
-Czekałem na te słowa całe swoje życie- uśmiechnął się do mnie ze łzami w oczach. Nagle jedna łza spłyneła po jego policzku- Też Cię kocham, Anabell.
Zaatakował moje usta. Na początku całował delikatnie, a potem kiedy zaczełam je oddawać zaczął trochę mocniej i brutalniej. Wsunął ręce pod moją bluzkę, gładząc moje plecy. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp, którego od razu udzieliłam. Nawet nie zamierzałam walczyć z nim tylko od razu się poddałam. Rękami zjechał na moją pupę, którą ścisnął. Jękłam na ten gest.-Skarbie, wolałbym bardziej w romantycznym miejscu- powiedział to kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Rozumiem- pokiwałam głową i wtuliłam się w tors chłopaka. Nasze wilki zaczęły mruczeć, a ja odpłynełam do krainy Morfeusza.
~*~
Tutaj też jest prawie tak jak było.
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werewolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...