T W E N T Y - F I V E

7.3K 271 6
                                    

Wyszłam spod prysznica i wytarłam się porządnie. Potem ubrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka

~*~

Obudziły mnie lekkie promyki słońca, które z łatwością przebijały się przez zasłony. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Wstałam z bardzo wygodnego łóżka i zorientowałam się, że niego mate nie ma.

~Noah, gdzie jesteś? - spytałam się go w myślach. Nikt mi nie odpowiedział. Zmartwiona skierowałam się do kuchni. Małe demony już domagały się jakiegokolwiek jedzenia. Podeszłam do lodówki i wyjęłam ciasto czekoladowe. Musiało zostać z urodzin jakieś omegi. Wyjęłam jeszcze łyżeczkę z szuflady i usiadłam na blacie.

Nagle do pomieszczenia wyszedł Noah, a za nim Jack. Czekaj co? Jack tu jest?!
Szybko odstawiłam tort i zaskoczyłam z blatu. Pobiegłam do swojego przyjaciela i mocno się wtuliłam. Słone łzy spływały jak szalone, mocząc przy okazji jego koszulkę.

-Gdzie ty byłeś? - spytałam podnosząc głowę.

-Cały czas tutaj maleńka- uśmiechnął się.

-Jack mi wszystko wytłumaczył - wtrącił się Noah. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jak to on wie, a ja nie wiem?!

-Wytłumacz mi się- rozkazałam. Przyjaciel wskazał ruchem dłoń na stół, żebyśmy usiedli. I tak też zrobiliśmy. Po mojej prawiej stronie siedział Noah, a na przeciwko nas Jack. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić.

-Pamiętasz tego elfa? - spytał. Pokiwałam twierdząco głową. Jak mogłam zapomnieć o tej szurniętej dziwce?- No więc zjawiła się u mnie w pokoju. Chciała tego samego co zawsze, czyli pieniędzy. Rzuciłem jej woreczek z kasą, a ona zaczęła się rozbierać. Pomyślałem wtedy, że mogę ją zabić. Rzuciłem się na nią i popchnąłem ją na łóżko. Kiedy byłem nad nią, wysunąłem pazury i wbiłem w jej szyję rozrywając ją. Ona zarzuciła mnie z łóżka i stanęła na środku. Stawała się coraz to większa, aż wybuchła niszcząc wszystko. Ubrałem się w jakieś normalne ciuchy i pojechałem do sklepów, by naprawić wszystkie straty- wyjaśnił. Czyli on nie został porwany, ani żadna mu się krzywda nie stała. Mógł chociaż mnie zawiadomić, pojechałabym z nim.

-Jeszcze jest jedna sprawa - upomniał się mój mate. Spojrzałam na nich zdezorientowana. Jaka jeszcze jedna sprawa?

-Mam mate, Anabell- powiedział cicho Jack. Widząc moja minę kontynuował- Po remoncie zgłodniałem i poszedłem do kuchni. Przyszła jakaś dziewczyna, ale nie zwracałem na nią uwagi. Potem jak chciałem wyrzucić śmieci to spojrzałem w jej oczy. No i okazało się, że jestem jej mate - uśmiechnął się  wesoło. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo dorośliśmy. Ja jestem w ciąży, a Jack ma mate. Moja mama już nie żyje tyle miesięcy. Czas leci zbyt szybko. Aż za szybko.
Spojrzałam się w jego tęczówki. Można było zobaczyć iskierki szczęścia. Nie byłam zła, ani zawiedziona. Byłam szczęśliwa, że mój przyjaciel znalazł swoją bratnią duszę. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.

-Kiedy ją poznam?- spytałam. Byłam bardzo ciekawa kto jest tą szczęściarą. 

-Z tego co wiem, to już ją znasz- mrugnął do mnie okiem. Znam ją? Zacznijmy od tego kogo ja znam. Przez którą chwilę przez myśl przebiegła mi Moli, ale to nie możliwe.

-Nie wiem kto to może być- odparłam zrezygnowana.

-Moli kochanie- szepnął mi do ucha Noah. Spięłam się na to imię.

-Ta Moli, z którą gadałam?! - powiedziałam podniesionym głosem. Jak mogła mi nie powiedzieć, że Jack żyje! No, ale skąd miała to wiedzieć? Głupia ja.

-Tak. Moli Hilt. To ona jest moją partnerką - powiedział rozbawiony Jack.

-No to gratuluję!- powiedziałam wstając od stołu. Objęłam jego głowę, tuląc do swojej klatki piersiowej. Pocałowałam go w czubek głowy i wyszłam z kuchni.

Mam taki mętlik w głowie. Potrzebuję kąpieli. Weszłam do sypialni, a raczej do łazienki, która jest połączona z tym pokojem. Nalałam ciepłej wody do wanny i powoli weszłam. Odchyliłam głowę czując jak ciepło rozchodzi się po moim ciele. Nagle poczułam niesamowity ból w okolicach brzucha. Spojrzałam na wodę, która była już czerwona. W mojego gardła wydobył się okrzyk cierpienia. Wtedy przypominał mi się pierścionek, który dostałam od mamy. Dotknęłam go dwa razy z nadzieją, że moja mama  zaraz się tu pojawi i mi pomoże.

~*~
Hej hej!
Przepraszam, że obiecany maraton się nie pojawia, ale ostatnio sprawy z lekarzami i takie tam. Oczywiście powiedzieli mi same złe rzeczy, więc miałam małe załamanie. Ale może w wakacje dam radę i zrobię ten maraton.
No i oczywiście bardzo dziękuję za 6 tysięcy wyświetleń! Jesteście niesamowici! Kiedy wchodzę na wattpada to zawsze jest Was coraz więcej. Bardzo mnie to motywuje i podnosi na duchu, co bardzo mi pomaga.
Trzecia sprawa to  życzę Wam udanych, słonecznych wakacji. Nie szalejcie tak, róbcie wszystko z głową i uważajcie na innych i na samych siebie.

Dziękuję jeszcze raz i do napisania!♥️♥️

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz