Białe światło rozbłysło się w rogu łazienki. Nie musiałam patrzeć kto to jest, bo już po chwili czułam ciepłą rękę na swoim czole. Spojrzałam w jej niebieskie tęczówki, które patrzyły na mnie z iskierką szczęścia.
-Mamo, co mi się dzieje? - wyszeptałam zaciskając palce na rogu wanny. Nic nie powiedziała, tylko zgarnęła włosy, które uformowała w kucyka. Potem podbiegła do miejsca bólu i zatkała ręką usta.
-Mamo co jest? - spytałam zmartwiona.
-Posłuchaj mnie uważnie. Musisz bardzo mocno przeć, bo niestety nie mam potrzebnych rzeczy do cesarki...
-Ja rodze?! -przerwałam jej.
-Na to wygląda. Dziecku widać już główkę. Musisz rodzić tutaj, w wannie- dokończyła. O mój boże, ja rodze. Z mojego gardła wydobył się kolejny krzyk. Tym razem musiał go ktoś usłyszeć, bo kilka osób wbiegło do pomieszczenia, w tym oczywiście Noah.
-Mamo ja nie chce - zaczęłam płakać i kręcić głową. Noah stanął po mojej lewej stronie i chwycił moja twarz w swoje ręce.
-Kochanie, tutaj nie ma twojej mamy- zaczął mówić.
-Jest! Stoi po prawej stronie wanny! - powiedziałam wskazując palcem. Mój narzeczony odwrócił głowę w stronę mojej mamy. Pokręcił głową i przyłożył rękę do mojego czoła- Nie wierzysz mi?
-Na to wygląda - odezwał się Jack. Po chwili mama popchnęła alfe, który cofnął się parę kroków. Poprawiła mi jeszcze raz włosy i zanurzyła ręce koło miejsca bólu, czekając aż zacznę przeć. Zamknęłam oczy i z całej siły starałam się wyprzeć pierwsze dziecko.
-Jest pierwsze!- powiedziała po pięciu minutach, biorąc na ręce malucha. Podała je Noah'owi, który stał jak słup soli. Jednak gdy zobaczył dziecko oprzytomniał i wziął malucha na ręce.
-Jeszcze tylko dwa! - krzyknął Jack. Do mojej matki podeszła Moli, która chwilę potem zemdlała. Spanikowany przyjaciel podbiegł do niej i wyniósł ją z łazienki.
-Skup się na dzieciach- skarciła mnie mama. Wzięłam głęboki wdech i z jak najmocniej umiałam, zaczęłam popychać dziecko w stronę rąk Evy.
Do łazienki wbiegły trzy omegi ze stosem ręczników. Jedna z nich podbiegła do Noah'a i podała mu puchowy materiał- Drugie! - krzyknęła mama wyciągając na ręce kolejne dziecko.Ciekawe jak to musi wyglądać, gdy dzieci lewitują w powietrzu, a luna rozmawia z powietrzem- pomyślałam.
~Bardzo dziwnie- w mojej głowie usłyszałam głos mojego mate. Uśmiech sam wpłynął mi na twarz.
-Nie mam sił- powiedziałam biorąc łapczywie powietrze.
-Musisz się postarać. Zrób to dla dzieci- próbował mnie przekonać duch. Pokiwałam zmęczona głową i resztkami sił naciskałam na ostatniego niemowlaka.
-Mamy problem. Dziecko się ułożyło nie tak jak trzeba- ostrzegła moja rodzicielka.
-Muszę je urodzić- wysapałam. Mama pokiwała głową i zanurzyła z powrotem dłonie. Zacisnęłam mocno oczy i zaczęłam mocno naciskać na ostatniego gówniarza.
~Cztery godziny później~
Wciąż walczę z urodzeniem ostatniego potomstwa. Mały tak się ułożył, że ryzyko uduszenia się pępowiną jest bardzo wysokie. Na moje nieszczęście, drzwi od sypialni zatrzasnęły się, kiedy wszedł Jack. Lekarz nie może się dostać i pomóc mojemu dziecku.
-Ja nie dam rady- ledwo wysapałam- Mam już dość - zaczęłam płakać. Woda w wannie była już zimna, co bardziej mnie przygnębiało. Noah spojrzał na mnie z gniewem. No sorry, ale maszyną do rodzenia dzieci nie jestem!
-Musisz to zrobić, Anabell- odezwał się surowo mój mate. Pierwszy raz użył chyba mojego imienia w pełni.
-Wyjdź- szepnęłam.
-Drzwi sie zablokowały- rzucił obojętnie.
-To wyjdź oknem! - powiedziałam nieco głośniej. Skierowałam swój wzrok na niego. Miał zaciśnięte dłonie w pięści, a oczy stawały się czarne. Podszedł do okna i nie zwlekając dłużej, wyskoczył przez nie. Jedna z omeg podeszła do otwartego okna i je zamknęła.
Gdy on zniknął poczułam wielki przypływ energii. Poprawiłam się w wannie i z całych sił starałam wypchać ostanie dziecko. Mama podbiegła do mnie i wyjęła z wody trzeciego bobasa.
Uśmiechnęłam się do niej i już po chwili zatraciłam się w ogarniającej mnie ciemności.~*~
Jeśli rozdział jest chaotyczny to przepraszam, ale nawet nie został on przejrzany. Ostatnio bardzo dużo się wydarzyło i trochę odbiło się to na moim zdrowiu.
Druga sprawa to serdecznie dziękuję za już ponad 10k wyświetleń! Jesteście niemożliwi!
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i do napisania ponownie! ;)❣️
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werewolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...